A czy ty, droga Czytelniczko, masz już umyte okna?

W środę 12 kwietnia w każdym domu można celebrować bardzo nietypowe święto – Międzynarodowy Dzień Czystych Okien.

Ideologia dorobiona do tego jest taka, że to święto ma na celu propagowanie idei czystych okien, dzięki którym my, Polacy, stajemy się jeszcze bardziej otwarci na świat. Jest tu także pewna symbolika. Poprzez Dzień Czystych Okien mamy uwypuklać najlepsze cechy Polaków, pokazywać, że mamy szerokie horyzonty, a uśmiechając się do słońca poprzez nieskazitelnie czyste szyby udowadniać, jak jesteśmy optymistycznie nastawieni do świata.
Najpierw jednak warto je umyć, tym bardziej że Wielkanoc już za pasem. Sprawdzamy, jakie są domowe sposoby na uporanie się z każdą smugą. Przepytujemy także nasze ekspertki – nazwijmy je na potrzeby tego tekstu perfekcyjnymi paniami domu – jakie są i jakie były najlepsze sposoby, na Wielkanocne porządki.

Płukanie w rzece

Józefa Sikora pochodzi z Żukowa (gm. Nowe Miasteczko), lecz od wielu lat mieszak jednak w  Gołaszynie. Spotkaliśmy się z nią, ponieważ wśród swoich sąsiadek uchodzi za ekspertkę w dziedzinie czystości. Nic dziwnego, od najmłodszych lat pomagała mamie w pracach domowych i gospodarskich. – Jednym z moich najdalszych wspomnień jest to, że jako czterolatka pomagałam mamie wypasać krowy. Ona brała młodszego brata na plecy w zawiązanej chuście i dwie krowy za łańcuch, ja kolejne dwie brałam ja i wyprowadzałyśmy je na łąkę. Pamiętam, jak mnie ciągnęły – wspomina ze śmiechem nasza rozmówczyni.

Pani Józia była najmłodszą córką w domu. Kiedy jej dwie starsze siostry opuściły rodzinne progi,  przejęła ich role. Oznaczało to, że od tej pory tylko ona pomaga mamie. I zawsze pomagała, nawet w najtrudniejszych zadaniach.

Okresem szczególnie wytężonej pracy w domu była oczywiście wiosna. – Czwartek, piątek i sobota przed świętami Wielkiej Nocy były wolne od szkoły. To był czas na  wyrobienie się ze wszystkim. Okna myło się wodą z octem i polerowało czaro-białą gazetą. Kiedyś była „Gromada” i zawsze się ją zbierało. Tata lubił czytać, więc my miałyśmy ją później do sprzątania. Ale moja osiem lat starsza siostra myła jeszcze denaturatem. Ramy okienne, odkąd pamiętam, myło się mydłem – mówi pani Józefa.

Kolejnym zadaniem, o którym nam opowiedziała, było dobrze znane wszystkim współczesnym gospodyniom pranie firan. Jednak dzisiaj wystarczy wrzucić je do pralki, dosypać proszku i automat wszystko zrobi za nas. Młoda Józia i jej mama prały firany ręcznie. – Najpierw namaczało się firanki w wodzie z szarym mydłem lub płatkami mydlanymi. Dopiero na drugi dzień, kiedy dobrze nasiąkły, prało się je na tarce w ciepłej wodzie z proszkiem. Następnie szło się do rzeki, bo w Żukowie płynie rzeczka, i w wartkiej wodzie płukało się to pranie. Nawet zimą robiło się przeręble i tak płukało do momentu, aż woda była krystalicznie czysta – opowiada J. Sikora.

Popiół świetny na przypalone garnki

Triki, które pomogą ci w sprzątaniu

Odśwież pościel
Do odświeżania pościeli potrzebujesz: butelki z atomizerem, dwie szklanki wody destylowanej, 120 ml wódki oraz 10-30 kropli ulubionego olejku. Składniki wymieszaj w butelce, zakręć nakrętkę i mocno wstrząśnij. Stosuj z umiarem, inaczej pościel będzie mokra.
Kabina prysznicowa
Osad z mydła zbierający się na kabinie prysznicowej możesz łatwo usunąć. Wszystko czego potrzebujesz to: 4 szklanki octu, 4 szklanki wody i 1 łyżka płynu do naczyń. Zmieszaj składniki, przelej do butelki ze sprayem. Spryskaj i zostaw na 15 minut, następnie przetrzyj i spłucz obficie wodą.
Czysta wanna
Żeby uzyskać piękny efekt czystej wanny wystarczy dodać do wody odrobinę mydła w płynie, kilka kropli olejku antybakteryjnego i kubek sody oczyszczonej. Składniki środka mieszkamy ze sobą i przy pomocy gąbki czyścimy wannę.
Gdy skończysz, opłukaj wszystko wodą i przetrzyj na sucho.

Dodaje, że do prania używało się nie tylko tarki, ale również tzw. parnika, czyli tłuczka do dywanów, pościeli, ubrań. – Żeby uzyskać maksymalną biel i sztywność pościeli czy firan, to jak już wszystko było porządnie wyprane, rozrabiało się w wodzie z mąki ziemniaczanej krochmal  i dodawało tzw. ultramaryny. I znów moczyło – opowiada pani Józia. Żeby wysuszyć tkane firany i obrusy, używało się specjalnie w tym celu zbijanych drewnianych ram. – Materiał naciągało się  na ramę, w którą były powbijane gwoździe, o nie zahaczało się brzegi. Materiały tak musiały po tym krochmalu schnąć, żeby się nie skurczyły. Wszystko poustawiane było za domem. Każda gospodyni  miała takie ramy, albo się pożyczało. Były też specjalne, mniejsze ramy na serwetki – zdradza nasza rozmówczyni.

Równie wymagające wysiłku było kiedyś mycie podłóg. U pani Józefy, podobnie jak w innych domach, były one drewniane lub z cegły. – Szorowało się je szczotką ryżową i samą wodą.

Dzięki temu w domu było świeżo. Po takim myciu trzeba jeszcze było pastować. Kiedyś korzystałyśmy z pasty w pudełkach, później dopiero pojawiły się lane. Ale jak piękny był ten zapach – wspomina J. Sikora.

Ciekawym rozwiązaniem, którego dziś się już nie spotyka, było używanie „naturalnych” wycieraczek do obuwia. – Przynosiło się z lasu świeże gałązki świerku i kładło się przed domem. Często chodziło się do lasu, jak gałązka się wytarła, igiełki wysypały, i przynosiło się nowe. Taka wycieraczka czyściła jeszcze lepiej, jak dzisiejsza – zapewnia pani Józia.

Jeszcze jednym elementem po wielkim sprzątaniu, było zapewnienie odpowiedniej nuty zapachowej, a że o zapachowych świeczkach  czy wkładach do kontaktu jeszcze nikt wtedy nie myślał, to do domu przynosiło się pachnące skarby natury. – Jak przychodziły Zielone Świątki, to do domu przynosiliśmy tatarak. Rozkładało się go we wszystkich pomieszczeniach. Zapach był niesamowity. Jeszcze dziś czasem zdarza mi się przynieść go trochę znad stawu. A poza tatarakiem, dla ładnego zapachu przynosiło się też brzózki – mówi mieszkanka Gołaszyna.

Pani Józia do dziś korzysta z babcinych metod, które poznała w dzieciństwie i bardzo je sobie ceni. – Mam kuchnie kaflową, więc często,  jak wiatr zawieje, to okopci mi się garnek. Biorę wtedy z popielnika popiół drzewny i wszystko się pięknie tym domywa. Popiół jest też świetny na przypalone garnki, jak nie chcemy używać chemii – radzi pani Józia.

Jeszcze jednym tajnikiem świetnej gospodyni, który nam zdradziła jest skórka po zużytej cytrynie, którą zawsze po myciu przeciera umywalkę. – Efekt jest świetny – świeci się i ładnie pachnie, a co więcej to czysta natura – podkreśla J. Sikora.

Czyste okna dodają mi powera

Babcine rady na okna bez smug

Z pewnością każda z nas ma sprawdzone i ulubione metody na mycie szyb okiennych. Sklepowe półki oferują nam szeroki wybór środków, po które przeważnie sięgamy. Do tego używamy najczęściej papierowych ręczników.
Warto jednak wypróbować kilka innych, starszych, równie skutecznych i jednocześnie tańszych sposobów na szyby bez smug,
Podstawową zasadą jest, że okien nie myjemy, gdy świeci słońce. Woda czy detergent wysychają i pozostawiają trudne do usunięcia smugi na szybie. Ponadto powinniśmy zrezygnować z mycia okien, kiedy na dworze jest mróz – szkło jest delikatniejsze, kruche i może pęknąć, poza tym woda i detergenty zamarzają na szybie.
Najodpowiedniejsza do mycia okien  będzie pogoda pochmurna, ale sucha.
Kiedy mamy już wybrany odpowiedni dzień, powinniśmy zastanowić się nad odpowiednimi preparatami.
Przy lżejszym mrozie, jeśli już koniecznie chcemy umyć okna, możemy przetrzeć szybę wodą z łyżką denaturatu.
Zamiast płynu do mycia okien możemy użyć cytryny. Do około 3 litrów wody należy dolać 4 łyżki soku z cytryny – taki roztwór szybko i skutecznie usuwa wszelki brud. Zamiast cytryny możemy też użyć octu lub denaturatu.
Gdy do wody dodamy kilka kropel gliceryny lub płynu do zmiękczania tkanin, na szybach nie będzie osadzał się kurz i skutecznie zapobiega to powstawaniu smug po deszczu.
Do mycia i polerowania okien możemy użyć starych gazet (ale uwaga, papier musi być miękki, by nie zarysował szyby). Farba drukarska zapobiega powstawaniu zacieków i smug, a poza tym są one tańsze niż papierowe ręczniki. Możemy też do polerowania wykorzystać stare nylonowe rajstopy – nylon doskonale usuwa wszelkie smugi z mytych okien.
Z bardzo mocno zabrudzonymi oknami również możemy sobie bez trudu poradzić.
Wystarczy, że najpierw natrzemy je olejem lnianym. Dopiero po godzinie zmywamy go i myjemy szyby wybranym przez nas sposobem. (za regiodom.pl)

U Barbary Kruszewskiej z Bytomia Odrzańskiego wielkanocne porządki zakończyły się przed Niedzielą Palmową. – Tak się już u nas przyjęło, że od tej niedzieli u nas już są święta. Oczywiście nie że się już gościmy, żeby broń Boże nikt tak nie pomyślał, ale wszystko już mamy posprzątane, a wszystkie stroiki, łącznie ze świątecznym gąsiorem też już na wierzchu – uśmiecha się pani Barbara, która ze swoim mężem Zygmuntem od blisko 50 lat zamieszkuje parter w jednej z bytomskich kamienic.  Z racji tego, że ich mieszkanie jest bardzo duże, bo ok. 120 metrowe, to i  porządki w ich domu są rozłożone w czasie.

– Wszystko sprzątam sukcesywnie, powoli. Same okna, których jest aż osiem, myłam od zeszłego poniedziałku do czwartku (rozmawialiśmy w piątek – dop. red). Zawsze od nich zaczynam. Do mycia okien używam tradycyjnych płynów i octu, żeby się błyszczały. Ocet zmywa tłuszcz, do tego są po takim myciu gładkie i czyste. Co ważne, nigdy nie myję ich jak świeci słońce. Zawsze, choćby nie wiem jak się umyło, to w ostrym słońcu wszystko to wysycha bardzo szybko, wręcz błyskawicznie, a smugi zostają, bo nie można nadążyć ze szmatą – opowiada B. Kruszewska. Dodaje, że w myciu okien jest coś takiego, co może nakręcić na dalsze porządki… 

– Czyste firanki i czyste okna dodają mi powera, potem już to sprzątanie idzie bardzo szybko, wtedy przyspieszam – uśmiecha się Kruszewska. – Nieraz myję dwa, czasem trzy okna dziennie. Zależy od tego, jaki mam nastrój. Jak jestem zezłoszczona, to szybko je umyję – śmieje się bytomianka.
– To pani się złości? – dopytujemy.
– Oj, nie raz! Powodów jest tyle, że byście się zdziwili…

Aż baliśmy się zapytać, dlatego dopytujemy tylko o sprzątanie. – Od okien przechodzę niżej, czyli zmiana pościeli, pranie, prasowanie, na końcu podłogi, choć oczywiście robi się to na co dzień, ale przed Wielkanocą ma to swój inny wymiar – opowiada Kruszewska.   

Nasza rozmówczyni ma ciekawą nazwę dla produktów chemicznych stosowanych do mycia naczyń. – Stosuję „państwową chemię”, jak to się śmieję mój mąż, bo tu prochu się nie wymyśli. Ale szklanki myję wodą z solą. Łyżka soli, ćwiartka wody i to jest najlepszy środek na domycie tłustych smug ze szklanek albo słoików. Polecam wszystkim czytelnikom – uśmiecha się pani Barbara.  

Zarówno u pani Józi, jak i u pani Barbary niepotrzebny był „test białej rękawiczki” żeby stwierdzić, że wszystko mają wysprzątane na tip-top. A wy, drogie Czytelniczki i Czytelnicy? Czy już możecie spojrzeć na świat przez swoje czyste okna?  Jeśli nie, podajemy kilka sposobów, także babcinych,  na wielkanocne porządki.

Anna Karasiewicz
Mariusz Pojnar

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content