Powiatowy hołd dla rolników

– Dożynki to podsumowanie i ukoronowanie naszej trudnej całorocznej pracy w polu. To dowartościowanie zwykłego polskiego rolnika – mówili starościna i starosta powiatowych dożynek, które z wielką pompą odbyły się w Otyniu

Powiatowe obchody święta rolników rozpoczęły się przemarszem uczestników korowodu spod urzędu gminy pod szkołę, gdzie odbyła się polowa msza. Następnie wszyscy przeszli na boisko, gdzie stała scena, mnóstwo stoisk z jedzeniem, fantami i prezentujących lokalnych wytwórców, stowarzyszenia i instytucje.

Jako pierwszy przywitał i rolę rolników docenił prowadzący imprezę Tadeusz Szechowski. – Chleba na stołach nam nie brakuje, a to za sprawą ludzi, którzy uprawiają ziemię i o to się troszczą. Rolnictwo jest szczególnie w tych latach wymagającym zajęciem – mówił.

– Spotykamy się dziś, żeby dać wyraz pięknej starej tradycji, która jest symbolem zakończenia żniw i całorocznego trudu rolników. To czas radości, satysfakcji i dumy po ciężkiej pracy rolników – mówiła gospodyni uroczystości burmistrz Otynia Barbara Wróblewska.

Po niej głos zabrała starosta Iwona Brzozowska: – Za chwilę zostaną przekazane piękne dożynkowe wieńce i chleb, który będziemy dzielić sprawiedliwie, aby nie brakowało go nikomu. Cieszę się, że tradycja dożynkowa w powiecie nowosolskim trwa i że stolica powiatu jest dziś w gościnnej ziemi otyńskiej.

Wśród licznych gości był m.in. poseł Jacek Kurzępa, który gratulował nie tylko efektów pracy rolnikom, ale i lokalnym włodarzom, dzięki którym takie dożynki odbyły się po raz pierwszy w mieście Otyń.

Wicemarszałek Stanisław Tomczyszyn, będący honorowym obywatelem gminy Otyń, nawiązał do trudnej sytuacji rolników związanej z suszą. – Radni sejmiku wspólnie z Lubuską Izbą Rolniczą postanowili przeznaczyć pieniądze na stacje do monitorowania suszy. Jest ich sześć, po jednej na każdy powiat, i będą zbierać dane o jakości gleby, które będą podstawą do ubiegania się od rządu o odszkodowania – mówił wicemarszałek.

Na scenę wszedł też Wadim Tyszkiewicz. – Witam was jako mieszczuch i jako sąsiad zza miedzy składam rolnikom podziękowania za waszą pracę. My robimy swoje w mieście, wy robicie swoje w gminach i żyjemy w symbiozie, która powinna pozostać – podkreślił prezydent Nowej Soli.

***

O to czym są dożynki dla samych rolników, zapytaliśmy starostę i starościnę powiatowych dożynek.

– To podsumowanie i ukoronowanie naszej trudnej całorocznej pracy w polu. Uroczystość, jakkolwiek ważna dla nas, rolników, przypada w okresie wzmożonej pracy związanej z przygotowaniem pól na kolejny sezon. Wbrew powszechnej opinii, że rośliny same rosną, a rolnik tylko się temu przygląda, by latem zebrać plony, nasza praca trwa praktycznie cały rok. Już dwa tygodnie temu rozpoczęło się przygotowanie pól pod przyszłoroczne zbiory i potrwa to nawet do listopada. Zimowe miesiące to czas czyszczenia magazynów, konserwacje sprzętu, często prace porządkowe. A wczesną wiosną wracamy na pole – mówiła starościna Irmina Strzelczyk.

– Dożynki to dowartościowanie zwykłego polskiego rolnika, kiedyś nazywanego chłopem, a dziś już bywa, że nawet określanego farmerem. To ważna uroczystość, na której możemy się spotkać i wymienić doświadczeniami, ale też zabawa razem z mieszkańcami miast. Trzeba powiedzieć też, że powoli zaciera się granica między wsiami a miastami, bo coraz częściej gospodarstwo można traktować jak przedsiębiorstwo – dodał starosta Grzegorz Prosuł.

Oboje potwierdzają, że przez niedogodną pogodę wykonywanie zawodu rolnika staje się coraz trudniejsze. – Pogoda ma kluczowy wpływ na naszą pracę. W czasie suszy mamy niewiele możliwości ratowania sytuacji: meliorujemy pola, dbamy o warstwę próchnicy w glebie, która zatrzymuje wodę, wapnujemy, ale pogoda i tak robi swoje. Jeśli wiele tygodni nie pada deszcz, to i na zadbanym polu rośliny nie urosną – mówiła I. Strzelczyk.

– Staliśmy się bardziej czujni w kontekście warunków atmosferycznych i z wyprzedzeniem planujemy działania. Obecnie w związku z suszą już nie sadzę rzepaku na dwa tygodnie przed spodziewanym deszczem, a czekam do ostatniej chwili na opady. Ten i poprzedni rok pokazały, że wody brakuje, plony są coraz gorsze i coraz trudniej wykonywać to zajęcie – dodał G. Prosuł.

Gospodarstwo I. Strzelczyk ma powierzchnię 140 ha, w tym na 100 prowadzona jest uprawa: żyta, pszenicy, lnu oleistego, rzepaku i łubinu. To rolnictwo zrównoważone ze zmienną uprawą, poplonami, badaną glebą i dostosowywaniem dawek nawozów do faktycznych potrzeb rośliny.

Z kolei G. Prosuł zajmuje się przede wszystkim uprawą rzepaku, zbóż – pszenżyta, pszenicy i kukurydz. Z rodziną prowadzi też chów bydła mlecznego i mięsnego.

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Artur Lawrenc

Aktualności, oświata

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content