Jak „wyzwalano” Nową Sól [#retroKrąg]

Z okazji 30-lecia „Tygodnika Krąg” w ramach cyklu #retroKrąg przypominamy tekst Tomasza Andrzejewskiego o „wyzwoleniu” Nowej Soli. „W lutym 1945 miasto Neusalz zajęła Armia Czerwona, rozpoczynając tym aktem nowy rozdział w jego dziejach. Najpierw przez kilka miesięcy władzę w mieście sprawowały radzieckie wojska. Wiosną rozpoczęto tworzenie zrębów polskiej administracji, która objęła już polską Nową Sól w posiadanie na początku czerwca tego roku. Dzień wkroczenia do miasta wojsk radzieckich przez kilkadziesiąt powojennych lat czczony był jako „Dzień Wyzwolenia”. O tych wydarzeniach przypomina też nazwa centralnego punktu miasta, jakim jest dziś Plac Wyzwolenia” – pisał dyrektor nowosolskiego muzeum. W tym roku mija 77 lat od tych wydarzeń

Jesienią 1944 r., wobec zbliżania się Armii Czerwonej do przedwojennych granic III Rzeszy, niemieckie władze rozpoczęły przygotowania do odparcia ofensywy. Nie uczyniono z Nowej Soli silnego punktu, jednak do jej obrony przywiązywano dużą wagę, choćby ze względu na jej komunikacyjne znaczenie i bliskość twierdzy Głogów.

Prace przygotowawcze do działań wojennych prowadzone na terenie miasta można podzielić na trzy etapy. Pierwszy to modernizacja fortyfikacji wchodzących w skład Pozycji Odrzańskiej. Były to najczęściej żelbetowe schrony bojowe na broń maszynową i obiekty dla obsady pozycji polowych wybudowanych przy Odrze.

Drugi etap przygotowań obejmował właśnie budowę umocnień polowych, które składały się z sieci rowów strzeleckich i łącznikowych nad rzeką i w okolicy głównych dróg dojazdowych do miasta. W tych pracach wzięli udział mieszkańcy miasta oraz robotnicy przymusowi znajdujący się na tym terenie. Ludność Nowej Soli i okolicznych miejscowości zatrudniono także do budowy umocnień w okolicach Jeziora Sławskiego (kopanie rowów przeciwczołgowych) i pozycji wzdłuż Kanału Kopalnica i Rowu Krzyckiego.

Ostatnie prace przygotowawcze do obrony przeprowadzono w końcu stycznia i na początku lutego 1945. Zdobycie przez Rosjan przyczółków na południe od Głogowa i groźba ataku z tego kierunku wymogła konieczność przygotowania obrony okrężnej miasta. W tym celu pospiesznie przygotowano pozycje wzdłuż obecnej ul. Sienkiewicza i Wojska Polskiego. Miały za zadanie powstrzymać ewentualny atak od strony Kożuchowa i Rudna. Na Wrocławskiej, kilkadziesiąt metrów od przejazdu kolejowego, wybudowano zaporę przeciwczołgową – betonowe bloki ustawione w poprzek drogi. Przygotowano również stanowiska strzeleckie w okolicznych domach i w murze fabryki nici. Podobne stanowiska powstały w centrum miasta. W ramach przygotowań do obrony wypompowano i wywieziono paliwa ze zbiorników stacji benzynowych i portowego składu paliw. Zaminowano mosty – drogowy i na kanale portowym. W końcu stycznia rozpoczęła się ewakuacja zakładów przemysłowych, obozów pracy i jeńców przebywających na terenie miasta. W głąb Niemiec wyjechała również pokaźna liczba mieszkańców.

Do obrony miasta wyznaczono jednostki pomocnicze, tzw. Volkssturm (pomocnicze formacje bojowe utworzone z miejscowych mężczyzn w wieku 16-60 lat, którzy wcześniej nie byli powołani do wojska). Organizowanie oddziałów Volkssturmu w Nowej Soli rozpoczęto w październiku 1944 r. Sformowane cztery kompanie liczyły łącznie ok. 450 ludzi. 23 stycznia 1945 na boisku Liceum Ogólnokształcącego obyła się odprawa nowosolskiego i kożuchowskiego Volkssturmu.

Poszczególne kompanie zostały rozlokowane w różnych częściach miasta, m.in. na Placu Floriana i w szkole na Pleszówku. Głównym zadaniem, jakie im powierzono, było patrolowanie rejonu Lipiny-Lubięcin, ochrona mostu kolejowego w Stanach i pomoc przy ewakuacji ludności cywilnej. Część oddziałów obsadziła schrony bojowe nad Odrą na odcinku od portu do okolic mostu kolejowego w Stanach.
W tym czasie przez miasto przelała się rzesza uciekinierów, którzy szukali schronienia na lewym brzegu Odry. W końcu stycznia przez miasto przechodziły również resztki oddziałów rozbitych w centralnej Polsce. Część tych oddziałów obsadziła, przygotowane jeszcze jesienią, pozycje nad Kanałem Kopalnica i Rowem Krzyckim.

W ten sposób zamierzano utrzymywać jak najdłużej przyczółek mostowy pod Nową Solą i Bytomiem Odrzańskim.

Walki o miasto

Działania wojenne zbliżyły się do Nowej Soli w końcu stycznia 1945 r., kiedy Armia Czerwona po błyskawicznej, dwutygodniowej ofensywie (tzw. operacja wiślańsko-odrzańska, wyszła znad Wisły 12 stycznia) rozbiła niemiecką obronę w centralnej Polsce i uchwyciła przyczółki na lewym brzegu Odry pod Kostrzynem na północy i Ścinawą na południu. Lukę operacyjną wytworzoną między dwoma radzieckimi frontami – ukraińskim i białoruskim – próbowały wykorzystać resztki rozbitych niemieckich jednostek, które kierowały się na Głogów i Nową Sól, by przekroczyć Odrę. Rosjanie po rozpoznaniu sytuacji skierowali tutaj dodatkowe siły, które na przełomie stycznia i lutego dotarły do granic powiatu nowosolskiego.

W tym czasie obok wojska za Odrę ewakuowała się także niemiecka ludność cywilna oraz polscy pracownicy przymusowi. Był wśród nich Stanisław Gubała, po wojnie mieszkaniec Przyborowa: „Pierwsi uchodźcy dotarli do Przyborowa wkrótce po Bożym Narodzeniu 1944. Z każdym dniem przybywało ich więcej. Ewakuacja nasiliła się w połowie stycznia, uciekający z głębi Polski Niemcy byli głodni i przemęczeni. Po zjedzeniu posiłków, które przygotowali mieszkańcy Przyborowa, udawali się przez most w Nowej Soli w dalszą drogę. Rozkaz ewakuacji wsi przyszedł w końcu stycznia. Zbiórkę zarządzono wieczorem i większość mieszkańców opuściła wieś przy silnym mrozie i śnieżycy w nocy. Po dotarciu do Nowej Soli w okolicy dzisiejszej strzelnicy LOK nastąpił postój i dopiero rano skierowano kolumnę w dalszą drogę. Polscy robotnicy przymusowi musieli pomagać przy ewakuacji niemieckich gospodarzy. Część powróciła do Przyborowa następnego dnia celem oporządzenia pozostawionego we wsi bydła. Później wojsko niemieckie poleciło wygnać bydło, które głodne i zmarznięte wałęsało się po ośnieżonych polach. Wszystko po to, żeby nie wpadło w ręce Rosjan”.

W nocy z 2 na 3 lutego w okolicach Lipin pojawili się rosyjscy zwiadowcy. Następnego dnia o godz. 6.00 wysadzono most kolejowy w Stanach. Tego samego dnia w godzinach przedpołudniowych rozgorzały walki w okolicach Bielaw i Przyborowa. 4 lutego Rosjanie zajęli Kierzno i rozpoczęły się walki nad Rowem Krzyckim. Okopane tam oddziały SS utrzymywały tę pozycję do 9 lutego. W nocy z 9 na 10 lutego wycofały się przez Odrę ostatnie niemieckie oddziały, które utrzymywały przyczółek mostowy. Rano wysadzono most drogowy.

Przez następne dwa dni dochodziło do wymiany ognia z broni maszynowej i ostrzału moździerzowego wojsk znajdujących się po obu stronach Odry. Ogień artylerii skupiony był głównie na rejon portu i Kaczej Górki. W trakcie ostrzału spłonęło kilka budynków i zginęło kilkunastu mieszkańców. Tego dnia przez Nową Sól przejechały również wycofujące się z rejonu Bytomia Odrzańskiego oddziały niemieckiego XXXX Korpusu Pancernego, które dostały rozkaz wycofania się na linię rzeki Bóbr. Część z nich skierowała się na Zieloną Górę, reszta udała się w kierunku Kożuchowa.

13 lutego Rosjanie zdobyli Bytom Odrzański i Nowe Miasteczko. Następnie rozpoczęli marsz na Kożuchów. W trakcie tych działań w godzinach popołudniowych miał miejsce ostrzał Nowej Soli z okolicy Solnik. Artyleria lufowa i rakietowa ostrzelała rejon dworca kolejowego, ul. Wojska Polskiego, Kościuszki i Kupieckiej.

Pierwsi Rosjanie pojawili się w Nowej Soli w godzinach popołudniowych 13 lutego. Nadeszli od strony Kożuchowa. Próbowała ich powstrzymać okopana na pozycji w okolicach Rudna kompania Wehrmachtu. Po ciężkich stratach wycofała się jednak przez Rudno na Stare Żabno. Rosjanie również podążyli w tym kierunku. W tym samym czasie pojawiły się na Starym Żabnie rosyjskie czołgi atakujące od strony Nowego Miasteczka. Wieczorem 13 lutego radzieckie czołgi, nie natrafiając na zorganizowany opór, posuwały się powoli w kierunku miasta, z którego w nocy wycofały się wszystkie niemieckie grupy bojowe.

Rankiem 14 lutego Rosjanie bez większego trudu opanowali miasto i szybkim marszem ruszyli w kierunku Zielonej Góry, którą szybko opanowali.

Tego samego dnia doszło jeszcze do krótkiej potyczki w okolicach drogi Otyń-Bobrowniki. W walkach o Nową Sól poległo kilku żołnierzy radzieckich z 25. Samodzielnego Korpusu Pancernego gen. mjr. Fominycha i 21. Korpusu Piechoty gen. mjr. Jamanowa z 3. Armii Gwardii gen. Gordowa. Pochowano ich w pobliżu przejazdu kolejowego na ul. Wrocławskiej, gdzie wiosną urządzono mały cmentarz wojenny. W latach 60. ich prochy przeniesiono na cmentarz wojenny w Kożuchowie.

Straty niemieckich obrońców nie są znane.

Po latach te wydarzenia opisał niemiecki obrońca miasta, członek Volkssturmu Bernhard Scharn: „Rosjanie kierowali silny ogień na miasto, a wystrzeliwane rakiety oświetlające pokazywały ich obecność. Jeden z pocisków moździerzowych spadł na ul. Witosa i kosztował życie piekarza Hocke. Zginęła też kobieta z córką na placu przy dworcu. Nadszedł wtorek. Rosjanie nadeszli od strony Kożuchowa i dotarli do restauracji Gute Zeit i dalej odbili na Rudno w kierunku Starego Żabna. Kompania Wehrmachtu, która była w Rudnie, wycofała się ze stratami. Nastąpił silny ostrzał moździerzowy od strony Nowego Miasteczka. Duża część fabryki nici płonęła. Salwy artyleryjskie, strzelanina karabinowa i „Katiusze” uderzyły na dworzec, ul. Kożuchowską, Kupiecką i Św. Barbary. Ok. 16.00 zapaliła się wieża kościoła katolickiego.

Stało się to prawdopodobnie na skutek wystrzelonego z okolic Polderdammstand (wału przeciwpowodziowego na ul. Południowej) pocisku czołgowego. Jak chorągiew wyglądały płomienie na wieży kościoła, o 21.00 wieża runęła. W wielkich ciemnościach wtargnęli Rosjanie od strony Żabna przez fabrykę nici do środka miasta. Serie karabinów maszynowych objęły ul. Wrocławską. Bardzo ostrożnie szli naprzód, aż zatrzymali się o 22.00 przy budynku sądu. Resztki grup bojowych z Nowej Soli odeszły w kierunku Zielonej Góry. Umocnienia i bunkry nad Odrą zostały opuszczone, a my z trudem wycofywaliśmy się z powrotem przez ul. Wodną na Pleszówek, a potem dalej na ul. Zielonogórską. Doszedłem tam z czterema towarzyszami o 21.00. Udaliśmy się w kierunku Niedoradza. Jeszcze tej nocy Rosjanie zajęli Zieloną Górę…”.

Po „wyzwoleniu”

Krótkotrwały przebieg działań wojennych uchronił miasto przed większymi stratami. Właściwie spłonęło tylko kilka budynków, m.in. dawny zajazd na rogu obecnych ulic Zjednoczenia i Placu Wyzwolenia, narożna kamienica na Placu Wyzwolenia i Moniuszki oraz wieża kościoła św. Michała Archanioła. Kilkanaście budynków podpalonych zostało przez Rosjan już po zajęciu miasta, w tym biblioteka na rogu Moniuszki i Garbarskiej, która spłonęła latem 1945.

Miasto przed wojną należało do liczących się ośrodków przemysłowych w regionie i uchodziło za ośrodek zamożny, zamieszkany przez właścicieli przedsiębiorstw, kadrę inżynierską i robotników. To było miasto zadbane, z dominującą zielenią parków i ulicami obsadzonymi licznymi gatunkami drzew. W momencie wkroczenia Rosjan Nowa Sól była wyludniona. Szacuje się, że wiosną 1945, jeszcze przed przybyciem polskich osadników, przebywało w Nowej Soli około 4000-5000 osób (przed wojną 17000).

Rosjanie po ustanowieniu Komendantury Wojennej Miasta zajęli na jego terenie wszystkie obiekty przemysłowe, port oraz kilkadziesiąt budynków, m.in. szpital powiatowy, budynek gimnazjum, budynki przy ul. Muzealnej. Od początku swojej obecności rozpoczęli systematyczną wywózkę wyposażenia fabryk i przedsiębiorstw oraz cenniejszego wyposażenia mieszkań. W przypadku zakładów przemysłowych całkowicie ogołocono z wyposażenia i zdewastowano dawną hutę przy ul. Wojska Polskiego (Paulinnenhütte). Zniszczenia zakładu były tak duże, że dopiero w połowie lat 60. udało się uruchomić w tym miejscu produkcję (Fabryka Kotłów). W przypadku drugiej huty, Krausewerk, zdemontowane zostały tylko urządzenia w północnej części zakładu (duża odlewnia). W południowej części (tzw. mała odlewnia) Rosjanie uruchomili produkcję i prowadzili ją do 1948 r., kiedy cały zakład przekazano w ręce polskiej administracji. Z nieznanych do dzisiaj powodów wojska radzieckie nie podjęły demontażu maszyn i urządzeń fabryki nici Gruschwitz, która stosunkowo szybko przejęta została przez Polaków i uruchomiona jesienią 1945 r.

Z relacji niemieckich mieszkańców Nowej Soli wynika, że Rosjanie wywozili z miasta wszystko, co przedstawiało jakąkolwiek wartość – ogołocono z wyposażenia szpitale, a znalezione w zamożnych domach naczynia skrobano w celu oddzielenia złota z ich obramowania. Do prac demontażowych i pakowania wywożonego mienia zatrudniano głównie niemieckie kobiety. Na terenie miasta radzieckie wojska utworzyły kilkanaście składów, gdzie gromadzono zrabowane mienie. W sali gimnastycznej przy ul. Św. Barbary składowano np. rowery i odbiorniki radiowe, w młynie przy ul. Zaułek – urządzenia i silniki lotnicze z licznych warsztatów naprawczych w okolicy (np. Lubieszów, Nowe Miasteczko, lotnisko polowe w Nowej Soli). Te dobra były wywożone systematycznie również po utworzeniu polskiej administracji. Do transportu wykorzystywano zarówno kolej, samochody, jak i tabor rzeczny, który w całości przejęty został przez Rosjan. W samym porcie znajdowało się kilkadziesiąt wypełnionych towarami barek – cukier, mąkę, czekoladę i papier rozładowywali Niemcy.

Wszystko wywożono na stację kolejową, która jako jedyne miejsce w mieście była okropnie zaśmiecona, gdyż ładowano tu płody rolne i bydło, zwożone z całej okolicy. Kiedy udrożniono port i uruchomiono żeglugę, dużą część towarów ładowano na barki. Przez nowosolski port wywieziono nowiutkie maszyny z zielonogórskiej fabryki wełny (później Polska Wełna). Wywieziono także wyposażenie szpitali, kompletną salę operacyjną ze szpitala joannitów i znaczną liczbę zgromadzonych tam protez rąk i nóg. Ogołocono także szpital przy ul. Sienkiewicza. Później, gdy okazało się, że Rosjanie przejmują ten obiekt, przewieziono tu sprzęt z jakiegoś szpitala z Niemiec (ze wspomnień Stanisława Gubały).

Portem, w którym urządzono bazę radzieckiej flotylli, Rosjanie zarządzali do połowy 1946 r. Przed oddaniem go w polskie ręce wywieziono oczywiście większość urządzeń. W podobny sposób postępowano z infrastrukturą kolejową, demontując jedną nitkę torów na szlaku kolejowym ze Szczecina do Wrocławia.

Skala grabieży majątku przez Rosjan nie jest w pełni znana, oszacować ją można tylko w odniesieniu do niektórych zakładów przemysłowych i infrastruktury komunalnej. Trudno ocenić natomiast wielkość zagrabionego mienia pozostawionego przez mieszkańców.
Plądrując mieszkania, zabierano tylko cenniejsze rzeczy, zdarzały się przypadki przeszukiwania mieszkań, w których mieszkali jeszcze Niemcy. Należy nadmienić, że prócz wyspecjalizowanych jednostek wojskowych prowadzących demontaż maszyn i urządzeń miasto ograbiała praktycznie każda przemieszczająca się przez nie jednostka. Także po ustanowieniu polskiej administracji zdarzały się przypadki konfiskowania mienia polskim osadnikom. Na porządku dziennym były kradzieże przez Rosjan rowerów i zegarków, dokonywane w biały dzień. Dopuszczali się tego najczęściej przejezdni żołnierze, gdyż stacjonujący w mieście liczyć się mogli w takich sytuacjach z interwencją polskich władz w komendanturze wojennej. Nie dotyczyło to oczywiście niemieckiej ludności, która podlegała komendantowi miasta. Była zdana na łaskę wojska – ono odpowiadało za ich aprowizację i zatrudnienie.

Z relacji dowiadujemy się, że stosunki Niemców z Rosjanami do lata 1945 były w miarę poprawne. Komendant miasta korzystał z pomocniczej administracji niemieckiej, a burmistrz, popierany przez Rosjan, niechętnie współpracował z tworzącymi się polskimi organami. Wystarczy wspomnieć, że polski osadnik po otrzymaniu przydziału mieszkania od polskiego burmistrza musiał się udać do burmistrza niemieckiego celem odbioru kluczy.

Współpraca niemieckiego burmistrza z Rosjanami nie uchroniła jednak mieszkańców przed ekscesami żołnierzy, głównie podczas pierwszej akcji wysiedlania niemieckiej ludności w czerwcu 1945. Przeprowadzały ją oddziały Wojska Polskiego, które były bezradne wobec przypadków okradania przez Rosjan Niemców, podążających na punkt zborny na stacji kolejowej w Nowej Soli. Te działania spotkały się z reakcją polskich władz, które interweniowały w tej sprawie w komendanturze wojennej. Łupem radzieckich żołnierzy padły także mieszkania opuszczone przez Niemców. Po likwidacji komendantur wojennych w lipcu 1945 r. w mieście stacjonowały już tylko nieliczne oddziały, które zajmowały głównie ulice wokół dawnego szpitala powiatowego. Tam też utworzono zamkniętą enklawę wojskową ze szpitalem, który funkcjonował do początku lat 90. XX w.

Widomym symbolem obecności Armii Czerwonej w mieście była tzw. Czerwona Brama. W celu uczczenia święta 1 Maja Rosjanie wybudowali bramę (u wylotu Placu Wyzwolenia na ul. Wrocławską). Drewnianą konstrukcję pomalowano na czerwono i ozdobiono portretami Stalina. Brama była pilnowana, bo za nią rozciągała się wzdłuż ulicy wojskowa zona, gdzie mieszkali żołnierze i oficerowie. Zakazem wstępu objęto także ul. Wróblewskiego i Muzealną, które odgrodzono płotem. Później pilnowano bramy, gdyż chcieli ją podpalić polscy partyzanci, których pełno było po lasach (Stanisław Gubała).

Rozebranie budowli na wniosek radnych miejskich latem 1946 r. traktować należy jako symboliczny akt przejęcia pełni władzy nad miastem przez Polaków.

Tomasz Andrzejewski

(tytuł i lead od redakcji)

E-WYDANIE TYGODNIKA KRĄG

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content