Pomarańczowe dziewczyny na medal! A nawet na trzy medale!

Ogólnopolska Olimpiada Młodzieży w Judo w tym roku miała miejsce podczas minionego weekendu w Gorzowie Wlkp. Zgromadziła najlepsze polskie młode judo.

Ekipa UKS Olimp Nowa Sól z pewnością jeszcze przed zawodami miała spore szanse na sukcesy, wszak kadrowiczów w klubie jest od groma. Ale czym innym jest potencjał na papierze, a czym innym okazać się może w praniu, czyli podczas zawodów, gdzie dochodzą takie nieprzewidywalne elementy, jak dyspozycja dnia, stres, czy nie daj Bóg urazy.
Ale ostatecznie Olimp w Gorzowie spisał się – nie  bójmy się tego słowa – genialnie.

OOM tylko dla najlepszych

Żeby wziąć udział w zawodach w Gorzowie Wlkp., trzeba było się bardzo postarać o wiele wcześniej.

– Mistrzostwa Polski w kategorii juniorki i juniora młodszego są specyficznymi mistrzostwami. Najpierw zawodnicy z całej Polski walczą w Pucharze Polski, w którym za pozycje medalowe każdy region, czyli cztery województwa, dostaje dodatkowe miejsca w danej kategorii wagowej. Następnie mamy eliminację do OOM. W tym roku na eliminacjach w Żurawinie z naszego województwa dostało się dziewięcioro zawodników (siedmioro z UKS Olimp Nowa Sól, dwoje z Ipponu Kożuchów – dop. red.) – wyjaśnia zasady kwalifikacji trener UKS Olimp Darek Giedziun.

Rok temu posmakowali medali

Rok temu na identycznej rangi zawody Olimp pojechał do Elbląga. Tamte zmagania na matach zakończyli wielkim sukcesem – Mistrzostwo Polski Agaty Pałki oraz brązowe medale  Amadeusza Lewandowicza, Maćka Szoty i Patrycji Szoty. Ale trener Giedziun nie zwykł dzielić skóry na niedźwiedziu i planować przed startem, ile medali wyrwą jego podopieczni.

– Nigdy nie mówię, że któryś z moich zawodników zdobędzie medal, czy zajmie jakąś wysoką pozycję. Znam doskonale ich poziom, ale nie mogę założyć, a tym bardziej zaplanować medali na Mistrzostwach Polski. To specyficzna impreza i często jest tak, co pokazały też te Mistrzostwa, że faworyci lecą na plecy w pierwszych walkach. Tu jestem ostrożny i bardzo przesądny. Każdy ma plecy i każdy się przygotowuje do takiej imprezy. Jak  się przygotuje, jakie będzie miał losowanie, jak będą przygotowani przeciwnicy, jak posędziują sędziowie, jakie będzie samopoczucie, to jedne ze składowych, które mają wpływ na wynik – wyjaśnia D. Giedziun.

Srebro Rozalii

Pierwszego dnia stratowały kategorie cięższych dziewcząt i lżejszych chłopaków. Jakub Kubicki 50kg doszedł do walki o wejście do finału. Niestety przegrał. Następnie w dogrywce walki o miejsce trzecie musiał uznać wyższość  swojego przeciwnika. Zajął miejsce piąte.
W kat. do 70kg Startowała Rozalia Martynów. Miała tu 15 rywalek. Szła od początku jak burza. Wygrana z Jennifer Jendrzok z Czarnych Bytom, potem z Dominiką Wieczorek z Dębowca. Tak znalazła się w najlepszej czwórce.

W boju o finał spotkała się z Julią Jaroszewską z Juvenii Wrocław, zwycięstwo w tej walce dało jej awans do finału. Tu lepsza okazała się Karolina Głogowska z Czarnych Bytom. Rozalia zakończyła start ze srebrnym medalem i tytułem wicemistrzyni Polski.
– Obecnie jest najwyżej sklasyfikowaną zawodniczką w Polsce w tej kategorii wagowej. Doszła do finału. Tam spotkała się z koleżanką z kadry narodowej. Rzuciła ją ippon, przyznali wazari i niestety różnicą małego punktu przegrała złoto. Wywalczyła wicemistrzostwo Polski. W tych dwóch walkach poziom sędziowania znacząco wpłynął na wynik – mówi D. Giedziun

Tego dnia startowały też dziewczyny z Ipponu Kożuchów Gosia Wacyra i Liwia Foterek. Kategoria 57kg zawsze należała do silnych kategorii i zdobyć tutaj medal jest naprawdę ciężko. – Gosia stoczyła dwie walki, w których pokazała dobrą klasę. Liwia pierwszą walkę bardzo ładnie wygrała. Stanęła przed następną walką. Niestety do dobrze prowadzonej walce popełniła błąd i kolejna walkę miała już w repasażach. Trzecia walka, to szansa, żeby zbliżyć się do strefy medalowej. Niestety zakończyła się porażką – opisuje start dziewcząt z Ipponu, podopiecznych Grzegorza Bączykowskiego i Pawła Śliwy D. Giedziun.

Brąz Zuzanny, złoto Agaty

Drugi dzień zmagań w Gorzowie, to walki lżejszych dziewcząt i cięższych chłopców.
Szarpali się Amadeusz Lewandowicz w +90kg i Angelika Kicek w 48kg. – Obydwoje wygrali swoje pierwsze walki. Niestety kolejne dwie przegrali i zajęli siódme miejsca. Maciek Szota 66kg znalazł się w ciężkiej ćwiartce. W pierwszej walce trafił na dwukrotnego Mistrza Polski i obecnego wicemistrza Jakuba Binka z Czarnych Bytom. Po wyrównanej walce przeciwnik założył duszenie nogami i Maciek musiał się poddać.  Drugą walkę w repasażach przegrał na wazari – opowiada D. Giedziun.

Na placu boju zostały tego dnia jeszcze dwie nasze dziewczyny – Zuzanna Pietrzak w 40kg i Agata Pałka w kat. 52kg.
Zuzanna w zeszłym roku startując jako młodziczka zdobyła piąte miejsce. W tym roku, jak mówi trener Giedziun, jej nastawienie było bardzo dobre.
W swojej grupie wstępnej nowosolanka miała trzy rywalki, wygrała dwie walki i zajmując w grupie drugie miejsce awansowała dalej, do najlepszej czwórki. Jednak w boju o finał przegrała z Alicją Gowarzewską z Mysłowic, jak się okaże, późniejszą zwyciężczynią zawodów. Nowosolanka zakończyła start na miejscu trzecim i wróciła do domu z brązowym medalem.

Agata Pałka w zeszłym roku jako młodziczka wywalczyła złoto w OOM w Elblągu w kat. 48kg, po czym w Mistrzostwach Polski młodziczek w kat. 52kg stanęła też na najwyższym podium.  – Utrzymanie tytułu Mistrzyni Polski i to na swojej ziemi było wielkim wyzwaniem. Podobnie jak wszyscy w Olimpie, Agata przeszła ciężkie przygotowania. Tydzień wcześniej wraz z Rozalią startowały w Pucharze Europy w Berlinie, gdzie zakończyły swój start wynikiem 1:1. Trafić w formę i w czynniki bezpośrednio sprzyjające sukcesowi, to też odpowiednie ułożenie przygotowań dla zawodnika – mówi o przygotowaniach zawodniczki jej trener.

Walki eliminacyjne w Gorzowie Wlkp. przeszła wzorcowo, kończąc przed czasem. W tej kategorii walczyło aż 20 zawodniczek. Wygrała z Anną Szatan z Wolbromia, potem z Jezierską – Suwińską z Warszawy. W półfinale walczyła z Katarzyną Kolbusz z Czarnych Bytom. Wejście do finału Agata zakończyła dźwignią. Zwycięstwo pozwoliło jej awansować do finału. Tu miała kolejną rywalkę z Czarnych Bytom, Natalię Matejko.
 – Walka o wejście do finału i walka finałowa, to walki z zawodniczkami z Czarnych Bytom. Tam kilkunastu trenerów i kilkuset zawodników, a w Olimpie jeden trener i kilkudziesięciu zawodników oraz wspaniali rodzice – porównuje D. Giedziun.

Jak przebiegał ten finał? Był bardzo równy. – Dziewczyny bez punktu, potem dogrywka i Agata wygrywa przez shido. Zawodniczka Czarnych Bytom dostaje karę za zwieszanie się na Agacie przy ataku. Euforia. Złoto należy do Agaty z Olimpu i do lubuskiego – opowiada D. Giedziun.
Mamy trzeci medal z Mistrzostw Polski.

W klasyfikacji olimpijskiej Olimp uplasował się na trzecim miejscu w Polsce za Judo Wolbrom i Czarnymi Bytom. Dzień później nasi startowali też w Drużynowych Mistrzostwach Polski. – Nie mieliśmy pełnych składów. Musieliśmy wypożyczyć zawodników. W DMP zajęliśmy miejsca piąte. Podziękowania dla trenerów Grzesia Bączykowskiego i Damiana Lisiewicza za pomoc przy tworzeniu Drużyn – podsumowuje trener Giedziun.

Kawał drogi

Pamiętam jak dziś początki Olimpu. Kiedy z trenerem Giedziunem w sali w Nitkach, gdzie chwilę wcześniej stały maszyny do szycia, przywiercaliśmy do podłogi listwy, które miały utrzymać matę, wtedy jeszcze pożyczoną. Jak potem Giedziun targał maty z Belgii, żeby mieć swoje, własne, a nie pożyczone, jakie były  pertraktacje, by inny kolega te maty przy okazji wziął na pakę ciężarówki i przywiózł. Jak na zajęcia przychodziły zakręcone maluchy do najmłodszej grupy, przedszkolaki, które dziś kończą średnie szkoły, a niektórzy są już studentami. W dzień naboru do klubu w październiku 2002 roku pojawiło się 13 chętnych do trenowania judo osób.

Jak organizował pierwsze olimpowskie obozy – w Karkonoszach, w Tatrach, nad morzem. Klub zawsze miał trochę pod górkę, ale od zawsze jego ogromnym napędem byli rodzice zawodników i Giedziun jako trener zawsze mógł na nich liczyć. Tak jest zresztą do dzisiaj. Nie boję się zaryzykować stwierdzenia, że Olimp jest w pewnym sensie rodziną.

Klub długo pracował na swoje pierwsze poważne sukcesy na skalę ogólnopolską – medale młodzików Dawida Cicharskiego, Huberta Kostki, Ady Antczak. Z czasem tych sukcesów przybywało.

Pamiętam, jak rodził się turniej judo Olimpu, najpierw przeprowadzony w namiocie przy Parku Krasnala, dziś jeden z największych w Polsce, na który zjeżdża się pół Europy.

Kawał drogi przeszedł klub, a takie wyniki, jak choćby te z ostatnich zawodów, każą sądzić, że Olimp poszedł dobrą drogą. Gratulujemy.
Marek Grzelka

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content