Nowy sołtys, ale czy wybrany zgodnie z prawem?

W piątkowym głosowaniu w Lubieszowie wygrał Wojciech Sośnicki, który w pokonanym polu pozostawił Ewę Jakubas. Sęk w tym, że jest spora grupa mieszkańców, którzy byli w piątek w sali wiejskiej i są mieszkańcami sołectwa, ale nie zostali dopuszczeni do głosowania

Takich tłumów sala wiejska w Lubieszowie nie widziała już dawno. Na piątkowe wybory sołtysa przyszło nawet blisko 200 osób. Przed budynkiem kolejka wyglądała tak, jak za komuny za kiełbasą. Czuć było, że ma się wydarzyć coś ważnego.

Wygrywa Sośnicki

Wybory zwołano, bo z początkiem marca z funkcji sołtysa zrezygnował Kazimierz Krawczyk, który szefował wsi od 2012 r. Nie był ulubieńcem gminy, bo jest ojcem radnej Moniki Ostrowskiej, znienawidzonej przez wójt Izabelę Bojko. Nie trzeba być Sherlockiem Holmesem, żeby wywnioskować, że rezygnacja Krawczyka była władzy na rękę.

Do wyborów zgłosiło się dwóch kandydatów: Ewa Jakubas i Wojciech Sośnicki.

– Chciałabym, żeby państwo mi zaufali jako młodej osobie, która ma chęci do tego, by coś zmieniać w naszej miejscowości – zwróciła się do mieszkańców Jakubas.

Wojciech Sośnicki swój plan na sołectwo odczytał z kartki. – Opiera się na współpracy z gminą, ze szkołą i naszą parafią – wyliczał. Podkreślił, że „ma dużo ciekawych pomysłów, energię i chęć do działania”.

I to on ostatecznie w głosowaniu wygrał zdobywając ponad 110 głosów. Jego kontrkandydatka przekonała do siebie niespełna 50 osób.

Żona głosowała, mąż nie

Już w  trakcie zebrania wiejskiego zrobiło się gorąco, bo nie wszyscy uprawnieni do głosowania mogli swój głos oddać. Rozmawialiśmy z małżeństwem [nazwisko do wiadomości redakcji], które od kilku miesięcy mieszka w Lubieszowie, choć nie ma jeszcze stałego meldunku.

– Dlatego wcześniej złożyliśmy pismo do gminy, że chcemy głosować, mimo że dopiero formalizujemy sprawy meldunkowe. Niejako żeby się zabezpieczyć, zgłosiłem także chęć głosowania przez Elektroniczną Platformę Usług Administracji Publicznej, żeby mieć potwierdzenie, że jestem mieszkańcem wsi. Moja żona zagłosowała, ja nie mogłem tego zrobić – mówi mężczyzna.

– Gdzie tu logika? – pytam go.

– Nie mam pojęcia – denerwuje się. – Pierwszy raz się z tym spotykam. Jawnie pozbawiono mnie prawa wyborczego i możliwości decydowania o mojej miejscowości.

To, co działo się na zebraniu, nazywa niedopuszczalnym. – Mogły głosować tylko osoby, które wpisały się na listę pani wójt. Nieważne były wydruki list wyborczych przyniesione przez urzędników. Dla mnie to złamanie jakichkolwiek reguł – ocenia mieszkaniec.

Agitacja?

Rozmawialiśmy z innymi mieszkańcami, którym nie dane było głosować. – Usłyszałem, że chętnych do głosowania zapisywano przez 10 minut, a że się spóźniłem, usłyszałem, iż lista jest zamknięta – mówi wieloletni mieszkaniec Lubieszowa, który woli pozostać anonimowy. Wskazuje, że tylko przed nim były cztery osoby, które także nie zostały dopuszczone do głosowania. – Jestem oburzony, bo to nie powinno tak wyglądać. Albo trzymamy się reguł prawa i faktycznie chcemy zbadać poparcie dla poszczególnych kandydatów, albo próbujemy przeprowadzać to tak, żeby wygrał określony kandydat. Mnie to wyglądało na ustawkę pod zwycięzcę tych wyborów – uzasadnia swoją tezę wieloletni mieszkaniec Lubieszowa.

Kontrkandydatka Sośnickiego wskazuje na jeszcze jedną sprawę, która wydarzyła się przed wyborami. – Zgodnie z ustawą o samorządzie roznoszenie ulotek i agitowanie na jakiegoś kandydata na sołtysa jest niezgodne z przepisami. Z nich wynika wprost, że mieszkańcy głosują na kandydata, który jest zgłoszony podczas zebrania wiejskiego. Noszenie ulotek tydzień wcześniej i wrzucanie ich do skrzynek mieszkańców jest jawną agitacją, która jest niezgodna z prawem – dodaje Jakubas.

Będzie protest?

Mówi, że w trakcie wyborów mieszkańcy Lubieszowa byli traktowani wybiórczo. – Z jednej strony pani Bojko mówiła, że można dopuścić osoby starsze, które są znane i wiadomo, że mieszkają we wsi. Z drugiej – jak przychodzili ludzie, z którymi nie po drodze z wójt, mówiła: „Proszę państwa, to są bardzo poważne wybory, to są normalne listy do głosowania i trzeba głosować zgodnie z prawem”. Jedno przeczyło drugiemu, chyba że w takim nierównym traktowaniu potencjalnych wyborców był ukryty cel – mówi Jakubas.

– Jaki?

– Żeby wygrał kandydat, którego chciała wójt – odpowiada.

– Złożyła pani protest? – zapytałem.

– Słyszałam sporo głosów osób zniesmaczonych faktem, że nie mogły zagłosować. Ja jako osoba, która potencjalnie straciła ich głosy, jeszcze nie podjęłam decyzji, co zrobię. Zastanawiam się nad tym – mówi Jakubas.

Do sprawy wrócimy.

E-WYDANIE TYGODNIKA KRĄG

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Mariusz Pojnar

Aktualności, kronika

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content