MorSolanie. W Nowej Soli powstała nowa grupa morsów

Organizuje właśnie pierwszą akcję charytatywną – mikołajki. I wszystkich na nie serdecznie zaprasza! Cel? Wsparcie dzieci z domu dziecka. – Obdarujemy słodyczami wszystkie dzieci, które do nas przyjdą – zapowiada Marzena Kiziok

– Stwierdziliśmy, że chcemy działać inaczej, w szerszym zakresie. Otworzyć na inne grupy, dlatego stworzyliśmy nową. Pomaganie, zabawa, nie tylko morsowanie – tłumaczy powody zawiązania kolejnej grupy morsów w mieście Ernest Łuszczek, jeden z jej założycieli.

Na dziś jest już w niej ok. 80 osób. Część z nich można było zobaczyć na niedawnym charytatywnym morsowaniu w Kożuchowie. MorSolanie zawiązali się mniej więcej miesiąc temu.

– To czynna grupa, wszyscy morsują i działają – uśmiecha się Marzena Kiziok, kolejna założycielka MorSolan. – Lubimy spotykać się ze sobą i żartować.

Pani Marzena morsuje już piąty rok, pan Ernest – szósty. Morsuje też jego żona. – Nosiłem się z tym zamiarem już dłuższy czas, ale wyjeżdżałem często za granicę. Gdy wróciłem na dobre do Polski, to zacząłem tę przygodę. Potem pytałem samego siebie: czemu zrobiłem to tak późno? – wspomina.

– Mój syn morsował w Kożuchowie i mnie namówił – opisuje swoje początki pani Marzena. – Najpierw jeździłam tylko patrzeć, bo jestem ciepłolubna – 40 stopni Celsjusza to dla mnie była odpowiednia temperatura. Kiedyś zimą spałam w skarpetkach. Ale stwierdziłam, że też chcę spróbować morsowania, bo lubię wyzwania. Widziałam, że ludzie wspólnie wchodzą do tej wody i się śmieją, dobrze się przy tym bawią. Syn mówił: mamo, nie wejdziesz, w życiu! A jednak weszłam. I teraz w domu mam otwarte okna, bo wiecznie jest mi za gorąco.

fot. FB Marzeny Kiziok

Marzena Kiziok dodaje: – Jesteśmy szaloną grupą. Zimna woda dodaje nam mnóstwo endorfin.

Ernest Łuszczek zaznacza, że w grupie co najmniej dwóch-trzech osób bezpieczniej wchodzić do wody. Zawsze ktoś może zareagować, gdy komuś zrobi się słabo. Po prostu organizm reaguje różnie, szczególnie podczas pierwszych wejść. Trzeba opanować ciało, które odczuwa mocno niską temperaturę.

Mikołajowe morsowanie

Najbliższa akcja charytatywna grupy MorSolanie (ma ich być w przyszłości dużo) odbędzie się w najbliższą sobotę 10 grudnia w Przyborowie. Start o godz. 13.00 koło stawku przy ul. Polnej.

Szykują się mikołajki połączone z pomocą dla domu dziecka w Zielonej Górze. Uczestnicy i organizatorzy będą zbierać dla dzieciaków artykuły szkolne i słodycze. – Prosimy o wsparcie – apelują MorSolanie.

Nie zabraknie św. Mikołajów z pięknym sercem. – Obdarujemy słodyczami wszystkie dzieci, które do nas przyjdą – zapowiada pani Marzena. – Zorganizujemy też dzieciom zabawy: przeciąganie liny, bieg z jajkiem czy malowanie słoików. Każde dziecko dostanie dyplom, szykujemy też medale. Będzie można zjeść ciasto i napić się kawy czy herbaty. Do tego ciepła zupka, kiełbasy i bigos, ognisko. Zapowiedzieli już swój udział ludzie ze Wschowy, z Kożuchowa czy Bytomia Odrzańskiego.

– Zachęcamy wszystkich do morsowania i udziału w imprezie. Również same dzieci, bo w naszej grupie najmłodsze dziecko to 12-latek, który morsuje już od pięciu lat – podkreśla Ernest Łuszczek.

– Robi nawet resety, czyli pełne zanurzenie – wtrąca pani Marzena.

Tak że 10 grudnia wszystkich serdecznie zapraszamy do Przyborowa! Wydarzenie sponsoruje Aseko Art Gallery.

Moda i nie tylko

Co takiego jest w tym morsowaniu? Bo jest na nie moda. W Mielnie są imprezy morsów, które gromadzą po kilka tysięcy osób.

Enrnest Łuszczek: – Gdy była pandemia, ludzie szukali innej rozrywki niż siedzenie w domu i tak się u niektórych zaczęło morsowanie. Starali się zaradzić infekcjom i tworzyć odporność, a morsowanie to wzmacnianie odporności. Człowiek nie choruje. Wiadomo, że zdarza się jakaś infekcja, ale nic wielkiego i szybko przychodzi. Dodatkowo morsowanie wzmacnia stawy i niweluje dolegliwości kręgosłupa. Teraz takie zimowe temperatury nie są już mi straszne, bo poprawiło się u mnie krążenie.

– Co jest w morsowaniu? Ja morsuję, choć jestem po dwóch zawałach – zdradza pani Marzena. – Sama jestem pielęgniarką i wcześniej łatwo łapałam infekcje od pacjentów, czasem kilka razy w miesiącu, a teraz jest inaczej. Jak zaczyna się choroba, idę zamorsować i od razu jest dobrze. Ludzie łapią odporność i dlatego wchodzą do zimnej wody – uważa Marzena Kiziok. – Jak ktoś wejdzie parę razy, naprawdę widać u niego poprawę stanu zdrowia.

MorSolanie morsują w czwartki (godz. 19.00) i niedziele (15.00) na poligonie strażackim w Nowej Soli. Zapraszają do siebie kolejnych ludzi. Proszą też sponsorów, którzy chcieliby ich wspomóc w charytatywnych przedsięwzięciach. Kontakt: 668 342 989.

E-WYDANIE TYGODNIKA KRĄG

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Mateusz Pojnar

Aktualności, sport

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content