Kosmiczny puchar w Stypułowie

Pogoda w sobotę była fatalna, ale nie zraziła kibiców na tyle, by nie przyjść na pucharowe starcia. Z dwóch zaplanowanych spotkań to mecz w Stypułowie wydawał się być meczem o dużym prawdopodobieństwie piłkarskich fajerwerków. Oba zespoły wiosnę w klasie B zaczęły bardzo dobrze, a dodatkowo tydzień temu w Kiełczu „The Blues” pokazali, że potrafią grać do ostatniej minuty, by walczyć o zwycięstwo.
Ale w najśmielszych przypuszczeniach nikt chyba nie spodziewał się takiego przebiegu meczu, pełnego fajerwerków, zwrotów, a do tego kraszonych takimi akcjami okołoboiskowymi, że wracając ze Stypułowa do domu nie byłem pewien, czy to wszystko wydarzyło się naprawdę.

LKP StypułówBłękitni Wierzbnica 4:3 (0:1)
Bramki: Znojek 75’, Glapka 77’, Winiarski 82’, Dudek 83’ – Żmudziński 13’ i 71’

Że będzie niecodziennie, powinienem był się spodziewać od samego początku, mianowicie nigdy wcześniej nie miałem takiej sytuacji, żeby przy wysiadaniu z samochodu tak zajechać zamaszyście w próg, żeby odpadł mi obcas. A że i tak miałem kupić słonecznik, to przy okazji w sklepie w Stypułowie wziąłem „kropelkę”, żeby nie wyjść na lumpa chodzącego w jednym bucie z obcasem, a z drugim płaskim jak mokasyn u Indianina.
– Dzień dobry. Mam prośbę, zrobiłby mi pan zdjęcie na meczu? – zagaił dość szybko na boisku człowiek ubrany w pomarańczowy plastron z napisem „służba porządkowa”. Oczywiście, że zgodziłem się zrobić i podesłać. Ale o tym nieco później, bo jest o czym.

Fatalna skuteczność LKP

W ciągu pierwszych kilku minut meczu LKP mógł prowadzić 3:0, Konrad Gabiga strzelał w 6. minucie, obronił Łukasz Jarosz. Minutę później tuż przy słupku uderzył Paweł Glapka, w 9. minucie po rzucie rożnym znów przed szansą stanął K. Gabiga, jego strzał z linii wybił głową Grzegorz Pawlak. Krótko mówiąc – kocioł.

13. minuta meczu, faul na Żmudzińskim z prawej strony boiska. Piłkę ustawia Kuba Czujwid, rzuca piękną piłkę na długi słupek, skacze do niej Żmudziński, pyk, precyzyjnie po długim, piłka tuż przy słupku w siatce. 1:0 dla gości.
Minutę później kolejna setka LKP, Mateusza Znojka zatrzymuje Ł. Jarosz, powoli wyrastający na bohatera tego meczu. W 20. minucie znów szansa K. Gabigi, Jarosz wychodzi z bramki odważnie, wkłada nogi, piszczel w piszczel, ale rywala zatrzymał. 27. minuta, strzał K. Gabigi z lewej strony, rewelacyjna interwencja Jarosza.

Kolejna okazja to szansa Błękitnych, prostopadła długa piłka na połowę rywala, Pawlak próbuje z pierwszej piłki, ale dobrze wychodzi z bramki Damian Alaszewicz i przecina strzał do bramki. Chwilę później kolejna akcja LKP, w 43. kolejna, strzał Zarównego mija bramkę Błękitnych, w 45. genialnie broni znów Jarosz, strąca końcówką palców nad poprzeczkę strzał nie do obrony.

Skuteczność „Błękitnych”? 50 procent – dwie akcje, jeden gol. Skuteczność LKP? Zero. A sytuacji bramkowych dziewięć.
W przerwie spotkanie ze „służbą porządkową” nr 2. Ale zamiast kolejnego „dzień dobry” jest „no i co tam młody”, a i humor widać po obliczu nieco poszedł w górę. W międzyczasie słyszę, jaką ksywką nazywają „służbę porządkową” kibice, ale nie wierzę w to, co słyszę, myślę, że to przecież niemożliwe. Postanawiam, że zapytam dokładnie po meczu.

Nie wymyślaj tytułów przed końcem meczu

Druga połowa. Gerard Gabiga strzela z rzutu wolnego, nad bramką. 10 minut później kolejny strzał gospodarzy, tym razem Patryk Znojek, nad bramką. 65. minuta, K. Gabiga z lewej strony strzela tuż przy słupku.

71. minuta meczu. Trzecia tak naprawdę akcja Błękitnych, wrzutka z lewej strony, głowę dostawia Piotrek Żmudziński, 2:0 dla Wierzbnicy. Jest pewna ulga, bo to Wielka Sobota, kwadrans może do końca, a najbardziej w tym deszczu i chłodzie boisz się dogrywki. Ale skoro gospodarze przez tyle czasu nie potrafili znaleźć drogi do bramki, to myślisz, że nie znajdą.

Już szukasz w głowie tytułu artykułu: „Złota głowa Żmudzińskiego”, „Traf rywala dwa razy z bańki i wejdź do finału” albo „Żmudziński: czarne włosy, złota głowa” i inne tego typu.

75. minuta. Rzut wolny gospodarzy. G. Gabiga wrzuca spod linii z prawej strony boiska, piłka trąca kogoś w polu karnym, zmienia tor lotu, mija Jarosza, spada na 4. metr, Mateusz Znojek dopycha ją z bliska do siatki.

Robi się stykowo i goście robią najgorszą rzecz, jaką mogli w tym momencie zrobić. Zamiast przytrzymać piłkę, walić po autach, trzymać rywala jak najdalej od własnej bramki, grzęzną na własnej połowie. Efekt jest dla nich fatalny, w 77. minucie Paweł Glapka zamyka akcję na lewym słupku i wślizgiem dopycha piłkę do bramki.

Kręcisz młynki z nerwów, że miał być koniec, złoty Żmuda, a tu pachnie dogrywką.

Przychodzi 82. minuta, rewelacyjny strzał gospodarzy, rewelacyjna interwencja Jarosza w bramce, ale dobitki nie jest w stanie obronić, na 3:2 trafia Oskar Winiarski, który za chwilę tonie w objęciach kolegów z zespołu, a na trybunach mamy kompletne szaleństwo.
Minutę później mamy kolejną bramkę, na 4:2 trafia Mateusz Dudek zamykając wrzutkę z prawej strony.

Tak. Błękitni prowadząc do 75. minuty 2:0 w ciągu ośmiu minut stracili cztery bramki. Tak, to się nie mieści w głowie, to jest rzecz niespotykana, nierealna, ale mecze w klasie B takie właśnie są.

Ostatnia akcja meczu, po zamieszaniu w polu karnym LKP na 4:3 ustala wynik Darek Filip. Sędzia Adam Grygorowicz sekundy później kończy spotkanie.

Dogrywka

Po meczu też działo się sporo, mimo że spotkanie się skończyło. Wróćmy do „służby porządkowej”. W trakcie meczu usłyszałem ksywkę, jakiej używano wobec tego młodzieńca, ale nie wierzyłem własnym uszom, że to jest możliwe. Postanowiłem zapytać po meczu, by mieć 100 procent pewności.

– Naprawdę, tak na ciebie wołają, taką masz ksywkę? Człowiek z plastronem „służba porządkowa mówi: tak, naprawdę mam tutaj taka ksywę.
A jaka to ksywa? Idealna do człowieka z plastronem „służba porządkowa”. Ta ksywa to – uwaga – … „Bałagan”.
Chwilę potem Adam Grygorowicz wychodząc z szatni pytał swoich kolegów sędziów, czy nie mają jednorazowej reklamówki, żeby mógł w niej schować zabłocone buty. Propozycję dostał od drugiego kibiców, który nota bene chwilę wcześniej serdecznie ściskał mi rękę i się witał podskakując przy tym w górę. Zaoferował, że da taką foliówkę sędziemu, ale za piątkę.

Takie to historie pucharowe, takie to klimaty, a wszystko w Wielką Sobotę i to kompletnie za darmo.
W drugim meczu Zorza Nowa Żabno wygrała 8:1 z Topolą Łupice. LKP i Zorza spotkają się 15 czerwca w finale pucharu Podokręgu Nowa Sól na stadionie miejskim w Nowej Soli.
Marek Grzelka

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content