Taki festyn jest tylko raz w roku

Bywają różne festyny, przyciągają mniej lub więcej osób, ale coroczny festyn strażacki to szaleństwo w Kolsku. Małe dzieci, dziewczyny i dorośli mężczyźni, wszyscy w strażackich mundurach. Tego dnia pod remizą jest cała wieś.

Muzyka, swojskie jedzenie, ogrom zabaw dla najmłodszych, strażackie pokazy, spotkania z przyjaciółmi, to coroczny strażacki festyn w Kolsku. Tym razem zabawa odbyła się w minioną niedzielę, 14 sierpnia. – Długo się przygotowujemy, może nawet dłużej niż miesiąc. Dla nas to wielkie święto. Trzeba załatwić wszystkie zezwolenia, zadbać o jedzenie, muzykę, zabawy. Ustawić stoły i co najważniejsze wymodlić pogodę – mówi z uśmiechem komendant OSP Jarosław Jaskulski. Pan Jarek chwilę się zastanawia, po czym dodaje – Nasz festyn jest wyjątkowy, bo cała wieś i sąsiednie sołectwa są w straży. Przychodzą rodziny i znajomi strażaków. Przyjeżdżają nawet ci, którzy od dawna nie mieszkają w Kolsku – zaznacza Kamil Waszkowiak. Festyn strażacki odbywa się w Kolsku od 20 lat. Za każdym razem jest przygotowywany przez druhów. To strażacy zapewniają jedzenie, zabawę i obsługę. To oni walczą przy grillu i ogarniają stoły. Dziewczyny ze straży przygotowały niezwykły pokaz, w którym demonstrowały, jak bezpiecznie wyciągnąć kierowcę z auta. Pocięty w tym celu został ford K. – Jeszcze wczoraj jeździł, a dziś zniszczyliśmy go w pokazie. W Kolsku mamy gest – żartowali strażacy. Po udanej akcji i szczęśliwym wyciągnięciu kierowcy mieszkańcy ponownie wrócili na plac przy remizie, gdzie na najmłodszych czekało mnóstwo zabaw. – Spróbowała pani naszych wyrobów, to swojska kiełbasa, kaszanka, bigos, grochówka – dopytuje J. Jaskulski.

Miał rację, bo wystarczył plasterek pasztetowej domowej roboty, żeby przypomniał się smak z dzieciństwa. – Wszędzie może być miło, ale u nas w Kolsku jest najlepiej. To dzięki ludziom, którzy są życzliwi i bardzo się angażują – stwierdza sołtys Kolska Ewa Jaskulska. Ale kolscy strażacy to nie tylko festyn i zabawa, to przede wszystkim stała służba i gotowość niesienia pomocy. Wysokie kwalifikacje potwierdzają choćby w powiatowych i wojewódzkich zawodach, w których zdobywają wysokie miejsca.

– Jestem w straży w młodzieżówce, dodatkowo gram w piłkę. Dla mnie bycie strażakiem, to coś wyjątkowego – mówi Bartosz Cieśla. Babcia Bartka Krystyna Cieśla podkreśla, że na strażackim festynie trzeba być. To zabawa, na której jest bezpiecznie i wesoło. Podobnie uważają Stanisława i Franciszek Wesołowscy, którzy przyszli na imprezę z wnuczką Hanią. Hania na stałe mieszka w Berlinie, gdzie taki festyn u dziadków jest tylko pięknym letnim wspomnieniem.

J. Jaskulski dziękuje strażakom, radzie sołeckiej i mieszkańcom za pomoc w zorganizowaniu festynu. Wsparcia udzielił także wójt Henryk Matysik, Iwona Brzozowska z domu kultury, Nadleśnictwo Sulechów, WORD i starostwo nowosolskie.

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content