Korona i Arka z kompletem punktów

1. kolejkę IV ligi w sezonie 2018/2019 dobrze będą wspominać w Nowej Soli i Kożuchowie. Arka pokonała na wyjeździe Polonię Słubice 2:0, Korona pewnie zwyciężyła 3:0 w Szprotawie. Odra Bytom Odrzański dwa gole straciła w samej końcówce, przegrała 3:1 w Zbąszynku

Wielu zastanawiało się, jak wystartuje Arka Nowa Sól po połączeniu z Amatorem Bobrowniki. Okazało się, że zawodnicy, którzy wrócili po latach do Arki, byli kluczowi. Gole dla nas strzelali Tomasz Rozynek i Gracjan Walter. Nowosolscy piłkarze prowadzili do przerwy 1:0, mieli też sytuacje, by podwyższyć wynik w pierwszej części. W drugiej strzelili najpierw na 2:0, ale sędzia gola nie uznał. Podwyższył Walter w samej końcówce.

– Tak jak się spodziewaliśmy, to był trudny dla nas mecz – ocenia spotkanie z Polonią Grzegorz Kopernicki, szkoleniowiec Arki. – Słubice jak na beniaminka postawiły się bardzo mocno. Grali przede wszystkim ambitnie, bardzo dużo biegali. W drugiej połowie musieliśmy trochę cierpieć przez to, że wycofaliśmy się i nie graliśmy tak, jak powinniśmy, chociaż mimo wszystko to my stwarzaliśmy sobie klarowne sytuacje. Rywale mieli w zasadzie jedną w pierwszej połowie. Tyle że mieli dużo stałych fragmentów gry i z naszej strony była niepotrzebna nerwówka przez całą drugą połowę.

Rewelacyjny pierwszy mecz zaliczyli zawodnicy Korony Kożuchów. Wygrali 3:0 na wyjeździe ze Sprotavią Szprotawa. Dla nas trafiali Łukasz Cygan, Jakub Czerniawski i Dawid Cieśla. – Dobrze nam ten mecz się ułożył, potrafiliśmy odpowiednio zarządzać czasem, jeśli chodzi o wydarzenia boiskowe – podkreśla Michał Kowbel, trener Korony. – Z przebiegu meczu na trzy punkty zasłużyliśmy. Pierwszego gola strzeliliśmy po stałym fragmencie około 30. minuty, później trafialiśmy już w drugiej części. Wynik może sugerować, że to był łatwy mecz, ale on tak nie wyglądał. Do pierwszej bramki był otwarty, 20-25 minut drugiej połowy to był kluczowy czas, kiedy dobrze kontrolowaliśmy to spotkanie.

Odra Bytom Odrzański na inaugurację musiała uznać wyższość gospodarzy ze Zbąszynka, choć bytomianie prowadzili 1:0. Goście strzelili na 1:1, a następne dwie bramki wsadzili Odrze w doliczonym czasie gry…

W pierwszej części Syrena cofnęła się na swoją połowę, czekała na kontry. Zespół z Bytomia próbował ataku pozycyjnego, ale wdzierała się niedokładność. – Udało nam się strzelić po rzucie rożnym, dobrze zamknął akcję Mykyta Loboda. Pod koniec tej części Maciek Konsewicz miał sytuację sam na sam, gdyby dogrywał do lepiej ustawionego kolegi, pewnie byłoby 2:0. Ale wiadomo – instynkt napastnika, próbował sam to kończyć i przestrzelił – wspomina Henryk Mazurkiewicz, trener Odry. – Po przerwie trochę cofnęliśmy się, próbowaliśmy kontratakować, Syrena ruszyła do przodu. I znowu wtedy zrobiliśmy kontrę, mieliśmy akcję dwa na jeden, ale Maciek Konsewicz nie strzelił.

W 78. Syrena wyrównała, w polu karnym ręką przypadkowo zagrał Marceli Borowiecki, zespół ze Zbąszynka wykorzystał jedenastkę. – Zamiast uszanować ten punkt, podświadomie ruszyliśmy do ataku, żeby to wygrać. W 91. minucie zdarzyła nam się seria błędów, nie przerwaliśmy kontry, a należało to zrobić choćby i faulem i straciliśmy gola na 2:1 – mówi Henryk Mazurkiewicz.

Syrena miała jeszcze jednego karnego w ostatnich sekundach, podwyższyła na 3:1. – Tak naprawdę jest niedosyt, bo właściwie Syrena tego nie wygrała, tylko my przegraliśmy z braku doświadczenia i poszanowania wyniku. Z przebiegu całego meczu remis nam się należał. Chcieliśmy wygrać, a chytry dwa razy traci. Zawodnicy zaangażowali się w grę, było jeszcze trochę niedokładności, do tego byliśmy osłabieni brakiem Lewandowskiego, Olczyka i Karbowiaka, którzy nie dojechali z wakacji – podkreśla trener Odry.

Reszta wyników na str. 39.

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Mateusz Pojnar

Aktualności, sport

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content