Nie chcę obiecywać…

, bo nie wiem, w jakim stanie zastanę gminny budżet, a obawiam się, że może nie być tak dobrze, jak się nas zapewnia – mówi Monika Ostrowska, mieszkanka Lubieszowa, która w zbliżających się wyborach będzie liczyć na poparcie jej kandydatury na wójta gminy wiejskiej

Artur Lawrenc: Na moment cofnijmy się do roku 2006 i czasu, gdy po raz pierwszy zaczęła pani pracę w charakterze radnej. Skąd wówczas było to zainteresowanie gminą?

Monika Ostrowska: Zawsze cieszyła mnie praca na rzecz społeczeństwa. Chciałam robić coś, co pomoże w spełnieniu oczekiwań mieszkańców. W mojej rodzinie od dawna były takie ambicje, bo wcześniej np. babcia prowadziła koło gospodyń wiejskich.

W kolejnych wyborach nie otrzymała pani mandatu, ale znów weszła pani do rady na kończącą się obecnie kadencję. Co było impulsem, żeby pomyśleć o starcie w wyścigu o funkcję wójta?

Idea zrodziła się w momencie, gdy z czasem pani wójt zaczęła nadużywać mówienia „ja”, „ja i mój urząd”, „ja i mój budżet” itd. A to radni reprezentują mieszkańców i przenoszą na grunt rady i urzędu ich pomysły i problemy, których wójt powinna wysłuchiwać i się nad nimi pochylać. Tak nie jest. Nie podoba mi się również to, że wójt nie potrafi oddzielić pewnych kwestii, a przykładem jest moja sytuacja. Z jednej strony jestem dbającą o sprawy mieszkańców i gminy radną, a z drugiej jestem petentem, w sprawie którego orzeka wójt, która chce mnie z uporem ukarać. Samorządowe Kolegium Odwoławcze orzekło w mojej sprawie i po raz kolejny uchyliło decyzję pani wójt, gdyż decyzje te były wadliwe i wydane z naruszeniem przepisów prawa.

Coś jeszcze budzi w pani sprzeciw w kontekście działań podejmowanych przez gminę?

Brak kontynuacji zadań, na które poprzednia władza zdążyła wydać pieniądze tworząc dokumentację inwestycji, które przecież mają swoją datę ważności. Tak było np. z mostem na Czarnej Strudze w Lubieszowie. W planie na 2015 r. były zabezpieczone środki na podtrzymanie projektu (ponieważ wybrano kierownika budowy), zgodnie z którym nośność mostu ma wynosić 30 ton. Niestety, pani wójt nie opłaciła podtrzymania projektu, a po upomnieniach mieszkańców most został zaledwie wyremontowany i na dziś jego nośność to 2,5 tony. W zaistniałej sytuacji nie przejedzie przez niego straż pożarna czy wóz asenizacyjny. Gmina porzuciła też plany montażu oświetlenia drogi równoległej do wojewódzkiej we Wrociszowie oraz pomysł wykupienia prywatnej części sieci wodociągowej w Lubieszowie, mimo że pieniądze były zaplanowane w budżecie na 2015 r.

A z tematów, które doszły do skutku, jakie nie są pani zdaniem dobrym ruchem?

Zakup za milion złotych ziemi pod strefę ekonomiczną za Nowym Żabnem w kierunku Drwalewic. 110 tys. zł za hektar to wysoka cena. W tym roku teren miał być uzbrojony, ale nic takiego się nie dzieje. Co do parku w Lubieszowie (element inwestycji, w ramach której modernizowane są cztery miejsca w gminie, dop. red.), to dobrze, że coś się dzieje, ale niekoniecznie w taki sposób. Przed paroma laty wygrałam przetarg na kupno działki przy parku, ale zrzekłam się jej dla dobra wsi, żeby przeznaczyć ją pod parking. Teraz okazuje się, że samochody będą parkować w środku parku. Pani wójt ma też zupełnie inne od mieszkańców plany na boisko w Lubieszowie. Chce zlikwidować to, co zrobiono z funduszu sołeckiego – zadaszenie, scenę i wszystko tam zrobić po swojemu, bo to rzekomo samowola budowlana. To nieprawda, a ostatnia udana impreza charytatywna pokazała, jak bardzo potrzebne jest takie miejsce.

A poza Lubieszowem, bo przecież jako potencjalny włodarz musi pani spoglądać szerzej?

Źle, że nie wykonano takich inwestycji, jak kanalizacja w Lubięcinie i sieć wodociągów w Lipinach oraz oświetlenie we Wrociszowie. To też projekty, które stracą na ważności, a powinny być priorytetowe. Z kolei w Przyborowie obok siebie wykonano dwa place zabaw, a przecież drugi mógł znaleźć się w zupełnie innym miejscu. W Kiełczu zrobiono boisko, a po sąsiedzku napowietrzną siłownię, ale niestety brakuje oświetlenia, więc znaczną część roku i tak nikt z tego nie skorzysta. To typowe dla naszej gminy, że w ostatnich latach szczyci się różnymi inwestycjami, którym jeśli się bliżej przyjrzeć, zawsze czegoś brakuje, np. zjazdów, chodników czy oświetlenia.

Mówi pani tylko w swoim imieniu czy większego grona radnych?

Mówię w imieniu Komitetu Wyborczego Wspólna Gmina, z którego kandyduję na wójta, nie reprezentujemy interesów żadnej partii politycznej, a wyłącznie interesy mieszkańców gminy Nowa Sól. Są w nim radni: Marzena Ryżów, Ireneusz Getz czy Zbigniew Ogrodniczuk, Elwira Sroczyńska, Kazimierz Statkiewicz, czyli ludzie z różnych miejscowości.

A jakie pomysły na gminę można znaleźć w państwa programie?

Rozbudowa dróg, montaż oświetlenia, wodociągów oraz budowa kanalizacji. Generalnie chcemy pracować dla mieszkańców, kierować się ich uwagami i pomysłami.

Tylko że wszystkich życzeń nie spełnicie, jeśli nie znajdzie to argumentów w budżecie.

Zgadza się, nie spełnimy, ale co można dziś więcej powiedzieć, jak nie wiemy, w jakim stanie po wyborach zastaniemy gminę, która zaciągnęła dwa kredyty – każdy po 8 mln zł. Na koniec grudnia 2017 r. deficyt wynosił ponad 5 mln zł, zadłużenie 11 mln.

Wójt przekonuje, że biorąc pod uwagę stworzony majątek, warto było, tym bardziej że pożyczano na bardzo niski procent.

Co nie zmienia faktu, że za chwilę będzie do oddania już ponad 15 mln zł i ktoś to będzie musiał spłacić.

Obawia się pani o zdolność kredytową urzędu?

Podejrzewam, że jako radni nie jesteśmy informowani o wszystkim. Tak było np. z dodatkowym zamówieniem na autobusy. Gdy padło pytanie, to w odpowiedzi usłyszeliśmy, że dowiemy się wszystkiego, jak już przyjdzie moment głosowania nad uchwałą. Nic nie wiedzieliśmy też, że gmina rozpoczęła przygotowania do budowy drogi za Nowym Żabnem. Takich historii może być wiele i stąd moje obawy.

W strukturze urzędu widziałaby pani jakieś zmiany?

Na dziś nie chcę niczego pochopnie zakładać, chcę się skupić na kampanii. W sytuacji, gdy wygram, będę podejmować dalsze decyzje.

Podsumowując, dlaczego warto na panią oddać głos?

Warto choćby po to, żeby urząd znów stał się otwarty dla wszystkich, żeby każdy mógł przyjść i zostać wysłuchanym, żeby wspólnie z mieszkańcami całej gminy, a nie tylko wybranymi, współtworzyć tę gminę. Warto, bo wtedy radni i sołtysi, którzy są głosem swoich wyborców, znów będą szanowani, a gmina przestanie być rządzona jednoosobowo.

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Artur Lawrenc

Aktualności, oświata

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content