Złoty Krzyż Zasługi po pół wieku w straży

Andrzej Staroszczuk jest w straży od 1963 roku. Ta wielka przygoda życia zaczęła się na kursie na dowódców młodzieżowych drużyn pożarniczych, kiedy miał 13 lat, i trwa nieustająco do dziś. Jego ojciec też był społecznikiem. – Na wschodzie był działaczem, zakładał i prowadził kółko rolnicze. W końcu wywieziony został wraz z żoną i pięciorgiem dzieci na Sybir, bo coś znaczył, bo się udzielał się. Mama z czasem wróciła z dziećmi, a tata wstąpił do polskiego wojska. Ja rodziłem się tutaj – opowiada A. Staroszczuk.

Pożar stogu

Kiedy po wojnie osiedlili się w Mirocinie Górnym, przyjacielem ich rodziny był druh Jan Kozłowski, prezes jednostki w Mirocinie Górnym w 1946 r. I to on wciągnął małego Andrzeja w straż pożarną. Wydarzeniem, które mocno zapisało mu się w pamięci, był pożar stogu. Uczestniczył w jego gaszeniu jeszcze pod okiem prezesa Kozłowskiego. Kolejnym był pożar gospodarstwa, którego uratowanie graniczyło z cudem. – Było bardzo ślisko, woda zamarznięta, ciemna noc. Nowa Sól bardzo długo jechała, a my mieliśmy tu tylko taką przyczepę gaśniczą. Przy gospodarstwie był tylko potoczek. Woda przymarznięta. Cudem ta pompa ciągnęła. A paliła się obora, nad którą znajdował się dom mieszkalny. Do czasu przyjazdu Nowej Soli zdołaliśmy utrzymać ogień tak, że mieszkanie i pozostałe gospodarstwa nie zostały tknięte. W zasadzie uratowaliśmy to gospodarstwo – wspomina A. Staroszczuk. Przyznaje jednak, że jak wyje syrena, to nie ma dla niego znaczenia, gdzie będzie jechał i co się dzieje, czy jest noc czy dzień, co akurat robi.

Przez ponad pół wieku w straży zdobył wiele wyróżnień i odznaczeń. W 1996 roku odznaczony został brązowym Krzyżem Zasługi przez prezydenta Kwaśniewski. W 2006 r. otrzymał srebrny Krzyż Zasługi od prezydenta Kaczyńskiego. W Tym roku Duda odznaczył go najwyższym odznaczeniem. Uroczystości związane z wojewódzkimi obchodami Dnia Strażaka odbyły się w Filharmonii Gorzowskiej.

Tata imponował synom

Od małego do straży garnęli się dwaj synowie A. Staroszczuka – Andrzej i Krzysztof. – Człowiek albo się z tym rodzi, albo nie. To, co robił tata, nam imponowało, ale też bardzo interesowało. Czekaliśmy tylko na osiągnięcie pełnoletności, żeby móc robić szkolenie, prawo jazdy i działać. Wspólnie z siostrą Anną uczestniczyliśmy kilka razy w konkursie wiedzy pożarniczej w eliminacjach ogólnopolskich. A w tamtych czasach wyjazdy ludzi z małych miejscowości to było coś niespotykanego – mówi Andrzej Staroszczuk, syn.

Siła Staroszczuków polegała przede wszystkim na tym, że jak przyjeżdżali do remizy, to już było ich trzech. – Nie martwiłem się, bo zawsze był ten czwarty piąty i szósty. Czwartym „strażakiem” w naszej rodzinie była moja żona. W dobie, gdy nie było telefonów komórkowych, wyjeżdżała do nas na pole i krzyczała, że jest pożar. To często ona włączała syrenę w remizie. Zawsze była w domu, czekała na nas, aż wrócimy – podkreśla prezes Staroszczuk.

Poza Złotym Krzyżem Zasługi dla prezesa OSP Andrzeja Staroszczuka, Złotym Medalem za Zasługi dla Pożarnictwa odznaczony został dh. Marek Jacków, a dyplom oraz specjalną statuetkę odebrał dh. Andrzej Staroszczuk – naczelnik OSP, którego kapituła konkursowa złożona z członków zarządu wojewódzkiego OSP wybrała na „Strażaka Bohatera 2017 woj. lubuskiego”.
Anna Karasiewicz

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content