Spłynęli dla Maćka. Ruszył pomocowy challenge
Grupa 10 śmiałków wzięła udział w spływie ze środka Odry na nowosolską marinę. – Po co siedzieć w domu, jak można zrobić coś ciekawego i dobrego dla kogoś, kto tego potrzebuje – mówi Marta Przybylska, uczestniczka spływu. Trwa też morsowy challenge, którym organizatorzy chcą wesprzeć chorego Maćka z Wierzbnicy
Spływ wpław Odrą odbył się w niedzielne przedpołudnie 9 stycznia. Miał nie tylko rekreacyjny, ale i pomocowy wymiar. Jego uczestnicy popłynęli dla Maćka Kochańczyka z Wierzbnicy, który jest chory na histiocytozę, zaliczaną do nowotworów złośliwych.
Do pomocy włączyli się płetwonurkowie i fani spływów wpław. Dla chłopca popłynęli ze Starej Wsi na nowosolską marinę. Po 30 minutach w wodzie pojawili się tam po godz. 12.00.
– Po co pani ta zimna kąpiel w niedzielne południe? Nie lepiej szykować się właśnie do rosołu i kolejnego odcinka „Familiady”? – zapytaliśmy Martę Przybylską, jedną z uczestniczek spływu.
– Po co siedzieć w domu, jak można zrobić coś dobrego dla kogoś, kto tego potrzebuje? – uśmiechnęła się pani Marta.
„Zwykła herbata inaczej smakuje”
Nie ma wątpliwości, że aktywność fizyczna jest lepsza od siedzenia w domu w ciepłych kapciach. Morsuje od niedawna i – jak podkreśla – dla niej to dopiero początek przygody z ta formą rekreacji.
– Chodzi o pokonywanie własnych barier. Byłam ciepłolubna, zresztą do tej pory jestem, ale przełamuję swoje słabości. Czuję się dobrze, tylko dłonie mi trochę zmarzły. Ale myślałam, że będzie gorzej. Ogólnie jest bomba i polecam każdemu – dodała Marta Przybylska.
Drugą kobietą, która wzięła udział w spływie, była Anita Skrobacz. Ona też dopiero zaczyna przygodę z zimowymi kąpielami. – Do tej pory wchodziłam trzy razy, o dziwo ten pierwszy nie był najgorszy, bo nie było wcale tak zimno. Dziś trochę w innej formie, ale nie było najgorzej. Dopiero jak wypływaliśmy do portu, zrobiło się zimniej – mówi uczestniczka spływu.
Popłynęła, bo cel był szczytny. – A oprócz tego później się też lepiej człowiek czuje, jak się już zagrzeje. Po morsowaniu zwykła herbata inaczej smakuje – uśmiechnęła się Anita Skrobacz.
Do tego, żeby pływać w zimnej wodzie, wcale nie trzeba mieć hopla – przekonuje Jarosław Intek, jeden z organizatorów spływu: – Trzeba po prostu chcieć. I to nie tylko dla ogromnego zastrzyku endorfin, ale dla samego siebie i dobrego samopoczucia. Maciek, my się nie poddajemy w wodzie, ty też się nie poddawaj. Dla ciebie robimy challenge i dalej morsujemy.
Wyzwanie
Ten challenge to sprawa między nim a naszym dziennikarzem Mariuszem Pojnarem, który potwornie nie lubi zimna. – Ale jeśli do niedzieli 24 stycznia na specjalnie utworzone subkonto Ochotniczej Straży Pożarnej Ratownictwa Wodnego Nowa Sól wpłacicie łącznie 1000 zł, przełamię się i skorzystam z lodowatej kąpieli! Brrrrrr – już mi jest zimno, jak sobie o tym pomyślę – napisał na FB Mariusz Pojnar.
Natomiast dzięki wpłatom udałoby się zebrać 1500 zł, będzie pojedynkował się z Intkiem na to, kto dłużej wytrzyma w wodzie. „Do wpłaty na konto zachęcamy także innych morsujących, których w Nowej Soli i całej okolicy przybywa. Wejdź do wody (brrrr), wykąp się, a potem wpłać pieniądze. To takie proste! Przyłączycie się do tego wyzwania?” – czytamy w mediach społecznościowych na koncie Masateam.
Zbiórka dla Maćka trwa także na portalu zrzutka.pl,
subkonto OSP Ratownictwa Wodnego w Nowej Soli, na które można wpłacać pieniądze:
07 9674 0006 0000 0000 3030 0004