Eri, koci pies, z radości potrafi tańczyć. Regularnie zbiera medale z wystaw

To zgrany duet: pies i właściciel. Eri i Krzysztof Szydło. Jeżdżą wspólnie na psie wystawy i z żadnej nie wrócili z pustymi łapami i rękami. – Ona jest aniołkiem, który potrafi pokazać pazurki – uśmiecha się mieszkaniec Siedliska

Mateusz Pojnar: Jaka to rasa? I co oznacza imię Eri?

Krzysztof Szydło: Wybrała je moja 4-letnia córka, ja tylko podsunąłem kilka propozycji. Ważne było to, żeby wybrać japońskie, krótkie, dźwięczne imię, które łatwo wpada w ucho. Ale też żeby było łatwe do zapamiętania przez psa, który usłyszy je w każdych warunkach.

Eri jest akitą – to japońska rasa psów, która na Wyspach Japońskich była już przeszło pięć tysięcy lat temu. W różnych regionach Japonii mieszkańcy hodowali psy różnych ras. I tak w okolicy miasta Ōdate, w prefekturze o nazwie Akita, Japończycy hodowali psy wykorzystywane do polowań na dziki, jelenie, niedźwiedzie. To był okres w dziejach Japonii, w którym takie psy do polowań mógł mieć tylko Szogun. One były określane jako „średniej wielkości psy na niedźwiedzie Akita-Matagi”. Matagi Inu („inu” to po japońsku pies) miał dogonić zwierzynę i utrzymać ją w jednym miejscu do czasu, aż nie przybędzie myśliwy i ją zastrzeli.

Ciekawostką jest to, że akity polowały w parach – pies i suka. Brały też udział w walkach psów organizowanych w wielu regionach Japonii.

Współcześnie pełnią funkcję psa stróżująco-obronnego i po prostu psa do towarzystwa.

Jakim psiakiem jest Eri? Aniołkiem czy diabełkiem?

To domowa maskotka [uśmiech]. Jest aniołkiem, który potrafi pokazać pazurki.

Eri jest bardzo lojalna. I to jest chyba najbardziej koci pies, bo potrafi przesypiać do 16 godzin dziennie [śmiech]. Kocią cechą jest też to, że lubi usystematyzowany tryb życia, a wobec obcych zachowuje powściągliwość.

Twoją pasją jest piłka nożna. Eri czasami z tobą gra? Lubi pobiegać za piłką?

Rzeczywiście interesuję się piłką, zajmuję się szkoleniem młodzieży, mam uprawnienia trenerskie UEFA A. I tak – czasami lubimy się powygłupiać, ale takie zabawy z piłką trwają bardzo krótko – nie mam tylu piłek [uśmiech].

Wspólne bieganie zdecydowanie lepiej nam wychodzi. Eri to uwielbia, z radości potrafi nawet tańczyć.

Jak trafiła do waszego domu?

Córeczka i żona namawiały mnie do kupna pieska. To trwało pół roku, może dłużej. Zgodziłem się, ale postanowiłem, że to ja wybiorę, jakiego psa weźmiemy.

Rozmawiałem z różnymi ludźmi, hodowcami, na temat akity, jej temperamentu, zachowania, wymogów. Miałem świadomość, że to jest żywa istota i na pewno nie na chwilę, dlatego decyzja o zakupie nie była pochopna, tylko rozłożona w czasie. Trzeba było przemyśleć różne rzeczy.

Dlaczego akurat akita?

Bo to inteligentny, wierny, łatwy w pielęgnacji i mało hałaśliwy pies. Reaguje, jeśli rzeczywiście coś się dzieje – nie szczeka bez potrzeby.

Po drugie, kilka lat wcześniej oglądałem film z udziałem akity – „Mój przyjaciel Hachiko”. Też obejrzyj, tylko wcześniej przygotuj sobie paczkę chusteczek – jest tak wzruszający.

Na pewno obejrzę. A skąd w ogóle wziął się pomysł na to, żeby jeździć z Eri na psie konkursy?

Do udziału w wystawach zachęcili mnie Kasia i Łukasz, hodowcy, od których wziąłem pieska.

Chciałem poznać coś nowego, czego nigdy wcześniej nie robiłem. To nowe doświadczenie.

Z drugiej strony to też możliwość spędzania dłuższego czasu z pupilem podczas treningów czy podroży. Zresztą nie tylko z psem, ale i z całą rodziną.

Dzięki temu bardziej poznajemy swojego pieska w różnych okolicznościach. Poznajemy również innych sympatyków tej rasy i w ogóle inne rasy psów, o których istnieniu wcześniej nie mieliśmy pojęcia. Na wystawach czasami potrafi być ich sporo, bo ponad 2000.

Ile wystaw już za wami? I z którego sukcesu jesteś najbardziej dumny?

W tym roku braliśmy udział w dziewięciu wystawach w różnych regionach Polski. Były i międzynarodowe, i krajowe, organizowane przez Związek Kynologiczny w Polsce. Za każdym razem oceniali inni sędziowie FCI.

Najdalej byliśmy w Ostródzie, a najbliżej na naszej pierwszej wystawie w Lesznie.

I zawsze byliśmy na podium, co dawało nam bardzo dużo satysfakcji i jeszcze bardziej nakręcało do działania.

Z dziewięciu wystaw wygraliśmy pięć, raz zajęliśmy drugie miejsce, trzy razy – trzecie. Dzięki temu dziś możemy pochwalić się młodzieżowym czempionem Polski.

Najbardziej jestem dumny z ostatniej, międzynarodowej wystawy, na której byliśmy we Wrocławiu – dostaliśmy nominację do The Kennel Club Crufts, która odbędzie się w marcu w Anglii, w Birmingham.

Gratulacje. Na czym polegają takie konkursy?

Oceniane są dwa końce smyczy [uśmiech]. Czyli i pies, i prowadzący.

Co na wystawie należy robić? Przede wszystkim biegać i stać. Wydaje się, że to prosta sprawa, bo każdy pies wykonuje te czynności. Ale nic bardziej mylnego. Bieg powinien być w kłusie, w tempie dostosowanym do czworonoga, żeby zaprezentować jak najdłuższy wykrok.

Stanie – tzw. pozycja wystawowa – to prezentacja psa bokiem do sędziego w taki sposób, by pokazać jego wszystkie zalety. Przednie łapy muszą stać prostopadle do podłoża, a równolegle do siebie. Podobnie tylne.

Kolejną rzeczą jest dotyk obcego człowieka. Sędzia chce ocenić zgryz i uzębienie, więc sam otworzy pysk psa lub poprosi opiekuna o pomoc. Ocena indywidualna obejmuje też sprawdzenie obsadzenia uszu czy ogona i jąder – u samców.

Agresja w stosunku do człowieka oznacza dyskwalifikację. Doświadczeni hodowcy twierdzą, że wygląd psa to nie jest nawet jedna trzecia sukcesu.

Żeby pies był tak piękny, jak Eri, trzeba poświęcić mu mnóstwo czasu?

I tak, i nie – jeśli dbasz na co dzień o zdrowie i kondycję pupila, to wystarczy go wykąpać i wyczesać przed wystawą, a wdzięczny będzie tryskał energią.

Gdy twój piesek startuje, widać, że jest szczęśliwy?

Tak – poznaje swoich psich przyjaciół i nowe zapachy. Jak tylko otwieram drzwi samochodu, to już czeka na komendę, by wskoczyć i ruszyć w podróż.

Można powiedzieć, że to twój przyjaciel? Tworzycie zgrany duet?

Zdecydowanie. Wyjątkowy przyjaciel.

A samą więź między człowiekiem a psem uważasz za wyjątkową? Dużo słyszy się o znęcaniu nad zwierzętami. Pewnie nie mieści ci się to w głowie?

Słyszy się o cierpieniu zwierząt i to jest wina nas, ludzi, i podejmowanych przez nas decyzji.

Zwierzę to nie zabawka – to żywa istota, której trzeba poświęcić czas, skoro się na nią decyduje. To nie jest prezent urodzinowy czy imieninowy. Dlatego zanim ktoś się zdecyduje, niech rozważy wszelkie za i przeciw.

E-WYDANIE TYGODNIKA KRĄG

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Mateusz Pojnar

Aktualności, sport

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content