Niegasnące marzenia o bytomskim moście

Bytom Odrzański, miasto nad Odrą, które w czasie wojny utraciło swój most. Próbowano skomunikować brzegi różnymi sposobami, jednak od 2017 roku nie ma jak przejść ani przejechać na drugi brzeg rzeki

Dawno, dawno temu Bytom Odrzański miał most. I to nie byle jaki, bo zbudowany przez Georga von Schonaicha w XVII w.

Był rok 1609. Georg, pomimo sprzeciwu miasta Głogów, które zwęszyło możliwość strat wpływów z myta, rozpoczął budowę mostu spinającego jego majątek. A było co spinać: zamek Karolat i okoliczne wsie, m.in. Siedlisko z należącym również do Georga Bytomiem Odrzańskim. Inwestycję Georga udało się Głogowowi skutecznie zablokować na parę lat. Jednak upór właściciela majątku zwieńczony został sukcesem i w 1619 roku za zgodą cesarza pozwolono mostowi łączącemu włości Georga istnieć i służyć. Oczywiście z zastrzeżeniem, że ruch handlowy związany z poborem myta będzie mógł się odbywać jedynie mostem głogowskim, a nie tym tu bytomskim. Tak pokrótce wyglądała historia pierwszego stałego mostu pomiędzy Bytomiem Odrzańskim, a nieodległym Siedliskiem.

Kolejny most, który Bytom posiadał, był metalowy.

W XIX wieku na Odrze panował niemały ruch. Do bytomskiego portu przybijały statki towarowe, Na początku XX wieku pływały stąd do Siedliska i Nowej Soli pasażerskie parostatki, łodzie i stateczki. Rozwijało się rybołówstwo, o czym informacje da się znaleźć w opracowaniu autorstwa Tomasza Andrzejewskiego i Marcina Kuli pt. „Siedlisko poprzez wieki – z dziejów zamku Karolat”. Tam też odnaleźć można informację, że połączenie między brzegami zapewniał prom. A ponieważ ruch osobowo-towarowy stale się wzmagał, pojawiła się konieczność budowy mostu. I w końcu, zgodnie z potrzebą mieszkańców, władze miasta postawiły most metalowy w 1907 roku. Niecałe czterdzieści lat później pod koniec II wojny światowej most został zniszczony. Ucierpiało zanurzone w wodzie, podpierające go przęsło.

Początkowo bytomski most na Odrze, pomimo uszkodzenia, zostawiono. Jest widoczny na prywatnych zdjęciach mieszkańców Bytomia Odrzańskiego jeszcze w latach ‘60, został ostatecznie rozebrany.

Pozbawieni czynnego mostu Bytomianie radzili sobie z przeprawami na drugi brzeg Odry różnymi sposobami. Ruch między brzegami zapewniał prom, a także łódź przeprawowa.

Przez wiele lat funkcjonował tu prom na linach, którym dało się przewozić nie tylko ludzi, ale także samochody. W 1990 roku prom jednak zostaje wysłany do remontu i nieoczekiwanie znika.

Mieszkańcom Bytomia pozostaje do dyspozycji łódź przewozowa, na którą co prawda samochodem wjechać się nie da, ale można choćby rower, czy osobę na inwalidzkim wózku przewieźć na drugą stronę. Jednak usługi przewozowe łodzią kończą się w Bytomiu Odrzańskim w 2017 roku, wraz ze śmiercią pana Stasia, ostatniego bytomskiego przewoźnika po Odrze.

Przez Odrę wszerz

O to, czy istnieją i jakie są możliwości przywrócenia komunikacji między przeciwległymi brzegami Odry od Bytomia po Siedlisko pytam Zbigniewa Lechowicza, pracownika RZGW Wrocław i Adriana Hołobowicza, radnego Bytomia Odrzańskiego, a jednocześnie wnuka nieżyjącego już Jana Hołobowicza, który w Bytomiu ponad 30 lat pełnił funkcję odrzańskiego przewoźnika.

Hołobowicz: – Mieszkańcom Bytomia Odrzańskiego marzy się, by móc przejść, przejechać lub przepłynąć czymś na drugą stronę Odry. Najlepiej tę funkcję spełniałby most dla ruchu pieszo-samochodowego, ewentualnie kładka pieszo-rowerowa. Oczywiście jestem realistą i wiem, że w przypadku Bytomia budowa mostu, czy kładki to wydatek, na których gminy w tej chwili nie stać.

Jednak względy finansowe to nie jedyny warunek, który musiałby być spełniony, by zbudować tu jakiś trakt nad rzeką, o czym wspomina Zbigniew Lechowicz, pracownik bytomskiego oddziału RZGW Wrocław: – Gdy przyszedłem tu do pracy w 2003 roku, przyszło mi na myśl, czy nie można przerzucić nad rzeką czegoś stylizowanego w stylu mostu Indiany Jonesa dla ruchu pieszego i rowerowego. Byłaby i atrakcja turystyczna i – przede wszystkim – oba brzegi Odry byłyby skomunikowane w Bytomiu.

Tu, poza względami finansowymi, zostaje kwestia wysokości zawieszenia kładki nad zwierciadłem wody, by Odra mogła zachować drożność. Ponieważ istnieją plany przebudowy Odry do czwartej, czy nawet piątej klasy żeglowności, wszystkie budowane na niej mosty muszą mieć zachowaną odpowiednią wysokość. Z tego co wiem, filary, które tu są, nie nadają się już do budowy normalnego mostu, który mógłby obsługiwać ruch samochodowy, bo udźwig, który można by osiągnąć będzie zbyt mały, a do budowy mostu linowego są po prostu za krótkie.

Hołobowicz zauważa, ze idea samej kładki „Indiany Jonesa”, to raczej pomysł na most stylizowany, natomiast niechybotliwy i stabilny: – Tego typu kładki powstały w Poznaniu, czy Warszawie. Są funkcjonalne i ładnie wyglądają. W Bytomiu z pewnością też wyglądałyby atrakcyjnie. Myślę, że gdyby powierzyć projekt np. ludziom z Uniwersytetu Zielonogórskiego, to tam jest potencjał intelektualny, który dałoby się przekuć w dobre rozwiązania techniczne, by zaprojektować stabilne, bezpieczne przejście dla ludzi.

Bytomski radny podnosi w rozmowie ideę stworzenia połączenia dla ścieżek rowerowych. Uznaje powstanie w Bytomiu Odrzańskim kładki pieszo-rowerowej nad Odrą za rzecz, która sprzyjałaby realizacji takiego pomysłu.

– Jest koncepcja, by ścieżki rowerowe przebiegały przez wzgórza Dalkowskie. Są prowadzone rozmowy z włodarzami województwa dolnośląskiego, żeby spiąć to od Bytomia przez Wzgórza Dalkowskie i dalej. Obecnie Nowa Sól robi południową obwodnicę. I tam – jestem przekonany – że te ścieżki, bytomska z nowosolską, w końcu się połączą w Kiełczu przy moście. Do wykorzystania byłby mostek na Białej Wodzie, który mam nadzieję kiedyś będzie zrobiony. Jest też ścieżka wzdłuż wału i przy moście w Nowej Soli. I ścieżka bytomska mogłaby się tu spiąć z nowosolską. Można by dojechać do Zatonia i dalej het. Gdyby dziś znów udało się z Bytomia z rowerem przez Odrę przeprawić, można by było jechać na pojezierze Sławskie. Piękna trasa przecież. A gdyby tak połączyć w tym miejscu ścieżki rowerowe i zrobić z tego kompleks turystyczny? Jeśli się nad tym dobrze zastanowić, to przychodzą do głowy różne koncepcje, które można by było z korzyścią dla regionu stosować – zauważa Hołobowicz.

Może jednak prom?

Alternatywą dla mostu czy kładki w Bytomiu Odrzańskim mógłby być np. prom, ewentualnie łódź przewozowa. Oba te rozwiązania są tu znane i były stosowane.

– To też byłaby fajna koncepcja. Nie wiem, na ile taką propozycją zainteresowany byłby zarząd dróg wojewódzkich, bo zawsze tłumaczą, że tutaj nie ma takiego dużego natężenia ruchu. No nie ma, ale i jak ma być, skoro nie można się w Bytomiu przeprawić przez Odrę: ani mostem, ani promem? Wierzę, że do skutku warto wracać do tego tematu – mówi Hołobowicz.

I dodaje: – Gdy zauważyłem, że zarząd dróg wojewódzkich zaczyna budować most w Milsku, miejscu, w którym funkcjonuje prom, to pomyślałem, że fajnym rozwiązaniem byłoby, gdyby ten prom wrócił do Bytomia Odrzańskiego. Milsko za chwilę będzie miało most. Pozostanie im prom, który nie do końca wiadomo jak tam wykorzystać. Są plany, by służył np. jako atrakcja turystyczna. A ja zadaję sobie pytanie, jakie są realne możliwości, żeby ten prom wrócił do nas, do Bytomia Odrzańskiego? Atrakcją może być wszędzie, ale u nas w Bytomiu miałby przede wszystkim praktyczne zastosowanie, bo nie mamy w tej chwili kompletnie niczego, co pozwoliłoby przeprawić się stąd na drugi brzeg Odry.

W opinii Hołobowicza, przy zapewnieniu komunikacji między brzegami Odry wzmógłby się tutaj ruch turystyczny.

– Skróciłaby się droga z Bytomia do Siedliska, bez konieczności dokładania 20 km, by przejechać do Nowej Soli w celu przeprawienia się tam przez most. To też skrócenie drogi np. do Sławy, Sławskiego pojezierza i dalej. To zupełnie nowe możliwości jeśli chodzi o rozwój turystyczny naszego regionu – twierdzi bytomski radny.
Ponieważ budowa mostu w Bytomiu wydaje się być mało realna, moi rozmówcy starają się znaleźć rozwiązanie, które pozwoliłoby przeprawiać się na drugi brzeg Odry.

Według Lechowicza użytkowanie promu w Bytomiu Odrzańskim jest możliwe, choć wymaga utrzymywania rzeki w dobrym stanie. M.in. przez remontowania budowli na Odrze, czy okresowego pogłębiania jej koryta.
Lechowicz: – Przed wojną Niemcy utrzymywali na Odrze około dziesięciu pogłębiarek. Budowane u brzegów ostrogi robiły ponad 90 procent pracy w utrzymywaniu odpowiedniej głębokości rzeki, co czyniło ją drożną, ale punktowo trzeba było nanos z dna wybierać. Na odcinku przy Bytomiu Odrzańskim cały czas jest nanoszony piasek. Potrzebne byłoby korzystanie z pogłębiarki. Nie mówię tu o zakupie jednostki na wyłączny użytek Bytomia, bo nikt jej nie utrzyma, ale gdyby pogłębiarka przewidziana była do prac na dłuższych odcinkach Odry i służyła do pogłębiania rzeki w kilku rejonach, to wystarczyłoby, by raz w roku, ewentualnie raz na dwa lata podpłynęła i wybrała nanos. Wówczas prom mógłby tu spokojnie i bez niespodzianek w postaci mułu pod kilem funkcjonować.

A może choć łódź?

Po roku 90., gdy z Bytomia zniknął prom, miasto korzystało z łodzi przeprawowej.

W przeciwieństwie do promu wykorzystywanie łodzi wymagało od przewoźników sporej tężyzny fizycznej. Jak wspomina Lechowicz: – Prom jest na linach i może zmieścić kilka samochodów. Wykorzystuje siłę nurtu i niewiele siły ludzkiej trzeba użyć do obsługi, odpowiednio kształtując nachylenie liny, wykorzystując różnicę prędkości nurtu. Inaczej rzecz ma się z łodzią. Gdy jeszcze naszą bytomską łódź przeprawową obsługiwał Stasiu, to czasami było mi go żal, zwłaszcza w dni wolne, bo on cały dzień tą łodzią heblował i przewoził ludzi z rowerami na drugi brzeg. Jak wracał do domu po całym dniu, to się rękami podpierał. Obsługa łodzi wymaga siły. Łódź zaopatrzona jest w długie wiosło-wahadło, a siłą nośną, poza nurtem, jest przewoźnik, który steruje łodzią odpychając się tym wiosłem od dna rzeki. Czyli płynął w górę Odry odpychając się od dna, a wracał z nurtem, korzystając z jego siły. Aby pływać łodzią przeprawową trzeba mieć uprawnienia, patent przewoźnika żeglugi śródlądowej z odpowiednią ilością wypływanych godzin i półroczną praktyką w obsłudze łodzi na rzece.

Zastosowanie tutaj niedużej łódki, z możliwością wyłożenia klapy na piasek, by ułatwić i uczynić bezpiecznym wsiadanie pasażerom z jakimiś bagażami, czy rowerem, też byłoby jakimś rozwiązaniem, ale raczej ze znamionami rozwiązania tymczasowego, do czasu znalezienia lepszej, możliwej do zrealizowania opcji.

Hołobowicz: – Swego czasu w sezonie turystów obsługiwała łódź. Jesienią ludzie przepływali na drugi brzeg Odry na grzyby. Z Różanówki i z Pięknych Kątów przyjeżdżali ludzie do Bytomia Odrzańskiego na zakupy. Od pewnego czasu próbuję ustalić, kto i w jakim okresie obsługiwał przeprawę łodzią i promem w Bytomiu Odrzańskim. Dotychczas udało mi się ustalić, że na przeprawie pracowali (kolejność przypadkowa): Franciszek Sosnowski, Jan Hołobowicz (na przeprawie przepracował 35 lat) Zbigniew Bobowski (lata ‘60, mieszkał w Byczu) pan Jakubczyński, Ryszard Cajler, Franciszek Grala (od 1966 do 1974 r.), Feliks Bratkowski, pan Burczak, pan Fijoł (z Dębianki), pan Kania, Mirosław Wawrzyniak, Jan Macho, no i Stanisław Hruświcki — ostatni obsługujący łódkę przewoźnik, którego bardzo miło wspominam. Brakuje mi jego żartów opowiadanych w porcie. Miał patent przewoźnika żeglugi śródlądowej. Pan Stasiu zmarł w 2017 r. Od tej pory przeprawa nie funkcjonuje, ani też obecnie nie ma tu nikogo, kto mógłby przejąć pałeczkę i przewozić choćby turystów rowerowych na drugi brzeg.

Czy kiedyś jeszcze Bytom doczeka drogi na drugi brzeg Odry? Sprawa jest skomplikowana. I z pewnością nietania.

Pozostaje nam życzyć bytomianom: oby się wreszcie udało!

E-WYDANIE TYGODNIKA KRĄG

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

One thought on “Niegasnące marzenia o bytomskim moście

  • 13 marca 2022 at 14:34
    Permalink

    -dodam jeszcze do bardzo dokładnie opisanej historii przeprawy przez Odrę,że jeszcze nie dawno jadące samochody z niemiecką rejestracją zatrzymywały się i kierowcy pytali się o drogę do mostu.Po długiej dyskusji,że w Bytomiu nie ma mostu okazywali niemiecką mapę samochodową na której dokładnie widniał most więc pytają gdzie najbliżej do Karolatu bo oni jadą specjalnie z Nowej Soli na bytomski most i wielkie zdziwienie,że muszą wracać do Nowej Soli.

    Reply

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content