Wiktor Zasowski: Nowa Sól daje mi lekcję życia [ROZMOWA]

Z Wiktorem Zasowskim, trenerem Astry, rozmawiamy o zakończonym sezonie, refleksjach na temat pracy z nowosolskimi siatkarzami i planach na kolejne rozdanie

Monika Owczarek: Doszedł pan już do siebie po play-offach z Żaganiem?

Wiktor Zasowski: Tak, doszedłem już do siebie psychicznie. To był dla mnie duży wysiłek emocjonalny, szczególnie ostatnie mecze w play-offach. Niestety, minimalnie przegraliśmy. Gdybyśmy Żagań pokonali, to bylibyśmy wciąż w sezonie.

Za nami duże emocje, bo to był rywal, o którym od początku wiedzieliśmy, że postawi wysoko poprzeczkę, solidny opór. Decydować miały detale i tak się stało. Gdzieś z tyłu głowy wiedzieliśmy, że w lepszym położeniu był Sobieski, bo zaczynał u siebie. Chociaż udało nam się ich przełamać. Podbudowaliśmy się mentalnie i byliśmy mocniejsi.

Z większą pewnością siebie przystąpiliśmy do spotkań na własnym parkiecie. Kluczowy dla nas był trzeci mecz, który w tie-breaku przegraliśmy. Mieliśmy duże szanse, bo z czterech naszych piłek, które były w górze, mogliśmy przynajmniej dwie skończyć na naszą korzyść.

Wtedy spotkanie byłoby inne. Prawem serii ostatni mecz w Żaganiu był dla Sobieskiego.

Zabrakło nam lidera, który by pociągnął Koliberki mocniej w ataku. Punktowali nasi liderzy atakujący, ale to było za mało. Punktowaliśmy na 50 procentach, czasami na 30. Po drugiej stronie było trzech zawodników, którzy byli skuteczniejsi. Zabrakło nam doświadczenia i boiskowej zawziętości, zwłaszcza w trzecim meczu w Nowej Soli. Dla mnie to porażka sportowa, ale też duża nauka na przyszłość. Jednak wiem, że za chwilę to my będziemy kroczyć dalej.

Jakie ma pan refleksje po zakończonym sezonie? Jak silna jest Astra?

Wstępne wnioski są wyciągnięte. Myślę, że kibice też widzą, gdzie mamy największe problemy. Będziemy nasz zespół wzmacniać. W kolejnym rozdaniu musimy zdecydowanie wygrywać pojedynki i walczyć o awans do I ligi. Trzeba sobie powiedzieć wprost, że Astra na to zasługuje. Mamy sportowo wszystko, co nam potrzebne, żeby iść po najwyższe cele.

Rusza budowa hali, w której nasi siatkarze powinni rozgrywać mecze o najwyższe stawki. Nie ma wytłumaczenia niczym: ani formą, ani koronawirusem. Klub jest tak poukładany, że czas na dociśnięcie gazu.

Po rozmowie z prezesem wiemy, gdzie mamy słabsze ogniwa. Potrzebujemy wzmocnień i na pewno będziemy ich szukać na pozycji środkowego bloku, atakującego czy przyjmującego, który wzmocni naszą pewność gry w przypadku ciężkich piłek. Będziemy stawiać na liderów, bo tego potrzebujemy. Może dołączy doświadczony rozgrywający. Dzisiaj nie można jeszcze mówić o nazwiskach, bo sezon się nie skończył. Najlepsi zawodnicy wciąż grają. Czekamy, aż się zakończą rozgrywki. Musimy sobie jeszcze dać chwilkę. Wiemy, nad czym pracować personalnie, z play-offów wyciągnęliśmy wnioski. Nie będziemy siebie okłamywać, bo jeśli ma się jaja i chce się osiągnąć sukces, to trzeba na niego ciężko pracować i nie ma sentymentów.

Do Nowej Soli przyszedłem z misją i tę misję chcę zrealizować. Sam dużo pracowałem i najlepiej wiem, że jeśli dochodzi do rywalizacji sportowej, to trzeba dawać z siebie wszystko. Astra potrzebuje dziś jakości.

Dotychczas grał pan w Zielonej Górze. Z tamtejszym zespołem jest związana cała pana sportowa historia. Teraz ma pan za sobą pierwszy nowosolski rok. Ciężko było?

Musiałem w Nowej Soli stwardnieć i okrzepnąć. W Zielonej Górze nie było takiego zainteresowania siatkówką jak tutaj. Czytałem komentarze w mediach społecznościowych i czasami mnie bolały. Dzisiaj już wiem, że nie trzeba się nakręcać, tylko robić swoje.

Robię wszystko, żeby się samodoskonalić. W najbliższym czasie planuję udział w szkoleniach, w których dowiem się więcej. Trzeba się uczyć od najlepszych. Teraz mam czas, gdy mogę zbierać myśli, układać nowy zespół. Za mną doświadczenie, którego nikt by mi nie dał. To był z pewnością trudny rok. Nie był to czas płynny. Wciąż po drodze wielkie niewiadome. Liczyłem na przejście do turnieju półfinałowego i czuję niedosyt.

Jak to w życiu – są plusy i minusy minionego sezonu. Tych plusów było zdecydowanie więcej, ale na końcu drogi zawsze jest wynik. Kadrowo byliśmy na świetnym poziomie, a mimo tego coś nie wyszło. Wyciągamy wnioski i jedziemy dalej.

Nowa Sól daje mi wielką lekcję życia. Chcę kibicom i klubowi dać radość z awansu i to mój cel na kolejne miesiące. Poznałem mieszkańców Nowej Soli i samo miasto, znam już nawet topografię. Potrafię wszędzie trafić [uśmiech].

Spotkałem się z wielką sympatią ludzi działających na rzecz siatkówki. Zżyłem się z klubem. Astra mi zaufała i dała wielką możliwość rozwoju. Chcę dać Astrze z siebie jak najwięcej.

Na temat składu zespołu na nowy sezon dowiemy się czegoś pewnie za kilka tygodni?

Działamy i podpatrujemy. Praca lubi ciszę. Przed nami rozmowy z naszymi zawodnikami. Mam nadzieję, że z większością dojdziemy do porozumienia. O kilku nowych graczy musimy powalczyć.

Cieszę się, że w Nowej Soli od najmłodszych kategorii wiekowych jest duże zainteresowanie siatkówką. Nowa Sól potrzebuje wychowanków, takich zawodników jak Dawid Witkiewicz, Alan Goltz, Wojtek Lis. Liczymy na solidne zaplecze naszej młodzieży.

Najważniejsze, żeby najlepszych przytrzymać w klubie. Wiadomo, dla młodzieży najlepszą reklamą jest wynik sportowy i ciężka praca starszego zespołu. Może w przyszłości nie będziemy musieli rozglądać się za wzmocnieniami na zewnątrz.

E-WYDANIE TYGODNIKA KRĄG

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content