Ewa Boś: Kickboxing jest dla mnie piękną przygodą

Nowosolanka zdobyła brązowy medal Mistrzostw Świata podczas turnieju w stolicy Węgier. – Reprezentowanie barw Polski jest dla mnie ogromnym wyróżnieniem i osobistym sukcesem – podkreśla Boś w rozmowie z „Tygodnikiem Krąg”. I zapowiada, że ostatniego słowa w swojej karierze jeszcze nie wyrzekła

Lista sukcesów Ewy Boś w K-1 jest okazała. Na koncie ma m.in. obronione Mistrzostwo Polski w tym roku i Puchar Świata w Austrii z 2015. W tym samym roku odpadła z MŚ w Serbii w ćwierćfinale, na tymże etapie zakończyła się też jej przygoda z Mistrzostwami Europy w Mariborze w 2016 r.

W listopadzie br. Boś walczyła podczas Mistrzostw Świata w Budapeszcie. W kategorii do 48 kg zdobyła brązowy medal.

Na co dzień nasza fighterka trenuje w SKF Boxing Zielona Góra. Pracuje w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej w Nowej Soli.

Mateusz Pojnar: Jak wyglądały Twoje przygotowania do mistrzostw? Pojechałaś na nie dzięki rewelacyjnemu występowi w marcu na Mistrzostwach Polski. Ten turniej wygrałaś.

Ewa Boś: Główne przygotowania odbywały się w klubie pod okiem trenera i na zgrupowaniach kadry K-1 w Zakopanem i Wiśle.

Właściwie te moje przygotowania zaczęły się już na początku roku. Wtedy trenowaliśmy przed Mistrzostwami Polski w K-1, o których wspomniałeś. Celem było po prostu wygrać tę imprezę i dać dobre walki. I tak się stało. To była zasługa dobrze przygotowanego planu treningowego i mentalnego nastawienia. Nie mogę zapomnieć o kolegach z klubu, z którymi sparowałam i bezpośrednio przygotowywałam się pod K-1.

Czułam w marcu dużą presję, bo wiedziałam, że o wyjeździe na Mistrzostwa Świata w Budapeszcie zadecyduje właśnie ten turniej. Niestety, w tym roku nie startowałam w innych turniejach międzynarodowych. Nie ze swojej winy, nie dostałam powołania z kadry, a udział na własny koszt jest bardzo drogi. Wyjazd na taki turniej to kwota rzędu 2 tys. zł, dlatego tym bardziej wiedziałam, że muszę dobrze wypaść, najlepiej ze wszystkich. I myślę, że tak było, trenerzy kadry byli zadowoleni, wygrałam każdą ze swoich walk bezsprzecznie i wysoko na punkty.

To przejdźmy już do turnieju w Budapeszcie. Żeby zdobyć medal, musiałaś stoczyć tylko jedną walkę. Dlaczego?

Tak, można powiedzieć, że niestety tylko jedną. Jadąc na turniej wiedziałam, że w mojej kategorii wagowej jest sześć zawodniczek, ostatecznie przyjechały tylko cztery. W tej kategorii zarówno w Polsce, jak i na świecie nie ma dużej obsady. To jest specyfika tej wagi. Cztery zawodniczki to już dużo, rzadko się zdarza, żeby było więcej.

Ubolewam nad tym, bo bardziej wartościowy jest turniej, w którym musisz stoczyć kilka walk, żeby dojść do finału, ale to już nie zależy ode mnie. Więc na mistrzostwach stoczyłam tylko jedną walkę, ale już sam udział i reprezentowanie barw Polski jest dla mnie ogromnym wyróżnieniem i osobistym sukcesem.

Walczyłaś z nie byle kim – z Serbką, która w 2015 r. zdobyła tytuł Mistrzyni Świata.

Wtedy też została najlepszą zawodniczką turnieju bez podziału na kategorie wagowe.

Wiedziałam, że to wymagająca, bardziej doświadczona ode mnie zawodniczka, mimo to starałam się o tym nie myśleć i nie deprymować się jej sukcesami. Ale świadomość, że walczysz z Mistrzem, ma ogromny wpływ na charakter walki.

Czego się spodziewałaś po tym pojedynku? Jaki był gameplan?

Oglądałam walki mojej przeciwniczki i wiedziałam, że walczy w dystansie i zdobywa punkty z kontry, ja natomiast preferuję ofensywny styl walki i wolę od razu narzucić swoje tempo.

Spodziewałam się, ze Serbka nie będzie pierwsza atakować – i tak było. Pierwsza runda była dość nerwowa, nie wiedziałam do końca, czego mogę się spodziewać po mojej przeciwniczce i ta runda zakończyła się na jej korzyść. Drugą rundę przechyliłam na moją stronę, w trzeciej Serbka była celniejsza ode mnie i to ona ostatecznie wygrała.

Moja taktyka opierała się tylko na analizie oglądanych walk, a to nie wystarczy. Oczywiście zmienialiśmy z narożnikiem taktykę w trakcie walki, ale trzeba pamiętać, że przeciwnik też na bieżąco zmienia swój plan na pojedynek.

Mówiłaś mi wcześniej, że żałujesz trochę, że ten medal nie jest innego koloru. Patrząc na chłodno – jest niedosyt?

Po przegranej zawsze jest taka myśl, że mogło się lepiej zawalczyć. Bezpośrednio po mojej walce na mistrzostwach byłam zadowolona, uważałam i nadal uważam, że dałam siebie wszystko i zrobiłam wszystko to, co wtedy mogłam zrobić.

Natomiast kiedy emocje opadły i na chłodno przeanalizowałam tę walkę, to już wiedziałam, że popełniłam kilka błędów, które z całą pewnością mogę w przyszłości poprawić. Nad tym będę pracować. Nie zamierzam się usprawiedliwiać, bo uważam, że w tym roku zrobiłam duży postęp i cały czas się rozwijam jako zawodniczka, jednak miałam świadomość, że to będzie trudna walka i moja przeciwniczka tanio skóry nie sprzeda. Pierwszy raz walczyłam z fighterką takiej klasy i wiem, że mogę z nimi konkurować i teraz tylko z takimi zawodniczkami chcę walczyć.

Polska kadra w ogóle zaliczyła superstart w Budapeszcie. Zdobyliśmy 31 medali, w tym 12 złotych.

To najlepszy start polskiej reprezentacji w historii. Warto podkreślić, że wielu spośród naszych zawodników to byli debiutanci, tzn. startowali pierwszy raz Mistrzostwach Świata. Dwóch z takich debiutantów zdobyło tytuł.

Pozostali również wypadli rewelacyjnie, mieli ciężkie walki, bo tutaj każdy przeciwnik jest wymagający i zdarza się, że już w pierwszym starciu trafiasz na Mistrza Świata.

Na takim turnieju nie ma łatwych walk, do tego dochodzi stres, presja i oczywiście inne czynniki, jak utrzymanie wagi, zmęczenie samym turniejem i oczekiwanie nawet po kilka dni na swój pojedynek.

Rodzina, przyjaciele i znajomi na pewno są szczęśliwi z tego brązu.

Kibicowali mi, odkąd tylko się dowiedzieli, że jadę na mistrzostwa. Koleżanki z pracy są pod wrażeniem, że uprawiam taką dyscyplinę sportu i to one są moimi największymi kibickami. Cały czas mnie dopingują i chyba cieszą się bardziej ode mnie z moich wygranych (śmiech). Z kolei ja podchodzę krytycznie do swoich osiągnięć i raczej nie chwalę się na forum.

Wspominasz o koleżankach z pracy. Pracujesz na co dzień w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej. Na treningach i podczas walk siejesz zniszczenie u rywalek, a na co dzień niesiesz pomoc pracując w MOPS. Da się to połączyć, jak ty to robisz?

To wymaga dobrego zorganizowania czasu i dyscypliny. Mam rzeczywiście mało czasu wolnego dla siebie, ale nie traktuję treningów jako poświęcenia – to moja pasja i trenuję z przyjemnością.

Wiadomo, że wymaga to pewnych wyrzeczeń i ograniczeń, ale jeśli chcesz osiągnąć sukces, to musisz przekraczać granice i sięgać ponad swoje możliwości, starać się o więcej i starać się bardziej niż inni.

To w takim razie jakie są twoje najbliższe sportowe marzenia i cele? Co będzie kolejnym wyzwaniem?

Każdy trening jest dla mnie wyzwaniem. Ale też cenną lekcją, środkiem do osiągnięcia wymarzonego celu, jakim jest najpierw Mistrzostwo Polski, a potem Mistrzostwo Europy, a może i Świata, jeżeli będę jeszcze startować. Kolejne MŚ dopiero za dwa lata, a do tego czasu wiele może zmienić się w moim życiu.

Póki co nie kończę definitywnie kariery sportowej, jeśli w ogóle możemy o takiej mówić, bo dla mnie kickboxing jest piękną przygodą, dzięki której wiele nauczyłam się o samej sobie, ale poważne deklaracje w tej kwestii podejmę dopiero z początkiem nowego roku.

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Mateusz Pojnar

Aktualności, sport

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content