Kierowca z piekła rodem?

Kierowca autobusu z firmy Subbus jest opryskliwy i niegrzeczny dla pasażerów – skarży się nasza Czytelniczka Alfreda Baranowska. Takich głosów jest więcej. – Z wyjątkiem rozmowy dyscyplinującej nic nie mogę zrobić, ten pan jest w okresie ochronnym i jego zwolnienie nie wchodzi w rachubę – odpowiada Mirosław Paszkiewicz, prezes spółki Subbus

Alfreda Baranowska, mieszkanka Starego Stawu, często korzysta z autobusów miejsko-gminnej komunikacji. Podczas jednej z podróży w czerwcu przydarzył jej się przykry incydent. Z prośbą o interwencję zgłosiła się do „Tygodnika Krąg”. – Tego dnia, w potworny upał, byłam na zakupach w Nowej Soli. Kiedy wsiadłam na przystanku przy urzędzie miasta, zorientowałam się, że podest w autobusie jest za wysoki. Machnęłam jednak ręką – wspomina pani Alfreda. – Szybko pożałowałam jednak tej decyzji, bo kiedy autobus Subbusu zatrzymał się na przystanku w Starym Stawie, zrozumiałam, że trudno mi będzie bez problemu wysiąść z pojazdu. Grzecznie poprosiłam kierowcę o pomoc, o obniżenie podestu. Tym bardziej że na domiar złego podjechał za daleko chodnika. Nie zareagował, dlatego podeszłam bliżej i powtórzyłam prośbę. Ten pan jednak potraktował mnie jak śmiecia i ordynarnie zakomunikował: „Nie jest pani kaleką i może spokojnie wyjść”. Wyszłam z autobusu, bo pomógł mi na oko 12-, 13-letni chłopak – nasza zbulwersowana Czytelniczka kończy swoją opowieść.

Ty gnoju i gówniarzu”

Baranowska wielokrotnie składała skargi na zachowanie kierowcy do zarządu spółki Subbus, ale – jak twierdzi – nie doczekała się odpowiedzi, którą by ją zadowalała. – Jestem wściekła, że jest przyzwolenie na takie nieprzyzwoite odzywki. Obawiam się, że moje skargi poszły do kosza. To nie jest pierwszy wyskok tego kierowcy, jest opryskliwy, niegrzeczny, po prostu chamski. On ma służyć pomocą pasażerom, niemal być na każde ich skinienie, bo taką ma pracę. Mam dla niego dobrą radę: musi poszukać sobie dobrego lekarza, skoro nie potrafi trzymać nerwów na wodzy – twierdzi pani Alfreda, która słyszała też, że opisany przez nią kierowca kilka lata temu już dostał wilczy bilet. – Woził dzieciaki szkolnym autobusem i było dużo skarg na jego pracę ze strony rodziców. Kiedy któryś z chłopaków mu podpadł, kierowca nazywał go debilem. Tak być nie może! Może dla niego i pasażerów byłoby lepiej, gdyby u ranczera za oborowego się przyjął, bo nie musiałby już nikomu świadczyć uprzejmości – złości się Alfreda Baranowska.

Podobnych głosów otrzymaliśmy więcej. Justyna Muniak, mieszkanka Starego Stawu, powiedziała nam, że też była świadkiem popisów kierowcy na przystanku. – Ostatnio słyszałam, jak do jednego chłopca pan kierowca zwrócił się: „Ty gnoju i gówniarzu”. Gdyby to było moje dziecko, z pewnością złożyłabym oficjalną skargę – przekonuje pani Justyna.

Porywczy charakter

O problemach z kierowcą i sytuacji opisanej przez panią Alfredę poinformowaliśmy Mirosława Paszkiewicza, prezesa Międzygminnego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego Subbus. Przyznał, że to nie jest pierwsza skarga na kierowcę i wielokrotnie przeprowadzał z nim tzw. rozmowy dyscyplinujące.

– Ten pan jest niestety porywczy i łatwo wyprowadzić go z równowagi – przyznaje prezes Paszkiewicz. – Rozwiązanie z nim umowy o pracę nie wchodzi w rachubę, bo za rok przechodzi na emeryturę i jest w tzw. okresie ochronnym. Teoretycznie moglibyśmy przenieść go do zajezdni, ale niestety brakuje nam kierowców. Młodzi nie garną się do tego wymagającego i niewdzięcznego zawodu. Wolą jeździć po świecie ciężarówkami za o wiele większe pieniądze. A ten pan mimo wieku jest świetnym kierowcą, który jeździ dynamicznie i bezpiecznie, ma wszystkie kategorie prawa jazdy – mówi prezes.

Mirosław Paszkiewicz jak z rękawa sypie opowieściami kierowców, którym dopiekli roszczeniowi pasażerowie. – Jeden z panów w upał wszedł do autobusu i zażądał otwarcia okien. Kierowca wytłumaczył mu, że jest włączona klimatyzacja i okna muszą być zamknięte. W odpowiedzi usłyszał: „W pojeździe jest gorąco”, a przecież każdy, kto ma w samochodzie klimę, wie, że na przyjemny chłodek trzeba troszkę poczekać. Inni pasażerowie chodzą po autobusie, jakby spacerowali po parku i gdy kierujący wjedzie w zakręt, łatwo zrobić sobie krzywdę. Bo pasażer wbrew pozorom też ma jakieś obowiązki, np. trzymać się poręczy, kiedy zajmuje miejsce siedzące. Jeden z kierowców opowiedział mi o mężczyźnie, który wsiadł do pojazdu i zażądał, żeby ten poczekał, jak on wygodnie rozsiądzie się na siedzeniu. A przecież nasze autobusy starają się jechać punktualnie, zgodnie z rozkładem jazdy. Niektórzy podróżni mają pretensje, że kierowcy nie odpowiadają im błyskawicznie na pytania, na jaki autobus muszą się przesiąść, a przecież oni w tym czasie sprzedają bilety – wylicza różne trudne sytuacje na linii kierowca – pasażer prezes Paszkiewicz i dodaje: – Mówię to tylko po to, by Czytelnicy zrozumieli, że nie zawsze pasażer ma rację. Oczywiście nie usprawiedliwiam żadnego niegrzecznego zachowania kierowcy.

Konflikt?

Odpowiadając na zarzuty Alfredy Baranowskiej prezes spółki autobusowej informuje, że dokładnie obejrzał na monitoringu przebieg opisanego zdarzenia. Jego zdaniem na przystanku w Starym Stawie jest bezpieczna wysepka i chodnik i bez najmniejszego problemu można opuścić pojazd. – W tym przypadku kierowca zachował się przyzwoicie, pani Baranowska zażądała od niego, aby uruchomił pochylnię (tzw. przyklęk autobusu). To nie była jednak uzasadniona prośba, bo to rozwiązanie jest wyłącznie dla osób z wózkami inwalidzkimi. Zresztą trudno mi wnikać w jej konflikt z kierowcą, który trwa od wielu lat. Nie ma miesiąca, żebym nie odebrał skargi lub zażalenia. Prosimy pasażerów, by sygnalizowali z wyprzedzeniem zamiar opuszczenia pojazdu naciskając przycisk – kończy Mirosław Paszkiewicz.

Alfreda Baranowska: – W mojej ocenie ten kierowca i tak nie powinien wozić pasażerów. Jeśli nikt go nie zdyscyplinuje, dojdzie kiedyś do tragedii.

Rafał Krzymiński

E-WYDANIE TYGODNIKA KRĄG

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content