Kajakiem po Polsce: 750 kilometrów to pestka! [REPORTAŻ]

Jacek Jadam i Piotr Jendrusch na kanapie nie mogą wytrzymać ani jednego dnia. Wciąż potrzebują nowych wyzwań i adrenaliny. No to wymyślili, że dopłyną kajakami do Świnoujścia. Trasa liczyła aż 750 kilometrów! Jednym z przystanków była Nowa Sól

Pożegnanie śmiałków odbyło się w piątek (24 czerwca) w Porcie Jachtowym „Marina” w Krapkowicach (województwo opolskie). Burmistrz Andrzej Kasiura życzył im dobrej pogody i stopy pod kilem. Meta? Port Gerharda w Świnoujściu. Podróżnicy cumowali kajaki w marinach, a na lądzie zwiedzali i fotografowali interesujące miejsca.

Pierwszą miejscowością na trasie był Dobrzeń Wielki (opolskie). Trzeciego dnia, po pokonaniu 15 śluz, koło Wrocławia, dotarli do miasta Brzeg (opolskie), czwartego przystankiem okazał się port Wrocław-Malczyce (powiat średzki). Piątego dnia zameldowali się we wsi Chobienia. To było spokojne pływanie bez śluzowania. Szóstego minęli marinę Głogów i zawitali do województwa lubuskiego, a konkretnie do Bytomia Odrzańskiego, gdzie urzekła ich miejscowa architektura, w szczególności piękne kamieniczki na odrestaurowanym rynku. Z Bytomia Odrzańskiego, w czwartek 30 czerwca przemieścili się do Portu w Cigacicach, a stamtąd do naszego miasta na zaproszenie CIT Nowa Sól.

– Nowa Sól to bardzo ciekawe miasto. Płyniemy do Portu Gerharda Muzeum Obrony w Świnoujściu, czyli praktycznie aż do Morza Bałtyckiego – mówił „Kręgowi” Jacek Jadam, mieszkaniec Dobiegniewa w Lubuskiem. – Korzystamy z dwóch kajaków morskich, które pomógł wybrać nam kolega. Mają pięć i pół metra długości. Kajak jednoosobowy jest w miarę wąski, stabilny i przystosowany do wód morskich i można nim pokonać nie tylko Odrę, ale i Zalew Szczeciński. Dzięki sprzętowi osiągniemy nasz cel – podkreślał podróżnik i jak się okazało, były to słowa prorocze. Dalej było Krosno Odrzańskie – połowa trasy, Słubice/Frankfurt (460. kilometr wyprawy). Dziesiąty dzień to Gross Neuedorf. Po drodze zwiedzili Twierdzę Kostrzyn, a tę część przygody zakończyli noclegiem z sympatyczną grupą niemieckich kajakarzy.

– Dzień 11. to trasa z Gross Neudorf do Krajnika Dolnego. Około Starego Kostrzynka osiągnęliśmy najdalej wysunięty na zachód punkt Polski. Po drodze trochę historii. Czelin – miejsce, gdzie w lutym 1945 roku postawiono pierwszy słup graniczny na Zachodzie Polski, Siekierki – forsowanie Odry – opowiadają Jadam i Jendrusch i dodają: – Dzień
dwunasty. Krajnik Dolny –  Siadło Dolne. Serdecznie dziękujemy wszystkim pracownikom Nadzoru Wodnego w Widuchowie za pomoc, kawę i serdeczne przyjęcie. Więcej takich ludzi na szlaku.

Załamanie pogody przyszło w środę (6 lipca). W czwartek, 13 dnia przemieścili się z Polic nad Zalew Szczeciński.

Mogli przepłynąć więcej!

To pierwsze tak duże wyzwanie odważnego duetu. – Pływaliśmy kajakami lokalnie, doszliśmy jednak do wniosku, że aby się sprawdzić, trzeba przepłynąć całą Polskę – wyjaśnia Piotr Jendrusch.

– Dystans 750 kilometrów mogliśmy jeszcze rozszerzyć o 150 kilometrów i rozpocząć przygodę od źródeł Odry, ale idea była taka, żeby Piotr wyszedł z domu i popłynął za horyzont – wtrąca ze śmiechem Jadam.

– To nie końca tak było, bo do wody miałem około trzech kilometrów – wyjaśnia pan Piotr, mieszkaniec Gogolina i dodaje: – To słynne miasteczko Karlika i Karolinki, graniczące z Krapkowicami. Codziennie pokonywali około 50 kilometrów, jednak w zależności od warunków atmosferycznych wydłużali lub skracali ten dystans.

Jak przygotować się na takie wyzwanie? Jadam i Jendrusch w wymarzoną podróż wyruszyli po roku planowania. W pierwszej kolejności trzeba dobrać odpowiedni, bezpieczny sprzęt i opracować całą logistykę podróży. Nie obyło się bez szlifowania formy. Wiosłowali w różnych warunkach, także zimą.

– Miałem troszkę łatwiej niż kolega, bo w Dobiegniewie jest kilkadziesiąt jezior – zdradza Jacek Jadam. – Piotrek pływał na Odrze. Poświęciliśmy wiele godzin i spaliliśmy całe mnóstwo kalorii, aby kondycja nie szwankowała.

Pan Piotr żartuje, że ostatni rok faktycznie nie sprzyjał wypoczynkowi na plaży, a po chwili namysłu podkreśla: – Nikt nie jest w stanie przez 12 miesięcy wytrenować płynięcie kajakiem.

I aby nie być gołosłownym. Pan Piotr od zawsze był aktywny, po powrocie z pracy nie relaksował się przed telewizorem. Z kolei pan Jacek zajmował się alpinizmem i spadochroniarstwem, jeździ konno (kiedyś się z tego utrzymywał).

– Po przepłynięciu tylu kilometrów nie mamy problemów technicznych i kontuzji, np. nie przydarzyło się naderwanie ścięgna. Zresztą po drodze może wydarzyć się dosłownie wszystko. Dla przykładu dała nam się we znaki burza w Bytomiu Odrzańskim i mało w nocy spaliśmy. Brak regeneracji powoduje obniżkę formy – opowiada Piotr Jendrusch.

Kolejne plany?

Obaj znają się od 30 lat, ale to ich pierwszy tak duży wspólny projekt. Nocują w marinach albo na tzw. dzikich biwakach. Żywność mają zabezpieczoną średnio na półtora dnia, gdyby zabrali jej więcej, stanowiłaby spore obciążenie dla kajaków. Pan Piotr jako wegetarianin musi troszkę bardziej „pokombinować”, żeby dieta była bardziej
zbilansowana, z dużą ilością białka, pan Jacek je praktycznie wszystko. Korzystają z napojów izotonicznych.

Cel podróży – Świnoujście – osiągnęli w miniony weekend.

Zapis z wyprawy można było śledzić w mediach społecznościowych: https://www.facebook.com/Odrakajakiem lub na stronie stowarzyszenia Odra Kajakiem.

Wyprawę kajakarzy objęło patronatem wiele instytucji: samorządowych, turystycznych, naukowych i kulturalnych. I trudno się dziwić skoro podczas swojej podróży organizowali spotkania promocyjno-integracyjne, szkolenia i uczestniczyli w imprezach masowych. Wszystko po to, aby dotrzeć do jak największej liczby odbiorców i stworzyć pozytywny wizerunek odwiedzanych regionów. Inicjatywa miała na celu promocję Odry, ekologii, sportu i innego spojrzenia na bogactwo, jakim jest rzeka.

Już myślą o wiosłowaniu po Europie, bo w ich przypadku stwierdzenie do odważnych świat należy nie trąci banałem.

Rafał Krzymiński

E-WYDANIE TYGODNIKA KRĄG

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

One thought on “Kajakiem po Polsce: 750 kilometrów to pestka! [REPORTAŻ]

  • 19 lipca 2022 at 09:14
    Permalink

    My wypłynęliśmy z Jastrzębia-Zdroju dwa dni po Was. Dopłynięcie na plażę w Dziwnowie zajęło nam 18 dni.

    Reply

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content