Włodek Cyptor patrzy w niebo, szuka piorunów. To twórca Lubuskich Łowców Burz

„Często z kolegami byliśmy podekscytowani, co może się wydarzyć, bo prognozy wskazywały silne, niebezpieczne burze. A później każdy z nas czuł się zawiedziony, bo przygotował się na nadejście intensywnych burz i oglądanie rzadkich widoków z nimi związanych, ale nic z tego nie wyszło”. Włodek Cyptor z Borowa Wielkiego, twórca Lubuskich Łowców Burz, opowiada o zmianach klimatycznych, które mają wpływ na pogodę, czy o tym, że w pogodowej przyszłości sporo będzie się działo. I o Taktycznym Ominięciu Lubuskiego

Mateusz Pojnar: Pan od zawsze interesuje się przyrodą?

Włodek Cyptor: To zainteresowanie zrodziło się w latach 2008-2012 i trwa do dziś. W 2008 południową Polskę nawiedziła seria niszczycielskich trąb powietrznych, w 2010 mieliśmy w kraju katastrofalną powódź.

Wtedy zaciekawiły mnie procesy, które doprowadzają do tak gwałtownych zjawisk. W 2012 był sezon burzowy obfity w te zjawiska. W jednym tygodniu mieliśmy na zachodzie Polski trzy-cztery silne układy burzowe.

Ciekawi mnie czym się Pan zajmuje na co dzień? Oprócz patrzenia w niebo.

Pracuję jako mechanik-serwisant sprzętu ogrodniczego. Po pracy lubię zajmować się ogrodem, pielęgnacją zieleni – też hobbystycznie [uśmiech].

burza-300x199.jpg" alt="" width="657" height="436" />

fot. Włodek Cyptor

Jak powstali Lubuscy Łowcy Burz? I dlaczego?

Tę grupę założyłem w 2016. Z myślą, że kiedyś będziemy popularyzować zagadnienia związane z pogodą w Lubuskiem. Nie sądziłem, że tylu ludzi będzie nas obserwować. W kolejnych latach do grupy dołączyły nowe osoby z województwa. Bardzo im dziękuję za ogromny wkład pracy.

Na czym polega wasza działalność?

Głównie na informowaniu, ostrzeganiu ludzi o zagrożeniach, które wynikają z aktualnej sytuacji synoptycznej w regionie albo spodziewanej w najbliższych godzinach czy dniach, by mogli się w porę przygotować na niebezpieczeństwo.

Wielu boi się burz, w końcu sieją spustoszenie. Wy – zupełnie odwrotnie. Z czego wynika to wasze zamiłowanie do wyładowań?

Przede wszystkim z tego, że są bardzo urozmaiconymi zjawiskami – pięknymi i stosunkowo rzadkimi. Jest wiele rodzajów burz i charakteryzują się różnym przebiegiem, w zależności od warunków panujących w troposferze.

Potrafią przybierać spektakularne formy, jak np. superkomórki burzowe czy chmury szelfowe, które są zjawiskowe i często zapierają dech w piersiach, ale i budzą grozę.

Wasz profil na Facebooku obserwuje ponad 121 tys. internautów. Skąd się bierze aż taka popularność?

Myślę, że wynika głównie z rzetelnych codziennych prognoz, które publikujemy na profilu. Wiele osób chwali nas za trafność prognoz, wspomnianą rzetelność w udzielaniu informacji. Zazwyczaj staramy się przekazywać jak najwięcej informacji z regionu, a większość prognoz w telewizji ogranicza się głównie do ogólnych komunikatów dla sporego obszaru kraju, więc jest większe ryzyko, że taka prognoza może się nie sprawdzić. Szczególnie w kontekście prognoz burz.

Piszecie, że zajmujecie się też edukacją ludzi. Czego ich uczycie?

Publikując różne wpisy z ostrzeżeniami, staramy się to robić jak najbardziej profesjonalnie. Tłumaczymy ludziom, jak i dlaczego powstaje dane zjawisko, czemu może być intensywniejsze. I uczymy ich, jak zachować ostrożność, mówimy, czego nie robić podczas burzy lub gdzie szukać bezpiecznego miejsca.

Obalamy mity publikowane przez znane portale informacyjne, które służą tylko zwiększeniu ich zasięgu. Zastraszają ludzi, nie przekazują prawdziwych informacji. Dementujemy też fake newsy, by ludzie niepotrzebnie nie panikowali.

Niedawno przeczytałem u was: „Na grupie nie tolerujemy naruszania praw autorskich, personalnych uwag, obrażania czy polityki”. To burze też mogą być polityczne?

Na temat polityki na tę chwilę nie chciałbym się wypowiadać [uśmiech].

W sumie się nie dziwię. A którąś z burz zapamiętał pan w sposób szczególny?

Właśnie tę z 2012. Pamiętam, że nie obfitowała w grad czy silny wiatr. Padał spokojny deszcz, ale wyładowania były bardzo bliskie – jedno z nich uderzyło w słup energetyczny 20 metrów od naszego domu. Zawsze będę to pamiętał: iskry z gniazdek elektrycznych i ogromny huk po tym wyładowaniu.

Dostrzega pan, że dziś burze występują częściej niż kiedyś? Też u nas, w Lubuskiem? To ma związek z globalnym ociepleniem i zmianami klimatycznymi?

Oczywiście dostrzegam, że burz jest więcej i są coraz gwałtowniejsze, ale nie mogę tego powiedzieć o naszym regionie.

Kilka lat temu musiało się wydarzyć w atmosferze coś, co bardzo ogranicza rozwój burz i konwekcji nad województwem. Często wyliczenia modeli numerycznych, na których opierają się praktycznie wszystkie prognozy pogody i gwałtownych zjawisk, są albo rozbieżne w kwestii występowania warunków nad naszym regionem, albo – jeśli już się pokrywają – to w ostatnich latach wskazują na możliwość wystąpienia gwałtowniejszych zjawisk. Ale jeśli już przychodzi dzień, w którym te zjawiska mają wystąpić, to albo są osłabione, albo nie ma ich w ogóle. Nie zawsze tak się dzieje, ale taka jest tendencja.

Często z kolegami byliśmy podekscytowani, co może się w naszym województwie wydarzyć, bo prognozy wskazywały silne i niebezpieczne burze. A później każdy z nas czuł się zawiedziony, bo przygotował się na nadejście intensywnych burz i oglądanie rzadkich widoków z nimi związanych, ale nic z tego nie wyszło. Analizowaliśmy nieraz różne przyczyny takiego zjawiska i jedną z najczęstszych była wysuszona warstwa środkowej troposfery. Wcześniej występował pewien schemat, który zakładał w godzinach wieczornych wejście frontu atmosferycznego znad Niemiec nad nasz region i ten front był zazwyczaj na tyle aktywny, że generował wyładowania. Teraz jest tak, że front do naszego regionu dochodzi albo bardzo późno, albo jest wysuszony i zapewnia tylko chłodniejsze powietrze. Nazajutrz aktywuje się w połowie kraju i tak – wtedy już sieje spustoszenie w centrum i na wschodzie Polski.

Nie potrafimy tego wytłumaczyć i nie ukrywam, że wszyscy jesteśmy tym mocno poirytowani. To nie jest reguła, ale ta zależność jest bardzo często.

Staramy się jednak żartować i nazywać to zjawisko TOL – Taktyczne Ominięcie Lubuskiego [śmiech].

Zmiany klimatu? Trudno się nie zgodzić z wieloma głosami, że mają istotny wpływ na intensyfikację zjawisk.

Niektórzy naukowcy mówią, że musimy się do burz przyzwyczaić, bo będą jeszcze gwałtowniejsze. Tylko czy da się przyzwyczaić do tak gwałtownych zjawisk atmosferycznych?

I tak, i nie. Można się przyzwyczaić, jeśli burze nie wyrządzają poważniejszych szkód. Wtedy można edukować ludzi na temat zasad bezpieczeństwa i dla nikogo taka burza straszna nie będzie.

Ale jeśli zjawiska są tak gwałtowne, że powodują materialne szkody, giną ludzie – do tego chyba nikt nigdy się nie przyzwyczai. Gdy ludzie tracą dobytek życia i często nie mają możliwości, by się z tego podnieść, albo tracą życie – to zawsze oznacza tragedię.

Mieszkańcy miast podczas burz są bezpieczniejsi niż mieszkańcy wsi?

W teorii bezpieczniejsze jest miasto – dookoła są budynki, maszty i inne wysokie konstrukcje, które w zdecydowanej większości mają instalacje odgromowe. Piorun zazwyczaj szuka drogi do ziemi po linii najmniejszego oporu, żeby była najkrótsza, a instalacja odgromowa właśnie to zapewnia, więc jest większe prawdopodobieństwo, że piorun uderzy w budynek, a nie człowieka. I nie spowoduje przy tym pożaru. Natura jest jednak nieprzewidywalna i w mieście też może wyrządzić szkody.

Wieś jest bardziej narażona na skutki burz. Często starsze budownictwo nie wytrzymuje naporu wiatru szkwałowego, zrywają się dachy, przewracają linie wysokiego napięcia i łamią się drzewa.

Spotkałem się już z konstrukcjami, które nie mają instalacji odgromowej. Wtedy w wypadku bezpośredniego uderzenia pioruna drastycznie wzrasta ryzyko pożaru. Ale nie ma reguły, bo w idealny sposób nie da się przewidzieć siły burzy i rejonu, w jakim może wystąpić.

Na podstawie wyliczeń modeli numerycznych można oszacować dany obszar, który może być zagrożony, ale nie ma takiej technologii, która pozwala dokładnie przewidzieć miejsce wystąpienia gwałtownych zjawisk.

Łowca burz Krzysztof Piasecki opowiadał w „Wyborczej”, że zjawiska atmosferyczne w niedalekiej przyszłości mogą wyglądać tak: „Grad wielkości dojrzałych grejpfrutów, trąby powietrzne pochłaniające wszystko na swojej drodze, nawałnice, w których spada tyle deszczu co przez miesiąc, i najpotężniejsze burze”. Według pana jak będzie wyglądała przyszłość?

Moim zdaniem – biorąc pod uwagę to, co obserwujemy w ostatnich latach – wszystkie gwałtowne zjawiska będą się intensyfikowały. Modele numeryczne, wyliczając poszczególne parametry rozwoju konwekcji, wskazują coraz częściej na ich intensyfikację, co w późniejszych prognozach przekłada się na groźne incydenty burzowe – pada bardzo duży grad albo są trąby powietrzne lub inne niebezpieczne zjawiska.

Na pewno mają na to wpływ globalne ocieplenie i zmiana klimatu, więc scenariusz opisywany przez Krzysztofa Piaseckiego jest jak najbardziej prawdopodobny. Trudno jednak przewidzieć, jak te zmiany wpłyną na dany obszar, więc póki co możemy tylko teoretyzować.

E-WYDANIE TYGODNIKA KRĄG

Mateusz Pojnar
Latest posts by Mateusz Pojnar (see all)
FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Mateusz Pojnar

Aktualności, sport

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content