XXXIV Półmaraton Solan w oczach uczestników

Paweł Bajran (8. miejsce M, 3m. M30, czas 1:17:28)

Zawody w swoim mieście i przed swoją publicznością zawsze mają dla mnie wysoka rangę i podchodzę do nich inaczej niż do pozostałych biegów, w których startuję.Jeśli chodzi o mój start, jak na warunki pogodowe, jakie panowały podczas biegu, to swój start oceniam całkiem dobrze, aczkolwiek oczekiwałem od siebie trochę lepszego wyniku.
Bardzo dużym atutem trasy jest bardzo dobra i równa nawierzchnia na 99% jej długości, organizacyjnie było całkiem nieźle, szczególnie jeżeli chodzi o zaopatrzenie w wodę i trzy kurtyny wodne na trasie, dwa takie małe niedociągnięcia to brak wody dla biegaczy bezpośrednio na mecie, co przy panujących warunkach pogodowych nie powinno się zdarzyć ale po mojej interwencji woda została przyniesiona. Drugim małym minusem było zabezpieczenie trasy w niektórych miejscach bo zdarzało się że na trasę biegu były wpuszczane samochody prawie że pod nogi zawodników.
Największe podziękowania należą się kibicom, których nie odstraszył upał i zgromadziło ich się całkiem sporo na całej długości trasy i też chętnie pomagali przetrwać biegaczom trudy biegu podając wodę poza wyznaczonymi punktami.
Na zakończenie chciałbym zaapelować, żeby organizatorzy biegu pochylili się nad treścią regulaminu dotyczącego biegu i dopracowali jego treść na tyle, aby nie doprowadzała do niejasnych i często krzywdzących sytuacji przy ustalaniu kolejności zawodników w kategorii „Mistrzostwa Powiatu Nowosolskiego”.

Wioletta Paduszyńska (3. miejsce K, 2m. K30, czas 1:22:05)

Pierwszy raz w Nowej Soli wystartowałam w 2013 roku, zajęłam wtedy 4. miejsce w klasyfikacji generalnej kobiet z czasem 1:25:34, do tego biegu namówiła mnie koleżanka przekonując, że w Nowej Soli jest szybka trasa i można zrobić życiówkę. Faktycznie trasa biegu bardzo mi się spodobała, była płaska i szybka, dlatego też postanowiłam że za rok na pewno wystartuję. Tak też się stało, wystartowałam także w 2014 r. aby poprawić życiówkę trasy, oczywiście się udało poprawić czas, nabiegałam wtedy 1:24:27.
Z roku na rok z chęcią wracam do Nowej Soli, oczywiście po życiówki trasy. Tegoroczny bieg zaliczam do udanych, mimo upału który towarzyszył nam na trasie, jestem zadowolona z wyniku 1:22:05. Jest to najlepszy czas, jaki osiągnęłam dotychczas na trasie w Nowej Soli. Co do organizacji biegu, to daję wielkiego plusa, wszystko przeprowadzono sprawnie, bez kolejek, uważam że na trasie wody było wystarczająco, dodatkowo zraszacze to bardzo dobry pomysł. Co do podsumowania biegu, aby ceremonia odbywała się w parku krasnala, jest to na pewno duży plus dla biegaczy z rodzinami. Dzieci mają wspaniałą zabawę na placach zabaw. Za rok na pewno wystartuję i mam nadzieję, że uda mi się poprawić rekord życiowy.

Adam Marysiak (3. miejsce M, 2m. M20, czas 1:14:54)

Zawody w Nowej Soli rangę miały dla mnie wysoką i zawsze chciałem stanąć na podium w solanie. Trasa płaska, szybka, lecz w taką pogodę to upał zawsze rozdaje minuty. Organizacja tegorocznego biegu była według mnie bardzo dobra, można śmiało powiedzieć, że najlepsi kibice są w Nowej Soli. Chciałbym podziękować trenerowi Ryszardowi Biesiadzie oraz placepark i 34bkpnc.   

Maciej Koszela (kibice Team Zacisze na strefie – złoty medal, rekord biegu)

Jeden z naszych sąsiadów – Adam – biega od dłuższego czasu i to dla niego głównie była ta cała akcja, lecz nie tylko. Kilka edycji wcześniej z naszej ulicy pobiegło czterech sąsiadów Mateusz, Adam, Bogdan i ja. Wiedzieliśmy, co to znaczy gorączka, strefa przemysłowa i ten długi odcinek, na którym jest bardzo mało kibiców. Cel był bardzo prosty: zagrzewać, choć to nie najlepsze słowo przy tym upale, jaki był w sobotę do biegu. Motywować i zachęcać do kontynuowania biegu, nawadniać wodą mineralną, która była specjalnie chłodzona przez naszego Romeczka (sąsiad oczywiście) i schładzać, o ile ktoś sobie życzył całe ciało, które wysychało dosłownie po przebiegnięciu 200 metrów. Jeżeli chodzi o wzorce, lubimy się bawić i uwielbiamy muzykę, te dwie rzeczy dawały nam pewność, iż w strefie kibica „TEAM ZACISZE” wszyscy dostaną nadludzkich sił, aby biec dalej (śmiech).
Każdy z naszej grupy wiedział, za co odpowiada i co ma dostarczyć na strefę kibica, stąd dosłownie dwa dni i wszystko było gotowe. Okazało się, że oprócz nas pojawili się jeszcze inni kibice (na czele z Iwoną Budek i jej znajomymi), którzy również zaopatrzeni w transparenty, wodę mineralną i kubki jednorazowe będą razem z nami kibicować. Złapaliśmy szybko kontakt i stworzyliśmy świetną, jak się okazało, grupę osób, które wspólnie dopingowały ponad 600 biegnących. Nie mogę nie napisać o grupie osób, które zbierały do puszek pieniądze dla Ani Piwko i też znalazły czas na kibicowanie, muszę koniecznie napisać tutaj o Damianie Papisie i jego wszystkich znajomych zaangażowanych w tym dniu w pomoc. O chłopakach ze straży pożarnej z Bytomia Odrzańskiego, czyli Damianie, Mateuszu, Grzegorzu, bez których nie uruchomilibyśmy zestawu chłodzącego.
Nie chcę się deklarować, że będzie to stały element półmaratonu, ale byłoby fajnie, abyśmy mogli się tam spotkać w przyszłym roku. Jeżeli to zachęci innych do stworzenia takiej strefy kibica w innych częściach naszego miasta, to będzie chyba najważniejsze, bo wtedy start w naszym „Biegu Solan” stanie się jeszcze bardziej popularny i zachęci jeszcze większą ilość osób do uczestnictwa.
Patrzeć na ludzi, którym poprawiliśmy humor i dodaliśmy siły do biegu, jest bezcennym doświadczeniem. Widok biegaczy, którzy biją nam brawa i dziękują za dodanie siły do biegu, jest czymś niesamowicie przyjemnym. Nie spodziewaliśmy się takich reakcji, takiego odzewu i tylu pozytywnych komentarzy np. na FB. Takie akcje dają wiele dobrego, to piękne widzieć tyle serdeczności i uśmiechu ludzi przez trzy godziny. Widzisz coś, czego na co dzień nie widać w takich ilościach. Serdeczność, uprzejmość bycie dla siebie miłym – tak niewiele, a jednak dużo. „Team Zacisze” pokazuje, jak powinno być zawsze, a nie tylko czasami.

Sebastian Sobczak (9. miejsce M, 2m. M40, czas 1:17:57)

W tym roku pierwszy raz pobiegłem, aby uczcić pamięć jednego z moich trenerów z lat młodości – Romana Terlikowskiego. Dlaczego pierwszy raz? A dlatego, gdyż w zeszłym roku reprezentowałem nasze miasto w Mistrzostwach Polski Weteranów w półmaratonie. Start w Solanie był najważniejszy w tym półroczu, pogoda dopisała jak zawsze, ogólnie biegło się dobrze do 17 km, później była walka z samym sobą, którą wygrałem.
Gdyby nie kibice zgromadzeni na całej trasie i uczestnicy biegu, byłoby ciężko. Ponadto wsparcie miałem od rodziny i kolegów, którzy dbali o to, żeby na trasie nie zabrakło mi przysłowiowego ptasiego mleczka. Organizacja biegu ogólnie była ok, trasa na początku bez zastrzeżeń, ale wbiegnięcie na strefę i powtórka tego nie należała do przyjemności, Była zbyt monotonna, z wyjątkiem odcinka strefy kibica Zacisze, gdzie wszyscy spisali się na medal. W tym miejscu chciałbym podziękować Team Draczyński i NGB za przygotowania, rodzinie za wyrozumiałość i w szczególności córce Asi, która pokonała ze mną najgorsze 200 m do mety.

Elżbieta Fudalej (10. miejsce K, 2m. K40, czas 1:43:37)

Szczerze powiedziawszy, to jest mój najgorszy start w tym półmaratonie, bo trzeci raz biegłam i no moja życiówka w tamtym roku jest dużo lepsza. Tym razem się nie udało, także prawdę powiedziawszy to nie zaliczam go do udanych. Było ciężko, miałam kryzys, ale dałam radę. Liczyłam na więcej – nie udało się, ale trzeba walczyć. Dwie zamiast trzech pętli to zdecydowanie lepsze rozwiązanie. Pierwszy raz biegłam dwa lata temu, kiedy jeszcze były trzy pętle i dla zawodników dopiero wchodzących w ten półmaraton, to psychicznie troszeczkę nas one dołowały. Po jednej pętli teraz po prostu człowiek już nabiera siły i wie, że połowa już za nim i tak jest dużo lepiej. Wydaje mi się, że trasa jest szybsza, jest fajniej.
W tamtym roku rzeczywiście ten upał spowodował, że ludzie nie dali rady, a punkty z wodą były źle rozłożone. W tym roku już po naszych wskazówkach rzeczywiście było dużo, dużo lepiej, nawet powiem, że na strefie tej wody tyle było, że można było się w niej kąpać. Słyszałam jednak opinie, że w pewnych miejscach jeszcze trzeba było postawić punkt, no ale bez przesady – jeśli ktoś się decyduje na bieganie w taki gorąc, to musi być też i na to przygotowany. Nie jest tak, że co kilometr może się napić, także pod tym względem organizacja była super.
W tym roku zdziwiłam się na strefie, bo była muzyka, była jakaś kapela, były śpiewy. Nie wiedziałam o tym, że takie coś będzie, alebyła to świetna inicjatywa. Często słyszę o innych biegach, że właśnie była muzyka, że się rozstawiły zespoły w kilku miejscach. Pierwszy raz doświadczyłam tego osobiście i było to bardzo miłe i odstresowujące
Moja przygoda z bieganiem zaczęła się dokładnie cztery lata temu. Wróciłam do biegania po 20 latach przerwy, bo biegałam troszeczkę jako dziecko, może nie tyle u Pana Biesiady, bo też u innych trenerów, ale z Panem Biesiadą jeździłam na obozy kadry województwa. No i potem, po 20 latach wróciłam z okazji czterdziestych urodzin. Najpierw zaczął mąż troszkę biegać, pod namową sąsiada, no i jak wracał z treningów to się chwalił, zaczął startować i stwierdziłam, że w końcu już na tyle odchowałam dzieci, że mogę wrócić do tego biegania. Nie powiem, żebym miała dużo czasu na bieganie, ale sprawia mi to ogromną przyjemność. Nie mam tak jak np. niektórzy, kiedy zaczynają biegać, to jak już zaczynają to biegają codziennie. Ja znając troszeczkę bieganie i trenowanie, myślę że robię to bardziej z głową. Na szczęście przez te cztery lata od powrotu do biegania nabawiłam się tylko jednej kontuzji i to też tak przez swoją głupotę. Nie trenuję zbyt często, jak inni nowosolscy biegacze; sobota, niedziela i tydzień w tydzień. Po prostu nie mam na to czasu i też uważam, że to dla organizmu nie jest korzystne. Kiedy cztery lata temu bieganie wchodziło w modę, dużo moich koleżanek wuefistek właśnie zaczęło biegać i mnie namawiały. Mówiły: „kiedyś biegałaś, to na pewno będziesz miała dobre wyniki.” W sumie też pod ich namową spróbowałam. Nie chciałam popełnić tego błędu co one, że szybko zaczęły i biegały często, dużo zawodów i teraz one już nie biegają, a ja nadal to robię, bo zwyczajnie to lubię; to mój sposób na zdrowe życie.

Ewa Żaczkiewicz (37. miejsce K, 18m. K30, czas 1:56:54)

Start w półmaratonie był dla mnie dużym przeżyciem, ponieważ startowałam po raz pierwszy, nie wiedziałam, czego tak naprawdę mogę się spodziewać? Czy dam radę w taki upał, czy nie braknie mi siły, czy wody będzie pod dostatkiem? I już teraz mogę śmiało stwierdzić, że był to mój najlepszy bieg, w jakim miałam możliwość uczestniczyć. Po raz pierwszy pobiegłam połówkę, ale nie ostatni. Organizacja biegu stała na wysokim poziomie, punkty z wodą rozmieszczone idealnie, do tego super kibice którzy wspierali nas, dodając otuchy, rozdając kubki z wodą na każdym kroku, energicznie nas podbudowywali do walki. Było wielu moich znajomych na trasie, co powodowało, że biegło się jeszcze milej! Ogólnie bieg uważam za strzał w dziesiątkę pod każdym względem i za rok na pewno znowu pobiegnę. Mając okazję, chcę podziękować Darii Piaseckiej, która mnie zmobilizowała do biegu, przekonała, że damy radę i optymistycznie nastawiła, wielkie dzięki koleżanko! Dziękuję Marcinowi Stolowskiemu i Adrianowi Miążkowi za mega wsparcie na trasie i wszystkim, którzy się przyczynili do tego, że było to tak wspaniale wydarzenie!

Michał Fedorczak (5. miejsce M, 3m. M20, czas 1:15:09)

Półmaraton Solan” był moim startem docelowym pierwszej części sezonu. Plan na bieg był taki, żeby zacząć pierwszą część dystansu spokojnie, by mieć siły na ewentualne przyspieszenie na drugim okrążeniu. Założenia udało się zrealizować dość dobrze, co pozwoliło zanotować awans z 6. na 5. miejsce w drugiej części dystansu, pomimo dużej straty na półmetku zawodów. Pogoda, tradycyjnie już, sprzyjała głownie kibicom, dla biegaczy wysokie temperatury zawsze stanowią dodatkowe utrudnienie. Tu niewątpliwie trzeba pochwalić organizatora za bardzo dużo punktów odżywczych na trasie. Chciałbym podziękować też trenerowi Jackowi Wośkowi za super przygotowanie oraz mieszkańcom, którzy na własną rękę organizowali „strefy kibica” i starali się dodatkowo wspomóc wszystkich biegnących wodą oraz dopingiem.
Zmieniona od zeszłego roku trasa półmaratonu jest dużo lepsza od starej, gdzie start zlokalizowany był na ul. św Barbary. Dwie duże pętle zamiast trzech niewątpliwie sprzyjają uzyskiwaniu lepszych rezultatów, zaś dekoracja i zakończenie imprezy w Parku Krasnala stanowi sporą atrakcję promującą Nową Sól. Organizacja biegu z każdym rokiem jest coraz lepsza, aktualnie jest już na najwyższym poziomie i można z czystym sumieniem polecać udział w nim wszystkim biegaczom mając pewność, że się nie zawiodą.

Arek Terlikowski (92. miejsce M, 42m. M40, czas 1:37:01)

Wrażenia z tego biegu są całkiem inne, niż rok temu. Nawet patrząc po moich wynikach – czas lepszy o ponad 10 i pół minuty w porównaniu do 2016, chyba jest to spowodowane tym, ze ta śmierć taty troszeczkę, choć nadal jest dla mnie ważna, nie ma takiego ciężaru, jak rok temu, udało mi się z tym oswoić, z tym żyć.
W tym roku zmieniłem taktykę biegu, bardzo wolno ruszyłem, nawet wyprzedzali mnie koledzy, z którymi nie miałbym prawa nigdy przegrać, cierpliwie biegłem pierwsze kółko, na drugim czułem się lepiej od wielu rywali, wyprzedzałem i ostateczny czas jak na mnie i na tę pogodę uważam za bardzo dobry.
Powtórzę, strzałem w dziesiątkę jest przeniesienie imprezy koło Parku Krasnala, wszystko jest w jednym miejscu, pakiety, natryski, posiłek regeneracyjny, scena. Dwie pętle to też lepszy pomysł, niż trzy, ma duże znaczenie psychologiczne. Można dyskutować, czy jest możliwe startować o 9:00 rano np., bo biegaczy, którzy nie ukończyli biegu, było sporo. Rewelacyjnie organizatorzy podeszli w tym roku do punktów nawadniania, była ich idealna ilość. Kibice z „Team Zacisze” przebili w tym roku wszystko, rewelacja. Jakby jeszcze gdzieś udało się taką grupę powołać do życia na trasie, w innym miejscu, koło np. MOSIRu, z dopingiem, z tą strażą, z odpalonymi hydrantami, byłoby genialnie. To się robi impreza rangi mistrzowskiej według mnie, szóstka z dużym plusem.
Mój Brat Grzesiek pobiegł także świetnie, lepiej niż w tamtym roku. Taki zwyczaj, by ten, który skończył, wybiegł po tego, co jeszcze biegnie, pojawił się, gdy jeszcze tata żył, to się zaczęło u Grzesia w Stargardzie, biegł po tatę. Mój nr 34 i numer brata 134 były celowe, szukaliśmy jakiegoś wyjścia z panem Edkiem Mazurkiewiczem, tak ustaliliśmy, mieliśmy też zapewniony nr 234 dla żony, ale ostatecznie nie wystartowała. Tak ciągniemy. Jeśli ja nie będę mógł, zawsze jakiś Terlikowski będzie biegł z kolejnym numerem biegu.
Tacie ten bieg bardzo by się podobał. Rozpiera duma. Ciężko o tym mówić, klucha się w gardle robi. Zaangażowanie kolegów z MOSiRu, organizatorów, dyrektora Roguli, po prostu robi na mnie ogromne wrażenie, to, że zaraz po śmierci, kilka dni po było wiadomo, że to będzie bieg pamięci taty, potem plakaty, koszulki, medale, torebka startowa, to robi ogromne wrażenie i w środowisku biegowym odbija się szerokim echem, nie tylko w Nowej Soli, ale wszędzie, widzi to cała Polska. Tata byłby bardzo zadowolony, złego słowa nie pozwoliłby powiedzieć.

Alicja Bielachowicz (34. miejsce K, 8m. K20, czas 1:55:51)

Mój start w tegorocznym Półmaratonie Solan wyszedł całkowicie spontanicznie! Biegam od jakiegoś czasu, ale nie planowałam tego półmaratonu. Jednak przyjechałam do domu na weekend z miasta, w którym studiuję, zobaczyłam tą atmosferę w całym mieście – biegi dzieci i pozazdrościłam, udało mi się cudem dopisać w ostatnim dniu i wystartowałam.
Nie mogłam się doczekać przez cały dzień, jeszcze kilku znajomych ze mną biegło, znajomi kibice na trasie, ludzie których dawno nie widziałam, sama przyjemność. Bałam się odrobinę tej pogody, ale na szczęście na trasie dostałam mnóstwo butelek wody, z każdej skorzystałam.
Ciekawsza trasa byłaby wokół całej Nowej Soli, także Stare Żabno i więcej Pleszówka, ale liczę się z tym, że sparaliżowałoby to miasto. Ważne, że biegliśmy przez nasz piękny port. Celów nie było, chciałam sobie po prostu przebiec, ale udało mi się pobić swój rekord o trzy minuty, muzyka i słoneczko mnie poniosły! A na ceremonii nagród okazało się, że mój skromny wynik jest 8. w powiecie wśród kobiet, miły akcent na koniec! Pozdrawiam serdecznie Panią Gosię Wierzbicką, która mnie zapisała do grona półmaratończyków na ostatnią chwilę (dziękuję serdecznie!) i ukochaną Asię Michalską, na której Komunię właśnie przyjechałam!

Marek Grzelka

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content