Dwie dyrektorki w jednym gabinecie

W poniedziałek rano otrzymaliśmy informację od Wandy Trzeciak, że jest w szkole i nie zostaje dopuszczona do pełnienia funkcji dyrektora. Udaliśmy się do Lubieszowa. Przed budynkiem stał wóz policyjny. W szkole przywitał nas przedstawiciel urzędu gminy Krzysztof Stefański. Okazało się, że za zamkniętymi drzwiami gabinetu dyrektora siedzą przy małym stoliku W. Trzeciak, a przy dyrektorskim biurku B. Artwińska. W gabinecie była również Bożena Pierzgalska z Solidarności oraz dwóch funkcjonariuszy policji, którzy zostali wezwani na miejsce przez wójta.
Po wpuszczeniu nas do gabinetu zarówno W. Trzeciak jak i B. Artwińska stwierdziły, że pełnią swoje obowiązki. – Policjanci przyjechali spisać protokół i stwierdzić stan rzeczy – mówi K. Stefański. Co innego twierdzi W. Trzeciak. – Pani Artwińska i pan Stefański powiedzieli, że przebywam w gabinecie bezprawnie, zadzwonili do pani wójt, a ona poleciła wezwać policję, by mnie stąd usunięto – twierdzi W. Trzeciak.
Z kolei przedstawiciel urzędu mówił, że z punktu widzenia pracodawcy, czyli wójta gminy, p.o. B. Artwińska jest legalnie sprawującą urząd dyrektora szkoły.
– To jest niezgodne z prawem. W momencie uchylenia zarządzenia wójt o powołaniu na p.o. pani Arwińskiej, pełnomocnictwo dotyczące pełnienia przez nią obowiązków wygasa – komentuje B. Pierzgalska. Dodaje, że fakt iż wójt jest organem prowadzącym nie oznacza, że wolno mu łamać prawo.
W poniedziałek W. Trzeciak zadzwoniła do kuratorium oświaty. – Pani kurator wysłała pismo do urzędu gminy z wiadomością do p. Beaty Artwińskiej, że nie jest ona pełniącą obowiązki dyrektora szkoły w Lubieszowie, że obowiązki dyrektora sprawuję ja – podkreślała W. Trzeciak.
B. Artwińska nie zamierzała opuścić gabinetu. – Zrobię to tylko w przypadku, kiedy dostanę takie polecenie od pani wójt – zaznaczała.
K. Stefański kilka razy wtrącał, że trzeba zrozumieć sytuację pani Artwińskiej, która została powołana do pełnienia obowiązków przez panią wójt i nikt poza szefową gminy z tego obowiązku zwolnić jej nie może.
B. Pierzgalska wyjaśniała, że W. Trzeciak przyszła w poniedziałek do szkoły, ponieważ kontrola kuratorium, która miała być przeprowadzona w szkole, została wstrzymana. – Kurator stwierdził, że dyrektorem jest pani Trzeciak. Pani Artwińska w momencie, kiedy przyszły tu osoby z kuratorium, nie była już w ich rozumieniu pełniącą obowiązki. Pani Trzeciak wróciła do szkoły, by umożliwić tę kontrolę – twierdzi B. Pierzgalska.
Sytuacja w gabinecie nie została w końcu rozstrzygnięta. Zarówno B. Artwińska, jak i W. Trzeciak zapowiedziały, że jeśli nic się nie zmieni, jutro (tj. we wtorek 21 marca) znów razem pojawią się w gabinecie.
Dwie godziny po spotkaniu z policją K. Stefański wrócił do szkoły z oficjalnym pismem wójt skierowanym do W. Trzeciak z prośbą o opuszczenie gabinetu i nieutrudnianie pracy B. Artwińskiej.
– Pani Trzeciak nie dostosowała się do tego i właśnie dokonuje wymiany zamków w pomieszczeniach szkolnych. Wójt wezwała policję, żeby sprawdziła sprawę nielegalnej wymiany zamków. Pani Trzeciak nie uzgadnia podjętych czynności z organem prowadzącym, czyli panią wójt. To nielegalne i samowolne działania. Osobiście poniesie związane z tym koszty – mówi K. Stefański.
Spotkali się w sądzie pracy
W czwartek w sprawie odwołania dyrektora ZS w Lubieszowie odbyła się rozprawa w sądzie pracy w Nowej Soli. W. Trzeciak domaga się przywrócenia na stanowisko, wypłaty dodatku funkcyjnego oraz 18 tys. zł odszkodowania. W miniony czwartek sąd odroczył rozprawę do 27 kwietnia.
Pod sądem pracy zebrało się kilku rodziców oraz przedstawiciele Solidarności, którzy zaangażowali się w sprawę. Na sali rozpraw stawiła się także W. Trzeciak. Gminę reprezentował Przemysław Sztejna, który na samym początku poprosił o zawieszenie postępowania do momentu, aż w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym nadana zostanie sygnatura akt, bo przypomnijmy, że wójt Bojko zapowiedziała, że zaskarży rozstrzygnięcie nadzorcze wojewody dotyczące przywrócenia W. Trzeciak. Obrońca dyrektorki nie zgodził się na zawieszenie postępowania podkreślając, że placówką kieruje w tej chwili osoba do tego nieupoważniona. Sąd uznał, że nie można tak długo czekać. Wyznaczył po 14 dni dla każdej ze stron na zapoznanie się z brakującymi dokumentami. Komu czego brakowało? W dniu rozprawy W. Trzeciak i jej obrońca otrzymali odpowiedź od wójt na pozew. Obrońca z gminy natomiast wykazał się brakiem m.in. rozstrzygnięć wojewody.
Podczas rozprawy dowiedzieliśmy się, że w obiegu prawnym istnieje dokument wydany przez wójt 31 sierpnia 2016 r. – pełnomocnictwo dla W. Trzeciak do reprezentowania placówki, które do dziś nie zostało uchylone.
W. Trzeciak nie była zaskoczona obrotem sprawy. – To gra na czas – komentowała tuż po wyjściu z sali rozpraw. – Pełnomocnik pani wójt powinien dostać cały pakiet dokumentów, które dotyczą sprawy. A dostał tylko te, które są na korzyść wójt – dodała odwołana dyrektor.
W. Trzeciak podkreśliła, że jej priorytetem jest powrót do szkoły, że nadal chce współpracować z nauczycielami, rodzicami oraz dziećmi. – Szkoła jest dla mnie najważniejsza. Jeśli będzie dobrze funkcjonować, będzie odpowiednia troska o poziom edukacji, bezpieczeństwo i wychowanie dzieci, to nie będzie problemu – mówiła o swoim ewentualnym powrocie W. Trzeciak, dodała też, że nadal jest otwarta na spotkanie i konstruktywną rozmowę z panią wójt.
Motorem napędowym dla dyrektorki jest ogromne wsparcie rodziców. – Dzięki temu utwierdzam się w przekonaniu, że walka jest słuszna – podkreślała W. Trzeciak. A odwołanie jej w momencie, kiedy wprowadzana jest reforma edukacji nazywa krokiem ku torpedowaniu tejże reformy. – W ten sposób występuje się przeciwko polskiemu rządowi i własnej partii, a wartościami PiS jest prawo, sprawiedliwość i dobro drugiego człowieka. Jeśli te wartości są deptane przez kogoś, kto jest członkiem tej partii, to wydaje mi się, że taka osoba jest tylko pod szyldem partii, natomiast nie respektuje jej wartości – skrytykowała W. Trzeciak.
Chcą powołania zarządu komisarycznego
Jeszcze ostrzej sytuację na sali rozpraw skomentowała B. Pierzgalska. – Pan mecenas przyjął taką samą taktykę jak pani wójt: w ogóle nie zauważa, że jest rozstrzygnięcie wojewody (unieważniające zarządzenie wójt o odwołaniu W. Trzeciak – dop. red.) i jakie są jego konsekwencje. Uznali, że w momencie odwołania decyzja jest zawieszona, a to jest nieprawda. W sprawie, która dotyczy kwestii administracyjnych, istnieje możliwość odwołania, ale dokument podważony przez wojewodę przestaje działać, powraca poprzedni stan prawny, czyli pani Trzeciak jest dyrektorem. Pani wójt udaje, że tego nie ma – komentuje B. Pierzgalska.
Kolejnym podjętym przez Solidarność krokiem było skierowanie do prokuratury zawiadomienia w związku z bezprawnym niedopuszczaniem pani Trzeciak do pracy.
Wcześniej, o czym informowaliśmy na łamach TK, o sprawie została poinformowana minister Anna Zalewska oraz premier. – Został już wyznaczony dyrektor departamentu, który się tym zajmuje. Jestem z nim w kontakcie. Nadano bieg sprawie w MEN-ie, wojewoda również nie schował tego do kieszeni – cały czas wykonywane są pewne ruchy w kierunku, żeby pani Bojko wykonała to, co powinna – zdradza B. Pierzgalska. Według przedstawicielki Solidarności, celem wójt Bojko będzie teraz udowodnienie, że W. Trzeciak jest złym dyrektorem. – W tym celu na jej prośbę miała zostać przeprowadzona kontrola w szkole – denerwuje się B. Pierzgalska (kontrola na razie jest wstrzymana – dop. red.).
Celem „Solidarności” jest doprowadzenie sprawy do prokuratury, a w konsekwencji wprowadzenie zarządu komisarycznego w urzędzie. – Może być też sprawa sądowa, która uniemożliwi startowanie pani Bojko w najbliższych wyborach – zapowiada B. Pierzgalska.
Anna Karasiewicz

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content