Pomagam kobietom odkryć najlepszą wersję siebie

Z okazji dnia Kobiet w Galerii pod Tekstem w Miejskiej Bibliotece Publicznej odbył się wernisaż wystawy fotografii nowosolanki Magdaleny Kubów zatytułowany: „Być Kobietą”. Jest to kontynuacja cyklu „Lokalni- niebanalni” organizowanego przez MBP

Magdalena Kubów – absolwentka filologii angielskiej i magister fotografii podróżniczej, reportażowej i dokumentalnej z pochodzenia jest nowosolanką, jednak na stałe mieszka w pobliskim Kiełczu. Prowadzi własne studio fotograficzne i uczy przedmiotów zawodowych na kierunku technik fotografii i multimediów w szkole średniej.

O sobie mówi, że jest „kobietą spełnioną, zafascynowaną ludźmi i ich historiami, zakochaną w tańcu, który jest jej największą pasją zaraz obok fotografii.”

W swojej twórczości łączy fotografię z malarstwem. Jako fotograf specjalizuje się w artystycznym portrecie kobiecym, ciążowym oraz portrecie malarskim fine art.

Piątkowy wernisaż wystawy był doskonałą okazją do poznania kulisów jej pracy.

Anna Dębska: Każda z kobiet na pani zdjęciach jest piękna, pewna siebie, nietuzinkowa. Widać jej siłę i pasję. Kim są te kobiety i jakie są? Co stara się pani w nich uchwycić?

Magdalena Kubów: Moimi klientkami są tak zwane zwyczajne kobiety, które gdzieś w głębi duszy marzą o tym, żeby poczuć się niecodziennie, żeby stanąć w blasku fleszy i odnaleźć w sobie tą kobiecość, którą gdzieś na co dzień, w tym całym zabieganiu, gubią. Bo zazwyczaj tak jest, że my swoje potrzeby stawiamy na szarym końcu. Często mówimy sobie: jeszcze zdążę zrobić coś dla siebie, a czas, jaki sobie poświęcamy widzimy jako egoizm.

A.D.: No właśnie trochę tak jest, w takiej kulturze jesteśmy wychowane, że jeszcze dziś silne są w nas stereotypy, że musimy być najlepszymi kucharkami, idealnymi matkami. Wychowanie dzieci, dbanie o dom to często obowiązki scedowane głównie na kobiety…

M. K.: Tak jesteśmy naznaczone. A ja staram się właśnie od tego moje klientki chociaż na chwilę uwolnić. Przychodzą pełne wątpliwości. Zastrzeżeń co do własnego wyglądu, piękna. Moim zadaniem jest to odczarować. Udowodnić, że piękno nie zna wieku, rozmiaru, statusu społecznego, że wszystko czego potrzebujemy, żeby czuć się dobrze mamy w sobie. Pokazać, że każda z nas jest najlepszą wersją siebie. I nie potrzebujemy nikogo z zewnątrz, żeby nas definiował. Dlatego kobiety na moich fotografiach, to kobiety zwyczajne, dla mnie niezwykłe. Za każdą stoi jakaś historia.

A. D.: W jaki sposób udaje się pani wydobyć tą niezwykłość?

M. K.: To jest cały proces. To nie jest tak, że wchodzimy, naciskamy spust migawki i dzieje się magia. Bardzo indywidualnie podchodzę do każdej klientki. Zawsze przed sesją umawiamy konsultację i omawiamy szczegóły, które pozwolą uszyć tę sesję na miarę potrzeb i marzeń mojej klientki. Na początku rzeczywiście jest tak, że słyszę: jestem niefotogeniczna, nie lubię swojego brzucha, profilu. Ja wysłuchuję tego, bo jest to dla mnie ważna informacja, ale staram się operować tak stylizacjami, światłem czy pozami, żeby wydobyć to, co jest najpiękniejsze, to co dana kobieta w sobie lubi. Staram się, żeby czuła się jak na wizycie u koleżanki, a nie w studiu. To jest bezcenne, że wszystkie potrafią mi zaufać, zawierzyć siebie. Z kobiety niepewnej, często wycofanej, jak już opadną emocje, wychodzi mocna, silna i dumna osoba. Uwielbiam ten moment. I najlepszą recenzją mojej pracy jest komunikat zwrotny po sesji: tego mi było potrzeba. Myślę, że każda z nas powinna chociaż raz w życiu taką sesję przeżyć. To jest wydarzenie. Chwila tylko dla siebie, kiedy możemy ze sobą pobyć, odkryć siebie na nowo, poszukać tego, o czym w codziennym zabieganiu nie pamiętamy. Zawsze marzyłam o tym, żeby w swojej pracy dawać jakąś wartość i mam nadzieję, że mi się to udaje.

Niewątpliwie tak. Świadczy o tym fakt, że tu dziś jesteśmy, świadczą o tym te niesamowite ujęcia niezwykłych kobiet. Skąd pomysły na stylizacje? Kto wykonuje makijaże?

W swojej garderobie dysponuję różnymi stylizacjami. Jeśli klientka przeglądając portfolio ma życzenie, żeby wystąpić w czymś z mojej garderoby, to jak najbardziej. Oczywiście panie przyjeżdżają do mnie z pełnymi walizkami i to jak najbardziej normalne. Czasem wyciągamy coś z tej walizki i wiemy, że jest moc. Nie ukrywam, że mam swoją kochaną wizażystkę Kasię Dudkiewicz i ona czaruje piękne makijaże. Kobieta może się poczuć wyjątkowo.

Pani mąż prowadzi hodowlę gadów i widzę na zdjęciach, że są one wykorzystywane jako żywe rekwizyty…

Tak, te nasze pasje czasami się przeplatają i jeśli jakaś pani ma życzenie i jest na tyle odważna, to może mieć sesję np. z wężem. Generalnie wyznaję minimalizm w aranżacji i nie nadużywam rekwizytów. W samej obróbce też staram się nie używać retuszu, a jedynie delikatnie podkreślić. Chcę, żeby uwaga była skupiona na kobiecie, a nie rekwizycie. Żeby to kobieta grała pierwsze skrzypce. Bardzo często mniej znaczy więcej.

Jakie są pani plany na najbliższy czas?

Niebawem będzie mnie można znaleźć w nowej przestrzeni przy ul. Wojska Polskiego. Mam nadzieję, że to studio będzie typowo kobiecą przestrzenią i że poza sesjami będą się tam działy kameralne wydarzenia w grupach. Myślę, że jest na to duże zapotrzebowane. Nie chce zdradzać wielu szczegółów, ale mam w planie cykliczne spotkania dla kobiet.

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content