Poznajcie Olenę. Jest uchodźczynią, zaczyna współpracę z naszą redakcją [ROZMOWA]

Uchodźczyni z Ukrainy, która przed wojną studiowała dziennikarstwo, rozpoczyna współpracę z „Tygodnikiem Krąg”. – Ostatnio czytałam, co Rosjanie zrobili w Buczy. Zastrzelili matkę i ojca 9-letniej dziewczynki. Potem ją zgwałcili, a na ciele wypalili symbol „Z” – opowiada o potwornościach wojny Olena Kit

Mateusz Pojnar: Witamy na pokładzie. Przedstaw się naszym Czytelnikom, skąd pochodzisz?

Olena Kit: Mam 19 lat i przed wojną mieszkałam w pięknym Drohobyczu.

Czyli w mieście wybitnego pisarza Brunona Schulza.

Dokładnie, niedaleko Lwowa. A teraz mieszkam w Kiełczu koło Nowej Soli. Wcześniej we Lwowie studiowałam dziennikarstwo, byłam na trzecim roku.

Czemu dziennikarstwo?

Dziadek był dziennikarzem [uśmiech]. Pamiętam, że u niego była taka wielka szafka z książkami, bardzo lubił czytać. Zawsze pożyczałam od niego książki. I też polubiłam czytanie, pisanie. Staram się być kreatywna, co jest potrzebne w tym zawodzie. W liceum też byłam w klasie filologicznej.

Ira, moja siostra, jest ekonomistką, mama i ojciec – księgowymi.

Czym jeszcze się interesujesz?

Psychologią, czytam dużo publikacji w tej dziedzinie. Również polityką.

Wcześniej miałaś już praktykę w jakiejś redakcji?

Problem tkwi w tym, że kiedy zaczęłam studiować, wybuchła pandemia i dużo uczyliśmy się w domu. Ale miałam już małą praktykę w radiu w Drohobyczu. I zaczęła się wojna.

Jak do nas trafiliście?

O podróży do Polski postanowiłyśmy już wieczorem 24 lutego, gdy wojna wybuchła. Tego dnia wstałyśmy o 5.00 rano. Usłyszałyśmy alarmy, a w wiadomościach podali, że Rosja na nas napadła.

Twoja pierwsza myśl?

To wszystko było straszne, bo na zachodzie Ukrainy do tej pory był spokój. Od 2014 roku trwały walki na wschodzie kraju. Przyzwyczailiśmy się do obrazków z Donbasu i Ługańska. A tego dnia zostały ostrzelane nasze okoliczne lotniska, wojskowe bazy. Do końca nie wierzyłam, że to się jednak może wydarzyć.

Okazało się, że wojna może przyjść również do nas.

Mama była wtedy we Włoszech. Z siostrą pomyślałyśmy, że trzeba jechać do Polski.

Co spakowałyście?

Same najpotrzebniejsze rzeczy. Zajęło nam to pół godziny.

24 lutego, rano, pojechałyśmy na stację benzynową i stałyśmy godzinę, żeby zatankować auto. Kolejka była ogromna.

Ruszyłyśmy w podróż do cioci, do Kiełcza, samochodem, a prawo jazdy mam dopiero pół roku. Dla początkującego kierowcy do kawał drogi. Za kierownicą wymieniałam się z siostrą.

Ile stałyście na granicy?

Dwa dni w ogromnym sznurze samochodów. Wielu szło pieszo. Kobiety z małymi dziećmi, ze zwierzętami.

Do naszego samochodu wzięłyśmy kobietę i jej 2-letnie dziecko. Byli z Irpienia. Tam działy się straszne rzeczy. Mąż tej pani płakał i prosił nas, żebyśmy jej pomogli razem przejechać przez granicę. Sam nie mógł jechać do Polski, bo mężczyźni w sile wieku mieli zakaz opuszczania kraju. Później, tuż przed samą granicą, wzięłyśmy jeszcze do auta dziewczynkę z psem. I wspólnie wjechaliśmy do Polski.

Najpierw pojechałyśmy do Rzeszowa, gdzie mamy rodzinę. Trochę odpoczęłyśmy, bo wcześniej nie było warunków do spania.

A potem wyruszyłyśmy do Kiełcza. Ciocia jest akurat w Niemczech, więc dom stał pusty. Na Wielkanoc wszyscy się tutaj spotkamy.

Reszta twojej rodziny została w Drohobyczu?

Tak – mama, tata i dziadek, który zresztą urodził się w Rosji, ale nie chce już mówić po rosyjsku.

Tata nie może pójść do wojska, bo choruje. Mama, kiedy to wszystko się zaczęło, stwierdziła, że wraca z Włoch do Ukrainy, bo chce być w domu. Namawiałyśmy ją, żeby przyjechała do nas. Nie chciała. Mówi, że to Rosjanie nieproszeni weszli do Ukrainy i ona z tego powodu nie będzie wyjeżdżać.

Tęsknię za domem, ale wiem, że po wojnie zostaną w Ukrainie zgliszcza.

Cały czas śledziesz doniesienia z frontu?

Staram się czytać tylko najważniejsze rzeczy, bo to mocno wpływa na moją psychikę. Przez pierwsze dwa tygodnie, w zasadzie od rana, siedziałyśmy z Irą w telefonach i czytałyśmy, co dzieje się w Ukrainie. Płakałyśmy.

Do wojny można się przyzwyczaić. I to jest bardzo złe.

Ostatnio dużo czytałam o tym, co Rosjanie zrobili choćby w Buczy. Przykład: zastrzelili matkę i ojca 9-letniej dziewczynki. Potem ją zgwałcili, a na ciele wypalili symbol „Z”.

Widziałam zdjęcie, jak jedli psa i kota.

[Chwilę milczymy, Olena jest wzruszona]. Dobrze, że jesteście już u nas.

Cieszymy się, że jesteśmy bezpieczne. Bo jak pomyślę, że to wszystko mogło być naszym udziałem… Oni chodzą po wsiach, miastach i zabijają, gwałcą kobiety. To nie są żołnierze. Nawet nie wiem, jak ich określić. Nie ma odpowiedniego słowa.

Po wojnie będziesz chciała wrócić do Drohobycza?

Tęsknię za Ukrainą, jednak na dziś chcę uczyć się i pracować w Polsce, żebym – jak już tam wrócę – mogła wydatnie pomóc swojemu krajowi.

Ale tak – kiedyś będę chciała wrócić do domu.

Niedługo z siostrą pojadę do Drohobycza na tydzień. Ira chce wyjść za mąż za swojego chłopaka. Termin uroczystości ma 7 maja, ale wesela oczywiście nie będzie.

Pogratuluj swojej siostrze. Polacy dobrze was przyjęli?

Bardzo dobrze. Proponują nam pomoc, pytają, czy czegoś nam potrzeba. To jest bardzo miłe.

Będziesz kontynuować studia dziennikarskie na Uniwersytecie Zielonogórskim.

Tak, pierwszy dzień w nowej szkole miałam już ponad dwa tygodnie temu. Byłam zestresowana [uśmiech]. Dużo emocji. Ale koleżanki i koledzy dobrze mnie przyjęli.

Okazało się, że na całym uniwersytecie jest tylko pięcioro uchodźców, którzy w ostatnim czasie wyjechali z Ukrainy.

Znam trochę język polski – może nie bardzo dobrze, ale mówię po polsku i wszystko rozumiem. Kiedy mam jeszcze dodatkowo angielski, to aż kręci mi się w głowie od tych języków [śmiech]. Trochę gorzej jest u mnie z pisaniem po polsku, ale wszyscy wykładowcy uspokajali mnie, zaoferowali pomoc. Mówili, że wszystko będzie dobrze. I że wszystkiego się nauczę.

Teraz na UZ trafiłam na drugi rok studiów.

Na początku wszystko jest trudne, ale dam radę. Myślę, że w maju zamieszkam już w akademiku.

I będziesz nam pomagać w redakcji?

Oczywiście! Będę chciała przede wszystkim pisać o losie Ukrainek i Ukraińców, których jest mnóstwo również w Nowej Soli i okolicy.

***

Олена бажає стати журналісткою

Біженка з України, яка ще до війни вивчала журналістику, розпочинає працювати у „Tygodniku Krąg”. Нещодавно читала, що росіяни вчинили в Бучі: розстріляли матір і батька 9-річної дівчинки, потім зґвалтували її, а на тілі випалили свастику «Z» – розповідає про жахи війни Олена Кіт

Матеуш Пойнар: Ласкаво просимо на борт. Представтеся нашим читачам, звідки Ви?

Олена Кіт: Мені 19 років і до війни я жила в прекрасному Дрогобичі.

Тобто в місті видатного письменника Бруно Шульца.

Неподалік від Львова. А, зараз, проживаю в Кевчі, що поряд міста Нова Суль. Раніше вивчала журналістику у Львові, була на третьому курсі.

Чому саме журналістика?

Дідусь був журналістом (усміхається). Пам’ятаю, у нього була велика шафа з книгами, він дуже любив читати. Я завжди позичала у нього книжки, і мені також сподобалось читати і, зрештою, писати. Я стараюсь творчо підходити до потреб цієї професії. У ліцеї я теж була у класі філології, попри те, що моя сестра Ірина – економіст, мама і тато-бухгалтери.

Що ще Вас цікавить?

Психологія, читаю багато публікацій цієї галузі. Мене також приваблює політика.

Ви вже проходили стажування в редакції?

Проблема в тому, що коли я розпочала навчання, почалась пандемія і ми довго навчались дистанційно. А мою практику на радіо в Дрогобичі перервала війна.

Як потрапили до нас?

Ми вирішили поїхати до Польщі ввечері 24 лютого – в день, коли розпочалась війна. Того дня прокинули о 5.00 ранку від того, що почули тривогу, і в новинах повідомили, що росія розпочала вторження на територію України.

Якою була Ваша перша думка?

Все це насправді було жахливо, бо досі на заході України було спокійно. З 2014 року на сході країни вже тривала війна і Ми звикли до картин з Донбасу та Луганська. А того дня були обстріляні аеропорти і військові бази неподалік мого міста. До кінця не вірила, що це може статися. Але, як виявилося війна може прийти і до нас. Мама на той час була в Італії, а ми з сестрою вирішили їхати до Польщі.

Що брали з собою?

Тільки найнеобхідніші речі. На це ми витратили лише пів години. Вранці 24 лютого ми поїхали на заправку і годину простояли, щоб заправити авто. Черга була величезна. Потім автомобілем ми вирушили до тітки в Кевч, а водійське посвідчення я отримала тільки пів року тому. Для водія початківця це – далека дорога. Чергувались по дорозі з сестрою.

Скільки ви чекали на кордоні?

Два дні у величезній черзі з автомобілей. Багато людей були пішки. Зокрема, жінки з маленькими дітьми і тваринами. До себе в авто ми взяли жінку та її 2-річну дитину з Ірпеня. Там на той момент відбувалися жахливі речі. Чоловік цієї жінки плакав і попросив нас допомогти їй перетнути кордон, а, сам він не міг поїхати до Польщі, бо чоловікам було заборонено виїжджати з країни. Пізніше, якраз перед кордоном, ми ще взяли в машину дівчину з собакою. І разом виїхали до Польщі. Спочатку ми поїхали до родини у Жешув. Там ми трохи відпочили, бо раніше не було можливості. А потім поїхали до Кевчу. Наша тітка у Німеччині, тож будинок порожній. Але вся родина приїде сюди на Великдень.

Решта Вашої родини залишилися в Дрогобичі?

Так – мама, тато і дідусь, який народився в Росії, але більше не хоче говорити російською. А, батько непридатний до військової служби через стан здоров’я. Коли все почалося, мама сказала, що повертається з Італії в Україну, бо хоче бути вдома. Ми просили її приїхати до нас, в Польщу, але вона не хотіла. Каже, що це росіяни прийшли до її дому, а не вона до них, і з цієї причини вона нікуди не поїде. Я сумую за домом, але знаю, що в Україні після війни будуть руїни.

Ви весь час слідкуєте за новинами з фронту?

Намагаюся читати лише найважливіше, бо це сильно впливає на мою психіку. Перші два тижні, в основному з самого ранку, ми з Ірою постійно «сиділи в телефонах» і читали, що відбувається в Україні зі сльозами на очах. З часом починаєш звикати до війни, і це дуже погано. Останнім часом я багато читала про те, що робили росіяни в Бучі, наприклад: розстріляли матір і батька 9-річної дівчинки. Потім вони зґвалтували її та випалили на тілі свастику «Z». Також бачила фотографії, на якій вони їдять собак та котів.

[Хвилинку мовчимо, Олена схвильована].

Добре, що ви вже з нами.

Ми раді, що ми в безпеці. Бо як подумаю, що все це могло трапитись і з нами… Вони ходять по селах, містах, ґвалтують і вбивають жінок. Вони не солдати! Я навіть не знаю, як їх визначити. Навіть немає такого слова.

Хочете повернутися в Дрогобич після війни?

Я сумую за Україною, але на сьогодні я хочу вчитися і працювати в Польщі, щоб, коли повернуся туди, я могла допомогти своїй країні. Але так – колись я повернусь додому.

Невдовзі поїдемо з сестрою в Дрогобич на тиждень бо в Ірини запланована розписка. Дата церемонії – 7 травня, але весілля, звичайно ж, не буде.

Вітання сестрі! Поляки вас добре прийняли?

Напрочуд добре. Нам завжди пропонують допомогу, питають, чи потрібно щось. Це дуже приємно.

Продовжите навчатись журналістики в університеті Зеленої Гури?

Так, мій перший день у новій школі був більше двох тижнів тому. Я була стурбована (посміхається), було багато емоцій. Але одногрупники добре прийняли мене.

Виявилося, що на весь університет лише п’ятеро біженців, які нещодавно залишили з Україну. Я трохи знаю польську – може, не надто добре, але розмовляю і все розумію. Але коли у мене ще й англійська, то паморочиться у голові від цих мов. Писати польською мені трохи складніше, але всі лектори мене заспокоювали і пропонували допомогу. Сказали, що все буде добре, і що я всьому навчуся.

Тепер я на другому курсі в Зеленогурському університеті. Спочатку все здається складним, але я повинна з цим впоратись. Думаю, що в травні переїду до гуртожитку.

Але ж Ви допомогатимете нам у редагуванні?

Звичайно! Насамперед хочу написати про долю українок та українців, яких доволі багато в Новій Солі та на околицях.

przetłumaczyła Olena Kit

E-WYDANIE TYGODNIKA KRĄG

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Mateusz Pojnar

Aktualności, sport

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content