Marcin Mańkowski rezygnuje z funkcji prezesa Nowosolskiej Paczki. „Będę szeregowcem”

Dotychczasowy prezes Nowosolskiej Paczki rezygnuje ze stanowiska. Dlaczego? – Muszę po prostu trochę odpuścić – mówi „Tygodnikowi Krąg”

Mateusz Pojnar: Swoją decyzję ogłosiłeś tuż przed Wielkanocą. Dlaczego rezygnujesz?

Marcin Mańkowski: Muszę odpocząć – to przede wszystkim. Zająć się bardziej rodziną, sprawami osobistymi. Niestety, teraz trzeba więcej czasu poświęcić na pracę, żeby zarobić, a wszystko drożeje i trzeba się w naszym kraju jakoś utrzymać. Wolontariat nie pomoże mi w utrzymaniu rodziny czy opłaceniu mieszkania.

Mnóstwo czasu poświęcałem Nowosolskiej Paczce. Trudno nawet policzyć, ile godzin w tygodniu przeznaczałem właśnie na stowarzyszenie. Zdarzały się telefony w pracy, załatwianie różnych spraw w weekendy. Większość wolnego czasu przeznaczałem w ostatnich latach obcym ludziom, a nie rodzinie.

To jedyny powód?

Moja decyzja nie jest związana z jakimś konfliktem wewnątrz stowarzyszenia. Muszę po prostu trochę odpuścić. Prezesowanie Nowosolskiej Paczce wymaga ciągłego myślenia o nowych akcjach, a potem o ich organizacji.

Nie wierzę, że odchodzisz bez jakiegokolwiek żalu.

Nie opuszczam Nowosolskiej Paczki, tylko rezygnuję z funkcji prezesa. Będę szeregowcem, szeregowym członkiem. I nadal będę się angażował, tylko w trochę mniejszym stopniu. Dopinaniem różnych akcji będzie zajmował się zarząd.

Kto zostanie nowym prezesem?

Póki co czekamy na walne zebranie w maju i tam zapadną takie decyzje. Mam nadzieję, że odbędzie się jak najszybciej, żeby od razu przyjąć sprawozdanie finansowe.

Jak zareagowali inni członkowie Nowosolskiej Paczki po tym, jak ogłosiłeś, że oddajesz fotel prezesa?

Oni się tego spodziewali, bo wcześniej o tym rozmawialiśmy. Dlatego to nie był dla nich szok, bo wiedzieli, że prędzej czy później to nastąpi.

Byłeś prezesem od początku waszego stowarzyszenia.

Tak, pięć lat.

Jakie były te początki?

Do Nowej Soli przeprowadziłem się w sierpniu 2016 r. Musiałem coś robić. Na Mazurach, skąd pochodzę, prawie 20 lat byłem członkiem Ochotniczej Straży Pożarnej. W niej zaraziłem się pomaganiem, ale w Nowej Soli OSP nie ma. Wtedy zapisałem się do miejscowego Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, próbowałem się w nim udzielać. Ale okazało się, że to nie dla mnie. Tam nie ma regularnych akcji. Nuda.

Później jako wolontariusz wziąłem udział w Szlachetnej Paczce i spotkałem Beatę Cegiełkę, Martę Brych, Sarę Tarnowską czy Bogusię Brykalską. Były darczyńcami. Poznaliśmy się bliżej.

Później pojawił się pomysł ówczesnego prezydenta Wadima Tyszkiewicza. Napisał na Facebooku, że fajnie byłoby, gdyby powstało stowarzyszenie pomagające mieszkańcom Nowej Soli i okolicy. Spotkaliśmy się w pewnym gronie, żeby to omówić, ale chwilowo sprawa przycichła.

Potem w gminie Nowe Miasteczko spaliło się mieszkanie i ludzie potrzebowali mebli. Poprzez Marka Szymenderę i prezydenta Tyszkiewicza zrobiliśmy pierwszą akcję – przywieźliśmy te meble potrzebującym.

Spotkaliśmy się w kilka osób u Bogusi – ja, Marta, Agnieszka Siuda, Iza Kochanowicz – i postanowiliśmy założyć inicjatywę pomocową w mieście. To był luty 2017 r.

Akcje zaczęły się mnożyć, dlatego stworzyliśmy stowarzyszenie Nowosolska Paczka. Ogłosiliśmy to na Facebooku i dołączyli do nas kolejni ludzie – Marek Szymendera czy Andrzej Jagodziński.

Na początku ilu mieliście członków? I ilu macie teraz?

Na starcie było 22 – ta grupa założyła stowarzyszenie. Dziś aktywnych osób jest może osiem-dziewięć. Dużo mniej. Z drugiej strony teraz jest mnóstwo wolontariuszy w szkołach, którzy mogą nam pomagać.

Z których akcji w ciągu tych pięciu lat jesteś szczególnie dumny? Które najmocniej zapamiętałeś?

Wzruszających chwil było mnóstwo. Chyba najbardziej poruszał mnie zawsze moment przekazywania darów świątecznych potrzebującym seniorom. To jest coś, co zostanie w człowieku chyba do końca życia.

Ważne też były nasze koncerty. Zrobiliśmy ich już cztery. I wiesz – samych koncertów zupełnie nie pamiętam. Kto grał – wiem, bo sam ich zapraszałem, ale jak to wszystko wychodziło na scenie – nie pamiętam, bo zawsze wokół było sporo emocji.

Ile kasy zebraliście z tych koncertów?

Około 150 tys. zł. Do tego dochodzą finały Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, które od trzech lat też organizowaliśmy w mieście.

No i sportowe historie: charytatywne turnieje darta, Turniej o Złote Serce i Turniej Mikołajkowy im. Radka Druciaka – dwa ostatnie robimy zresztą z waszą redakcją.

Skąd u ciebie bierze się ta chęć pomagania?

Kiedyś nie byłem dobrym chłopakiem. Były różne dziwne historie, ale jak poznałem przyszłą żonę, wszystko zaczęło się u mnie uspokajać. Wtedy poszedłem do OSP. Moje życie zaczęło się stabilizować. Po prostu się ustatkowałem.

To pomaganie zaczęło się właśnie od OSP, bo robiliśmy jako strażacy sporo akcji charytatywnych. Tego na początku brakowało mi w Nowej Soli. Szczerze? Gdybym wtedy, w 2016 r., wiedział, że tutaj nie ma OSP, to myślę, że zamieszkalibyśmy w Bytomiu Odrzańskim albo Otyniu.

Jak ty w ogóle trafiłeś do nas z tych Mazur?

Mimo wszystko więcej pracy tutaj jest. Tam, gdzie mieszkałem, do najbliższej normalnie płatnej pracy było jakieś 60 km – trzeba było dojeżdżać do Olsztyna. Byliśmy tutaj wcześniej u Eli siostry i spodobało mi się to miasto, ta rzeka.

Zamieszkaliśmy w Nowej Soli i na pewno nie żałujemy tego wyboru.

Po tych sześciu latach czujesz się już nowosolaninem?

Zdecydowanie. Dzięki stowarzyszeniu poznałem fajnych ludzi. Zostaliśmy tutaj serdecznie przyjęci. A najmłodsza córeczka, Paulinka, urodziła się już w Nowej Soli.

Jakie wyzwania czekają Nowosolską Paczkę w najbliższym czasie? Pomoc uchodźcom?

Nie wiem, jakie będą plany, ale myślę, że to powinno pójść w rozwój, w rekrutację, która będzie przeprowadzana. Musimy namówić do działania kilkunastu nowych członków, bo ta garstka ludzi, która jest dzisiaj, będzie miała trudne zadanie, żeby wszystko ogarnąć. To niełatwe, bo akcji pomocowych wokół jest mnóstwo i one nie dostarczają już tylu pieniędzy dla potrzebujących. Jest ich przesyt i ludzie szukają, gdzie jest więcej atrakcji.

Czyli broni nie składasz i będziesz dalej pomagał stowarzyszeniu?

Tak. Inaczej już chyba nie potrafię i dlatego dziękuję mojej żonie i dzieciom za cierpliwość. Dziękuję też wszystkim przyjaciołom ze stowarzyszenia i darczyńcom. Wszystkim ludziom dobrej woli.

E-WYDANIE TYGODNIKA KRĄG

Mateusz Pojnar
Latest posts by Mateusz Pojnar (see all)
FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Mateusz Pojnar

Aktualności, sport

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content