Solanin dosolił na całego!

– Przygotowano dla nas maraton zadań, wrażeń, przyjemności i filmy, które prezentowały tak wysoki poziom, że wybrać spośród nich te najlepsze, naprawdę nie był łatwo – mówili członkowie jury 10. Solanin Film Festiwalu, który trwał od środy do niedzieli

Jubileusz Solanina zaczął się w środę od niespodziewanego powrotu postaci, której imię nadano później festiwalowi. Cały na biało Michał Kasprzak wpadł w tłum przed galą otwarcia i sforsował drzwi umożliwiając gościom po małym toaście, torcie i odśpiewaniu „stu lat” wejście na salę widowiskową Nowosolskiego Domu Kultury.

Już na scenie panowie dyrektorzy Konrad Paszkowski i Grzegorz Potęga m.in. przypomnieli genezę nazwy. – Z Grzegorzem poznaliśmy się 13 lat temu, kiedy robiliśmy taki film „Trzech ich było”. Jak miałem 19 lat pojechałem na Letnią Akademię Filmową, żeby nauczyć się, jak się robi festiwal filmowy, a po wakacjach poszedłem do Grzegorza i powiedziałem, że robimy to w Nowej Soli – opowiadał Konrad. – On powiedział, a ja zrobiłem – dodał wywołując jedną z wielu salw śmiechu Grzegorz.

– W 2007 z Eliaszem Gramontem i M. Kasprzakiem zaczęliśmy pracę nad filmem „Solanin”. Pierwszy miesiąc był owocny, ale kolejne… dwa lata już mniej. Zdjęcia stanęły, a produkcja w 2009 roku nie miała żadnych perspektyw. Gdy siedzieliśmy w kinie Odra i myśleliśmy nad nazwą festiwalu, to Grzesiek rzucił, że może na cześć filmu, który nie powstał niech będzie Solanin – kontynuował K. Paszkowski. Przypomnijmy tylko, że produkcja ostatecznie została dokończona (zagrał w niej m.in. Roman Terlikowski) i film „Solanin” został zaprezentowany na pierwszym festiwalu. W środę podczas gali otwarcia mogliśmy go obejrzeć raz jeszcze.
– Dziś po 10 latach otwieramy kolejny festiwal już nie pokazując swoich amatorskich dzieł, ale najlepsze kino niezależne i offowe w Polsce. Tym razem to ok. 30 filmów konkursowych, najlepsze produkcje dziesięciolecia oraz duże produkcje kinowe. Wbrew trendom popularnej sztuki, gdzie dominują wielkie idee, u nas jak zawsze skupiamy się na problemach pojedynczego człowieka i problemach, z którymi zmaga się on w codziennym życiu – komentował K. Paszkowski.

– Solanina robimy nie jako grupa szaleńców, którzy chcą sobie puścić filmy, a po to, żeby zobaczyć taką salę jak dziś, pełną ludzi, pozytywnych emocji – uzupełnił G. Potęga.

Po gali otwarcia obejrzeliśmy kapitalne dzieło Pawła Pawlikowskiego – „Zimną Wojnę”. Już w środę i w kolejne dni aż do soboty można było oglądać pokazy produkcji offowych (studenckich) i niezależnych (amatorskich). Jury w składzie: Mirosław Zbrojewicz, Michał Żurawski, Urszula Grabowska, Aleksander Pietrzak i Wojciech Wojda na długo zanim usiadło do obrad wiedziało, że będą mieli twardy orzech do zgryzienia. W przerwie dyskusji potwierdził to później M. Zbrojewicz.

– Widać, że off ma mocy i jest szczególnie pod kątem realizacyjnym robiony coraz lepiej. To musi też świadczyć o tym, że młodzi twórcy coraz lepiej radzą sobie ze zdobywaniem pieniędzy, a nie ma co ukrywać, że nierzadko budżet decyduje o końcowej jakości. Realizację jesteśmy w stanie ocenić na pierwszy rzut oka, natomiast mocno sprzeczamy się co do przesłania, sensy i idee tych filmów. Każdy ma inne spojrzenie i ciągnie w swoją stronę – zdradził M. Zbrojewicz, który sam chętnie przyjmuje role w studenckich filmach. – Zaraz po wyjeździe z Nowej Soli też wchodzę na plan filmu dyplomowego. Lubię to, bo gram w nich role zupełnie innego, w czym jestem na co dzień obsadzany – dodał odtwórca roli Gruchy w „Chłopaki nie płaczą”.

Na 10. Solaninie mieliśmy wyjątkową okazję obejrzeć przedpremierowo rewelacyjną komedię A. Pietrzaka „Juliusz”, poruszający dramat „Wspomnienie lata” z U. Grabowską i wciągającą opowieść „Córka trenera” z Jackiem Braciakiem w roli głównej. W piątek swój wernisaż miała w budynku po areszcie śledczym „Galeria bezdomna”, której poziom rośnie z każdym rokiem. Również tego dnia w pubie Kaflowy, który kończy działalność zagrał zespół W. Wojdy Farben Lehre.

W sobotni wieczór odbyła się gala finałowa z wręczeniem nagród. Tę najważniejszą statuetkę i tytuł laureata Grand Prix 10. Solanin Film Festiwalu otrzymał dokument „Over the Limit” w reż. Marty Prus. – Dla filmu, który poprzez mistrzostwo realizacji zaciera granice miedzy dokumentem, a fabułą. Za stawianie pytań o cenę sukcesu, o limit ludzkich możliwości, a przede wszystkim o moralno-etyczna ocenę przesuwania granic – usłyszeliśmy w uzasadnieniu wyboru.

Po wręczeniu wszystkich nagród jurorzy podkreślali swoje uznanie dla nowosolskiego festiwalu. – Spodziewałem się, że skoro będzie off i kino niezależne, to raczej przeżyję prysznic w zimnym wodospadzie, a tymczasem przez kilka dni pływałem w ciepłym jeziorze oglądając świetne filmy – obrazowo porównał M. Żurawki.
– Dzięki świetnej selekcji organizatorów obejrzeliśmy produkcje na wysokim poziomie i nie było nam łatwo wybrać te najlepsze – podkreślił M. Zbrojewicz. –
– Solanin nie jest festiwalem premier i bankietów. To wydarzenie ukierunkowane na dobre kino i widza. Twórcy, jury, widzowie są tu ze sobą blisko, jest dużo luzu – ocenił A. Pietrzak.

– Jestem szczęśliwa, że przy całym przekleństwie odpowiedzialności i konieczności wyboru mogła łyknąć zdrową pigułkę kina, jaką przygotowano na festiwal. Dostrzegał wiele inspiracji i doświadczyłam różnych emocji. To była lekcja poglądowa na to, w jakim punkcie jest kino młodych polskich twórców, którzy będą budować jego przyszłość. Solanina zapamiętam jako istny maraton zadań i przyjemności – mówiła U. Grabowska.

W niedzielę przypomniany film Władysława Pasikowskiego „Pitbull. Ostatni pies”, a z widownią spotkał się gość specjalny – aktor Adam Woronowicz. Filmem, który zamknął jubileuszowego Solanina był mroczny włoski „Dogman”.

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Artur Lawrenc

Aktualności, oświata

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content