Muzeum przypomniało o powodzi

W piątek w Muzeum Miejskim odbył się wernisaż wystawy poświęconej wydarzeniom, które miały miejsce już 20 lat temu, a które do dziś nazywane są powodzią tysiąclecia. – Ten ogrom wody wciąż robi wrażenie – mówili oglądający zdjęcia

Zanim goście Muzeum Miejskiego weszli na piętro, gdzie czekała na nich bogata wystawa zbudowana przede wszystkim ze zdjęć i materiałów prasowych dotyczących powodzi lipca 1997 roku, w klimat wprowadził wszystkich dr Tomasz Andrzejewski. Dyrektor muzeum m.in. przypomniał, że miasto szykowało się na jeszcze większą, bo nawet ośmiometrową falę powodziową, co z jednej strony wywołało wiele niepotrzebnego strachu, ale z drugiej, przyczyniło się do niespotykanej mobilizacji mieszkańców, którzy obronili Nową Sól przed znacznie większymi zniszczeniami.

– Pomogło nam też to, że wiele wody rozlało się po okolicach Nowej Soli, jak Stara Wieś i Bobrowniki. Mało kto natomiast ma świadomość, że gdy przeszła największa, pierwsza fala i zaczęły się ulewne deszcze, groziła nam fala numer dwa. Wały były nasiąknięte jak gąbka i w każdej chwili mogły się przerwać – mówił T. Andrzejewski.

Po wstępie zwiedzający obejrzeli kilkunastominutowy film zmontowany z materiałów nagranych 20 lat temu przez jednego z pracowników muzeum. Obrazki filmowe i następnie zdjęcia przypomniały tamte trudne czasy.

– Mieliśmy to szczęście, że widzieliśmy, jak fala wzbierała mijając kolejne miejscowości. To był więc dla nas czas na mobilizację. Zostaliśmy skoszarowani, co pomogło do tego, aby mieć więcej ludzi na miejscu. Wsparły nas też dwa pułki strażaków z kraju, dojechało wojsko, Duńczycy, Niemcy z miast partnerskich i żołnierze z Austrii – mówił były komendant straży pożarnej Tadeusz Rybnicki. – Większość służby odbywaliśmy na wałach, przewoziliśmy ludzi łodziami. Czy to był najtrudniejszy czas w mojej karierze? Tak, to wszystko trwało bardzo długo. Od czerwcowych przygotowań do końca lipca, a i dalej, bo ciągle było co sprzątać, w co zaangażowane były wszystkie służby i mieszkańcy – dodawał T. Rybnicki.

– Zdjęcia przypominają ogrom tej katastrofy. Pamiętam szczególnie tę pustkę w śródmieściu. Pozabijane okna i drzwi, jakby to była sceneria dzikiego zachodu. Wszyscy pochowani. To czego nie widać na fotografiach, a co się pamięta, to też to, że nie było w mieście samochodów. Wszystkie wywożono w wyżej położone miejsca – wspominał na wystawie Ireneusz Pruski.

Jednym z najmłodszych gości piątkowego wernisażu był Rafał Sobczak. – Na czas powodzi wyjechałem do chrzestnego do Niemiec, ale tam akurat też były silne ulewy i powódź. Gdy oglądam te obrazki, to na mnie największe wrażenie robi ilość wody. Gdyby nie zdjęcia, to nie byłbym w stanie sobie wyobrazić, że rzeka może nieść ze sobą aż tak ogromne ilości wody, która będzie mogła zakrywać miasta – komentował R. Sobczak.
Artur Lawrenc

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Artur Lawrenc

Aktualności, oświata

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content