Tomasz Rozynek: Chcę odejść do Odry, ale Dozamet mnie blokuje [ROZMOWA]

Kibice pytają, gdzie wiosną zagra Tomasz Rozynek. – Trener Dozametu mnie nie chce, klub żąda za mnie pieniędzy i grozi mi zawieszeniem. To co ja mam teraz zrobić? – rozkłada ręce rozgoryczony piłkarz

Mateusz Pojnar: Od czego zaczął się twój konflikt z trenerem Dozametu Mateuszem Reimannem?

Tomasz Rozynek: Poinformowałem trenera i zarząd o tym, że za trzy tygodnie mam rodzinne wydarzenie – chrzest córeczki. Liczyłem, że mecz z Ochlą, który miał się odbyć tego samego dnia, zostanie przez klub przełożony. Później się dowiedziałem, że nie było nawet takiej inicjatywy, żeby go przełożyć. To było na zasadzie: nie dzwonimy, bo i tak Ochla się nie zgodzi.

W tygodniu, który nadszedł po meczu z Zorzą, przyszedłem na jeden trening. Na kolejnych dwóch nie byłem.

Dlaczego?

Bo mam taką a nie inną pracę – moja firma wygrała spory przetarg i musiałem pracować od rana do wieczora, żeby zrealizować zadanie.
I koniec końców na kolejny mecz w ogóle nie zostałem powołany do kadry. A są zawodnicy, którzy pracują na zmiany, czasem nie ma ich przez cały tydzień i nie tylko są powoływani na mecz, ale wychodzą w pierwszym składzie. Tylko żeby było jasne: ja nie mam pretensji do tych piłkarzy, moich kolegów. Chodzi o zobrazowanie sytuacji.

A do trenera i klubu czujesz żal?

Wielki, bo nie jestem w tym klubie od dwóch lat, tylko zacząłem tutaj trenować jako 7-latek.

Dlatego tak – jest duży żal. Bo człowiek, który w klubie jest pół roku, usuwa mnie z zespołu.

Trener Dozametu mnie nie chce, klub żąda za mnie pieniędzy i grozi mi zawieszeniem, bo zagrałem po obozie w sparingu Odry Bytom Odrzański. To co ja mam teraz zrobić? Skoro Dozamet chce budować swoją markę, to musi szanować ludzi wokół.
Zresztą zostałem już usunięty również z naszej drużynowej grupy na Facebooku… Powiem ci szczerze, że jak o tym mówię, to chce mi się płakać [Tomasz się wzrusza]. Zostawiłem tutaj dużo serca i zdrowia. Dla klubu, dla kolegów.

W ostatnich tygodniach Dozamet dzwonił do innych zawodników, ale do mnie nikt nie wykonał telefonu. I teraz wychodzi tak, że z klubu, który mnie nie chce, nie mogę odejść do klubu, który zaproponował mi współpracę.

Jak z Arki robiono Dozamet, to nie było tak, że wszyscy chcieli tutaj zostać. Wręcz przeciwnie. Wtedy praktycznie jako pierwszy powiedziałem, że zostaję, podpisałem deklarację do połowy 2022 r. i za mną poszli inni koledzy. O tym się już nie pamięta.

Teraz chciałbyś spróbować w bytomskiej Odrze.

Dokładnie, ale tak naprawdę dzwoniły do mnie też inne kluby z całej okolicy, nawet z Dolnego Śląska. Odra była najbardziej konkretna, zaprosiła mnie na obóz. Dozamet zgodził się, żebym pojechał.

W Kołobrzegu było świetnie, chłopaki miło mnie przyjęli. Bardzo dobrze czuję się w Odrze. Rozmawiałem z jej prezesem, trenerami i są ze mnie zadowoleni. Trenera Tychowskiego znałem dosłownie od tygodnia, ale zaprosił mnie na fajną, osobistą rozmowę. W Nowej Soli tego zabrakło.

Czego teraz oczekujesz od Dozametu?

Mam 33 lata, jak na piłkarza to już całkiem sporo. Dlatego po prostu chcę grać w piłkę, bo kocham to robić. W Dozamecie nie ma dla mnie miejsca, więc liczę na to, by klub pozwolił mi odejść do Bytomia. Chcę odejść do Odry, ale Dozamet mnie blokuje. Po złości.

Nie zrobiłem wobec klubu niczego złego, a teraz słyszę, że rozważana jest opcja zawieszenia mnie. Dla mnie takie zawieszenie to byłby dramat.

Nie chcę z nikim walczyć. Chcę kontynuować swoją przygodę z piłką nożną.

Jeśli KSD cię nie puści, to i tak nie będziesz tutaj grał?

Tak, podjąłem już decyzję. Na pewno kiedyś chciałbym jeszcze zagrać w Nowej Soli, ale wtedy, gdy zmieni się tu otoczenie.

Dozamet chce za ciebie kasę?

4 tysiące złotych, a za Przemka Krajewskiego, który też chce odejść – jeszcze więcej.

Wiesz, co mnie najbardziej boli? Że to nie jest pierwszy raz, kiedy nowosolski klub mnie blokuje. Bo lata temu miałem propozycję ze Śląska Wrocław. Trzeba było tylko podpisać papier, ale klub zawołał za mnie jakąś dużą kwotę.

Usłyszałem, że teraz mogę odejść np. do Przyborowa czy Siedliska, bo rzekomo nawiązali z tamtejszymi klubami współpracę. A do Bytomia Odrzańskiego czy Kożuchowa – już nie. Ale przecież Przyborów i Bytom grają w tej samej lidze.

Nie może być tak, że ktoś mi wytycza jakąś ścieżkę, podejmuje za mnie decyzje.

Nie chodzi o publiczne pranie brudów. Chcę, żeby umożliwiono mi odejście tam, gdzie chcę pójść. Tylko tyle. Nie wyszedłem sam z tego klubu, tylko mnie wyrzucono.

E-WYDANIE TYGODNIKA KRĄG

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Mateusz Pojnar

Aktualności, sport

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content