Między Wielką Nocą a Wielkim Dniem. Polka i Ukrainka opowiadają o świętach

O Wielkanocy poprzedzającej Wełykdeń i o Wielkim Dniu, który następuje po Wielkiej Nocy, opowiadają dwie kobiety: Polka Dorota Grzempa i Ukrainka Daria Yurkevich

Czy między nocą a dniem istnieje jedna wyraźna rzecz, która je łączy? Być może jest to brzask z ledwie zarysowaną na niebie łuną słońca, które nie wychyliło się jeszcze znad horyzontu? A może to ta ostatnia minuta przed świtem, gdy niebo ubiera się w ciemne indygo, a pierwszy ptasi krzyk budzi cienką świetlistą linię wynurzającą się z Odry? Trudno to ustalić.

A może to kwestia skali? Może gdy noc i dzień są odpowiednio wielkie, to wówczas da się to spoiwo uchwycić?

Polacy już 17 kwietnia celebrować będą Wielkanoc. Tydzień później Ukraińcy obchodzić będą Wełykdeń.

Wielka Noc i Wielki Dzień.

Moja Wielkanoc

– W moim domu rodzinnym przed świętami było sporo przygotowań i gotowania. Farbowaliśmy jajka w łupinkach z cebuli, czasami skrobaliśmy wzorki – z bardzo różnym efektem. Bywały też gotowe, sklepowe barwniki, które zmieniały kolor skorupki i białka, malowaliśmy farbkami, a i takie gotowe koszulki foliowe z wzorkami używaliśmy czasem – opowiada nowosolanka Dorota Grzempa.

W sobotę rodzice wysyłali ją i siostrę z koszyczkiem do święcenia. W środku były pisanki, chleb, sól, kiełbaska i gałązki bukszpanu dla ozdoby. W pierwszy dzień świąt jedli wspólne śniadanie i rozpoczynali je podzieleniem się rozkrojonym jajeczkiem z koszyczka.

– Od kiedy pamiętam na świątecznym stole była sałatka jarzynowa, żurek, biała kiełbasa, ćwikła z chrzanem, jajka z sosem lub majonezem, bigos, babka, sernik, wędliny, jakiś boczek lub schab pieczony. Później, jeśli była ładna pogoda, szliśmy całą rodziną na spacer – dodaje Grzempa.

Świąteczny poniedziałek był tradycyjnie poniedziałkiem lanym. Śmigus-dyngus nie ograniczał się oczywiście tylko do domu. Sikawki napełniałyśmy z siostrą z ogrodowego kranu i oblewałyśmy się nawzajem i z dzieciakami z sąsiedztwa.
Grzempa: – Nie mieliśmy za to w domu tradycji obdarowywania się „zajączkiem”. Ale oboje z mężem wprowadziliśmy ten zwyczaj dla naszego syna. Wygląda to tak, że w ogrodzie zostawiamy dla niego jedną większą zabawkę i kilka smakołyków. Później wpuszczamy Kubę do ogrodu z koszyczkiem i szuka po tych wszystkich krzakach, co mu zając zostawił. Podpowiadamy mu oczywiście, żeby mógł znaleźć.

Nasza rozmówczyni święta spędza w domu rodzinnym i w domu rodzinnym jej męża. – Jak się możesz domyśleć, zajączek przynosi prezenty i tu, i tu – ku radości naszego syna – uśmiecha się nowosolanka.
Na początku wielkanocnego śniadania każdy z obecnych losuje sobie jajko, którym stuka się z innymi. Jajko, którego skorupka okaże się najtwardsza, wygrywa.

Jej ulubione potrawy? Ostatnio świąteczne i nie tylko świąteczne przepisy czerpie od znajomej Elżbiety Klechy, Lubuszanki, która zebrała tradycyjne przepisy w swojej książce „Pyszne smaki tradycji”. – I jeśli chcesz ode mnie przepis na nasze ulubione aktualnie danie wielkanocne, to będzie to schab nadziewany i warszawski sos do jajek, właśnie z książki Eli – mówi Dorota Grzempa.

Mój Wełykdeń

Tegoroczne Święta Wielkanocne – ze względu na wojnę i naszych gości z Ukrainy, będą wyglądały trochę inaczej, także dla większości Polaków, którzy pod swój dach przyjęli uciekających przed wojną.

Takich ludzi nie brakuje u nas. Jedną z takich matek jest Daria Yurkevich.

Nadmieńmy, że Wełykdeń obchodzimy w tym roku 24 kwietnia.

– Zawsze zbieramy się razem i obowiązkowo pieczemy ciasto, które zależnie od regionu Ukrainy nazywa się paska lub kuliczi – mówi Daria.

Paska drożdżowa składa się z mąki, jajek, masła, drożdży, rodzynków. Smakiem i konsystencją przypomina nieco polską babę, a współczesna jest najbardziej podobna do włoskiego panettone (świąteczny chleb), który Włosi podają akurat w Boże Narodzenie.

– W ostatnich latach wzbogacamy skład paski. Już nie tylko rodzynki są jedynymi bakaliami, ale dodajemy także żurawinę, kandyzowane owoce i startą skórkę pomarańczy – mówi Ukrainka.

– Kuliczi ma kształt walca. Wierzchołek ciasta polewamy lukrem i zdobi się np. orzechami, owocami i posypką. Na środku paski zawsze znajduje się dwuramienny krzyżyk. I pisany cyrylicą skrót Ch.W., który oznacza Chrystos woskres, czyli Chrystus zmartwychwstał – opowiada Ukrainka.

Ten skrót i krzyżyk pojawiają się także na pisankach i ozdobach stołu.

W niektórych domach wykonuje się też tradycyjną paskę z twarogu (pascha). – U nas robi ją moja mama. Nasza pascha ma formę piramidy. Na jej bokach zawsze umieszcza się prawosławne krzyżyki i całość zdobiona jest startą czekoladą – dodaje nasza rozmówczyni.

Jej mama do zmielonego twarogu dodaje śmietanę, jajka, cukier, masło i rodzynki. Tę masę podgrzewa na parze do momentu, aż zawrze. Później gorącą jeszcze wylewa na gęste sito wyłożone mokrą gazą. Całość musi ociec. Gazę trzeba trochę ścisnąć i tak pozostawić na noc. Jeśli chcemy, by pascha przypominała kształtem piramidę, trzeba wykorzystać formę o takim kształcie. Inaczej potrawa przyjmie kształt sita.

Daria: – Poza drożdżową i twarogową paską, na naszym świątecznym stole pojawiają się kraszanki, zwane też pisankami – jak u was, i wino. Jajka tradycyjnie barwi się łupinami cebuli, ale można je też ręcznie malować w różne wzory.

 „Chrystos woskres!”

Święta poprzedzone są 40-dniowym Wielkim Postem. W tym czasie nie je się mięsa i nie pije alkoholu.

– W pierwszy dzień świąt wstajemy wcześnie rano, około 5.00 i idziemy do cerkwi. Zabieramy ze sobą kosze, w których jest kulicz i kraszanki. Stawiamy koszyki z jedzeniem, a potem nasz batioszka (pop)chodzi ze święconą wodą, no i święci pokarmy i nas. Mówi nam „służbu” – dobre, ważne słowa. I jako pierwszy otwiera święta słowami: „Chrystos woskres!” (Chrystus zmartwychwstał), a wszyscy odpowiadają: „Woistinu woskres” (zaprawdę zmartwychwstał) – opowiada mieszkanka Ukrainy. Później, przez cały okres świąt, zamiast mówić „dzień dobry”, gdy spotyka się kogoś znajomego lub kogoś odwiedza, mówi się właśnie „Chrystos woskres”.

– Najchętniej robimy to trzykrotnie – mówi Daria.

I dodaje: – Po powrocie z cerkwi do domu zbieramy się z rodziną przy stole, odmawiamy modlitwę, no i potem już można zakończyć post. Zjadamy śniadanie w rodzinnym gronie. Po posiłku obowiązkowo stukamy się jajkiem. Zwycięzcą jest ten, kogo jajko najdłużej pozostanie niestłuczone.

Po śniadaniu tego dnia chodzi się w gości do krewnych i przyjaciół.

Te spotkania z bliskimi, jak opowiada Daria, „ostatnio się trochę zmodernizowały”.

– Najchętniej spotykamy się razem gdzieś na łonie natury: nad jeziorem czy rzeką i pieczemy sobie szaszłyki. Następnego dnia też się spotykamy z innymi, ale nie polewamy się wodą, jak wiem, że jest w waszej polskiej tradycji – opowiada nasz gość z Ukrainy.

Poza śmigusem-dyngusem, którego w Ukrainie nie ma, mają bardzo podobne tradycje do polskich.

– Polska i Ukraina są bardzo blisko, stąd pewnie te podobieństwa. Gdybym miała polecić ulubione świąteczne przepisy, to będą to nasze tradycyjne paski oczywiście. Moja ulubiona to drożdżowa i twarogowa według receptury mojej mamy – uśmiecha się nasza rozmówczyni.

E-WYDANIE TYGODNIKA KRĄG

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content