Zorza Nowe Żabno z Pucharem Podokręgu! (zdjęcia)

LKP StypułówZorza Nowe Żabno 1:2 (0:1)
Bramki: Glapka 55’ – Piotr Guzior 26’ i 47’

LKP Stypułów w mijającym sezonie w klasie B Zorzę Nowe Żabno ograł dwukrotnie, jesienią 3:0, wiosną 6:1, zatem bilans z rywalem przed finałowym meczem Pucharu Polski Podokręgu Nowa Sól  miał bardzo budujący. Sęk w tym, że jak na warunki meczu, przy upalnej pogodzie, zespół ze Stypułowa przyjechał zaledwie w 13-osobowym składzie. Z drugiej strony piłkarze Zorzy nie kryli, że liderowi rozgrywek klasy B chętnie utarliby nosa i odkuli się za dwie porażki w sezonie.

Dawno już stadion w Nowej Soli nie zgromadził tak dużej publiczności, za swoimi zespołami zjechali kibice ze Stypułowa i Nowego Żabna, pokazało się tez sporo twarzy związanych nie tylko z naszą serie B, ale też zawodnicy i działacze innych klubów. Parę setek kibiców na naszym stadionie to nie jest częsty widok. Mecz, który obejrzeli w czwartek, na pewno się podobał.

Zdeterminowana Zorza, uśpiony LKP

Bardzo dobrze weszli w spotkanie piłkarze Zorzy. Już w 2. minucie dobrą okazję miał Więckiewicz, z pola karnego uderzył jednak nad poprzeczką. Cztery minuty później Wyród złapał piłkę zmierzającą w światło bramki po rzucie wolnym zespołu z Nowego Żabna. W 7. minucie Krzysztof Guzior strzelał na bramkę LKP z dystansu, w bramkę jednak nie trafił.

Trzy próby bramkowe w pięć minut pokazały, że Zorza nie zamierza brać w tym meczu jeńców i za wszelką cenę chce zacząć spotkanie od korzystnego dla siebie wyniku.

Stypułowianie pierwszą akcję, ale bardzo dobrą, mieli w 16. minucie, po rzucie rożnym w świetnej pozycji znalazł się Pytka, ale w sobie tylko znany sposób z szóstego metra strzelił wysoko nad poprzeczką bramki Pilza.

20. minuta to próba z dystansu Bazala, jednak tym razem piłka znów minęła światło bramki LKP. W 25. minucie Hamera dobrze uderzył na bramkę Zorzy z narożnika pola karnego, mierzył po długim słupku, ale ostatecznie strzał okazał się niecelny.

Zorza w końcu dopięła swego w 26. minucie meczu. Ciekawa wrzutka wzdłuż bramki LKP, na długim słupku wyrasta jak spod ziemi Piotr Guzior, mimo prawie zerowego kąta uderza głową idealnie po długim słupku i piłka wpada do bramki.

Trzy minuty później powinno być 2:0, Więckiewicz świetnie się urwał obrońcy, wyszedł na czystą pozycję, położył na ziemi Wyroda, choć piłka lekko mu uciekła oddał strzał do pustej bramki, ale piłkę w ostatniej chwili wybił obrońca LKP. W 35’  Zorza miała kolejną świetną okazję, piłka z głębi pola spada w polu karnym przed Krzystofem Guziorem, ten sięga piłki, oddaje strzał, ale blokuje to obrońca ratując LKP przed stratą drugiej bramki. Tuż przed przerwą znów trafić mógł jeszcze dla Zorzy K. Guzior, ale piłkę po raz kolejny zablokował jeden z obrońców LKP.

Gdyby ta połowa skończyła się wynikiem 3:0 dla Zorzy, nikt nie byłby zdziwiony. Zespół zagrał bardzo otwartą i ofensywną piłkę, a rywal ze Stypułowa grał zaskakująco mało odważnie, po prostu te pierwsze 45 minut przespał nie oddając nawet strzału w światło bramki.
Ale LKP to jeden z najlepiej przygotowanych fizycznie zespołów w naszej serie B, niejednokrotnie pokazywał, że drugimi połowami potrafi odwrócić losy meczu.

Cios na wejście

Po rundzie, kiedy zbiera się bomby za bombą, kiedy jest się ewidentnie słabszym, niektórzy bokserzy po gongu obwieszczającym drugie starcie wychodzą naładowani agresją i determinacją, by pokazać, na co ich faktycznie stać. LKP też na drugą połowę z takim zamiarem wyszedł. I co? I tuż po gwizdku dostał od razu ogłuszającą bombę od rywala. Rzut wolny Zorzy, świetna, podwieszona piłka ląduje w polu karnym na głowie Piotra Guziora, ten trafia ją idealnie i wykorzystując fakt, że Wyród był o krok za daleko od linii, lobem pakuje piłkę pod poprzeczkę.

Mistrz klasy B jednak broni nie składa, od tego momentu do końca spotkania będzie nacierał na rywala ze zdwojoną siłą, by zmienić losy meczu.
W 51. minucie bardzo dobrze uderza Hamera po solowej akcji, Pilz jakimś cudem broni nogami. W końcu pada gol kontaktowy. Rzut wolny wykonuje Paweł Glapka, uderza przepięknie, piłka grzęźnie w siatce. Dużo czasu do końca, więc Zorza wydawała się być w zasięgu.
Piłkarze z Nowego Żabna szybko zaczęli słabnąć. Przez kolejne 20 minut nie wyszli praktycznie na połowę rywala, ale i LKP nie potrafił znaleźć sposobu, jak do Zorzy się dobrać.

W 70. minucie miała miejsce jedna z nielicznych, ale bardzo groźnych kontr Zorzy. Piotr Guzior uderzył, po rykoszecie piłka o centymetry minęła słupek bramki LKP. Kolejne 10 minut ataków LKP, a potem znów zabójcza kontra, znów Więckiewicz, znów czysta pozycja, ale znów niecelnie.
Ostatnie 14 minut, bo cztery doliczył sędzia Krystian Urbański, to rozpaczliwe próby wyrównania ze strony LKP, by doczekać dogrywki. Dużo sytuacji, dużo prób, jak choćby ta, kiedy po zamieszaniu z siedmiu metrów strzelał Hołowaty, kiedy już wszyscy widzieli tę piłkę w bramce, ale świetnie wybronił Adam Kowalski, który w międzyczasie zmienił na bramce Pilza. Ekipa Zorzy odczuwała już trudy meczu, pojawiły się skurcze, bronili się rozpaczliwie, ale co najważniejsze – skutecznie. Przez cały mecz w defensywie klasę pokazali Podgórski i Adamczyk i to także dzięki ich bardzo dobrej postawie po ostatnim gwizdku zawodnicy Zorzy mogli unieść ręce w górę i zatańczyć na środku boiska.

Zwycięzcy i pokonani z rąk Dariusza Kawszyna, szefa nowosolskiego Podokręgu, otrzymali pamiątkowy puchar. Andrzej Graczyk, dyrektor biura Lubuskiego Związku Piłki Nożnej nagrodził zespoły kompletami piłek meczowych a bramkarzy obu zespołów wyróżnił świetnymi strojami bramkarskimi.

– Przepraszamy za te wyzwiska i faule, ale wiecie, walka to walka – mówili po meczu piłkarze Zorzy do swoich rywali. Potem wszyscy jednak przybili sobie koleżeńskie piątki.
Co ciekawe, oba zespoły wywalczyły awans do pucharowych rozgrywek na kolejnym szczeblu.
– Życzę wam, żebyście w tym pucharze mieli taką przygodę, jaką miał Mieszko Konotop, który doszedł do lubuskiego finału – mówił na koniec Andrzej Graczyk, na co Krzysiek Podgórski dodał, że te życzenia zwycięstwa w pucharze będą trudne, bo przecież oba zespoły grające w czwartek w Nowej Soli wygrać go nie mogą…
Marek Grzelka

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content