W wygodnym dresie, z piłką u boku. Przyjaciele wspominają Mirosława Liszkę

W piątek 8 kwietnia Mirosława Liszkę, legendę Dozametu, pożegnali najbliżsi i przyjaciele. W ostatnią podróż ruszył tak, jak chciał – w sportowym dresie, z piłką u boku

Robert Bączek, który zbudował sukces Amatora Bobrowniki, w latach 80. chodził na mecze drugoligowego Dozametu. Tam po raz pierwszy zobaczył Mirosława Liszkę. Pana piłkarza, który zachwycał kibiców.

Ale zaprzyjaźnili się wiele lat później. Ponownie spotkali się na boisku, podczas derbów. Robert grał w Amatorze, Mirek – w Modrzewiu Modrzyca. – I tak rywalizowaliśmy – uśmiecha się. – Chcieliśmy się zawsze jako drużyna pokazać z dobrej strony na tle takiej lokalnej gwiazdy. Nawiązałem z nim kontakt, po czasie zaproponowałem przejście do Amatora. Zgodził się. Mirek był fenomenem, bo mimo podeszłego wieku grał w piłkę na wysokim poziomie. W A-klasie czy okręgówce momentami ośmieszał rywali. Prostym zamachem kładł ich na ziemię. Był bardzo inteligentnym piłkarzem, który potrafił grać drużynowo, wymieniać się piłką. Nie był samolubem. Dla niego nie liczyło się to, czy strzeli bramkę, ale to, czy drużyna wygra mecz.

Mirosław Liszka z Robertem Bączkiem

Mirosław Liszka przez lata pracował u Roberta Bączka. Kiedy choroba już go zabierała, Robert mu pomagał, był z nim do samego końca. Przecież przyjaciół z boiska się nie zostawia. Nigdy.

Były piłkarz Dozametu marzył o lekarstwie, które by go wyleczyło. Ale nie było takiego lekarstwa.

Bączek: – Mirek nie użalał się nad sobą. Nie narzekał na los. Jak na meczu złamał rękę, to zbytnio się tym nie przejmował – liczyło się zwycięstwo i punkty. Nigdy nikogo nie skrzywdził. Łza się w oku kręci.

Na pierwszej linii

– Mirek był kiedyś moim trenerem w juniorach – wspomina piłkarz Tomasz Rozynek. – Na pewno mocno związała nas wspólna praca u Roberta. Wtedy poznaliśmy się bliżej. Do tego wspólnie graliśmy w piłkę w Amatorze Bobrowniki. Byliśmy blisko, często chodziłem do niego do biura, czyli do tej piwnicy, która jest piłkarskim muzeum. Dzisiaj cieszę się, że nigdy mu nie odmawiałem takiego spotkania w biurze. Wtedy wspominał, opowiadał. Pokazywał wycinki z gazet. Czasem siedzieliśmy do późna. Było wesoło.

„Rozyn” podkreśla: – Wcześniej nigdy nie myślałem, że będę miał okazję grać z takim piłkarzem. Piłkarzem przez wielkie P. Mirek grał praktycznie do sześćdziesiątki. Mówił, że cały czas czuje się młodo. I że będzie grał do końca życia. Czasami potrafił dopiec, ale do mnie nigdy ostrzej się nie odzywał. Zapamiętam go jako bardzo pozytywnego człowieka.

Mirek w złotych czasach Dozametu – pierwszy z prawej

„Rozyn” dodaje, że trudno pogodzić się ze śmiercią Mirosława Liszki: – Wiedzieliśmy, że chorował, ale to i tak jest szok. Odszedł wielki nowosolski piłkarz. Duży żal.

Dariusz Chorążyk wspomina, że Liszkę poznał, jak to określa, „za starego Dozametu”: – Czyli dawno. Zapamiętam go jako bardzo dobrego kolegę, który potrafił na boisku wesprzeć. Na treningach przekazywał nam, młodszym, swoją wiedzę i doświadczenie. Był facetem stworzonym do futbolu. Jak się urodził, to chyba zamiast smoczka dostał piłkę. A zamiast butelki – korki. Stara szkoła, na kontuzje miał jedną receptę: liść kapusty i sok z buraka. Często wspominał swoje mecze, czasy trenera Wanata czy obozy w Skoczowie. Robił kolegom żarty, lubił nas podpuszczać. I nie pozwalał sobie w kaszę dmuchać. Jak był jakiś problem na boisku, stawał na pierwszej linii.

Z Mirosławem Liszką w złotych czasach Dozametu grał Romuald Wojno. – Mirek debiutował u nas w drugiej lidze – opowiada. – My znaliśmy go, jak do nas przychodził. Klasowy zawodnik, bardzo zaawansowany technicznie. Obojętnie, gdzie wystawił go trener, radził sobie na każdej pozycji. Grał i na środku obrony, i w pomocy, i w ataku. Potrafił czytać grę, miał piłkarskie wyczucie. Mirek nie lubił biegać, ale potrafił dobrze się ustawiać, myślał na boisku. Można się było dużo od niego nauczyć. Jaki był prywatnie? Lubił robić kawały [uśmiech]. Zawsze będę miał do niego sentyment, bo kupę lat wspólnie graliśmy. Później choćby w Piaście Iłowa, gdzie zrobiliśmy awans.

Ewenement

Marek Kakała w Dozamecie grał wcześniej niż Mirek, ale później dalej kibicował drużynie i oglądał go na boisku. Przypomina, że do KSD piłkarz trafił z Arkonii Szczecin.

– Sympatyczny człowiek, którego zawsze lubiłem – opowiada Kakała. – Będę go ciepło wspominał. On piłkarsko był niesamowicie uzdolniony i mógł zrobić dużo większą karierę. Całkowicie zaprzedany piłce, którą kochał. Potrafił czytać grę, co jest bardzo ważne.

Z czasów gry w Amatorze Bobrowniki

Adam Pojnar, były piłkarz Arki Nowa Sól, Chrobrego Głogów czy Amatora Bobrowniki, dziś w Czarnych Drągowina: – Z czasów drugiej ligi niewiele pamiętam, bo miałem jakieś 6 lat, ale z tego, co słyszałem, w najnowszych czasach w Nowej Soli nigdy nie było takiego piłkarza. Miał uderzenie i z prawej, i z lewej nogi. Typowy środkowy pomocnik, mózg zespołu. Zresztą jego atuty były widoczne też później, kiedy wspólnie graliśmy w Amatorze. On rzeczywiście cały czas czuł się młodo, mimo że lata uciekały. Miał zacięcie. W wieku 50 lat, kiedy walczyliśmy o awans, wychodził na boisko i nie odstawał od reszty, od 20-latków. Był ewenementem. Można się było od niego wiele nauczyć na boisku. Samego poruszania, bo on nie musiał dużo biegać. Mógł stanąć na środku, rozrzucić kilka piłek i wygrywaliśmy mecze.

Adam puentuje, mocno wzruszony: – Trudno jest się pogodzić z tym, że człowiek, który był w tak dobrej formie, w ostatnich miesiącach zgasł nam w oczach.

Świetny piłkarz, w przeszłości grający łącznie w 11 klubach, został pochowany w ubiegły piątek na cmentarzu w Otyniu. Pożegnali go najbliżsi i przyjaciele. Piosenkę „Do kołyski” zaśpiewał Krzysztof Pleszewski. A Mirek ruszył w ostatnią drogę – w wygodnym sportowym dresie, z piłką u boku. W wieku 62 lat.

E-WYDANIE TYGODNIKA KRĄG

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Mateusz Pojnar

Aktualności, sport

3 thoughts on “W wygodnym dresie, z piłką u boku. Przyjaciele wspominają Mirosława Liszkę

  • 17 kwietnia 2022 at 13:47
    Permalink

    Pięknie, szczerze i przyzwoicie pożegnaliście swojego i mojego kolegę z dawnych lat. Podpisuję się dwoma rękoma pod Waszymi opiniami. Po prostu taki był………..wspaniały ,,Licha”!!!

    Reply
  • 19 kwietnia 2022 at 13:19
    Permalink

    Przepiękny artykuł o wspaniałym człowieku – moim wujku. Dziękuję.

    Reply

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content