Uśmiecham się, kocham ludzi

Irena Ogrodowicz: w dzieciństwie mieszkałam na Zatorzu. Pan jest za młody, żeby pamiętać, gdzie była piekarnia Widery. To było przy Wojska Polskiego w okolicach skrzyżowania ze Staszica. Tam się wychowałam. Chodziłam do podstawówki nr 4. Później uczyłam się w Ogólniaku. Pracowałam w ZOZ-ie, konkretnie w administracji, a mówiąc jeszcze konkretniej przez osiemnaście lat w pracach inwentaryzacyjnych. Obecnie jestem na emeryturze

Jestem wdową od 1993 roku. Mam jednego syna, wspaniałe wnuki, prawnuka Adasia, z którym dziś spaceruję.

Od zawsze lubiłam czytać książki, ale wzrok już nie ten, co kiedyś i z tym „połykaniem” książek coraz trudniej. Od razu powiem, że nigdy nie lubiłam harlekinów. Wczytywałam się mocno w książki historyczne, biografie. Tak na co dzień nie mam za dużo czasu, bo zajmuję się prawnukiem. Jestem szczęśliwa. Mam się z czego cieszyć, mam mnóstwo pociechy z dwóch wnuków, teraz także z Adasia. Wnuczka skończyła filologię francuską, wnuk polonistykę. Jestem z nich dumna. Mam dla kogo żyć. Uśmiecham się, kocham ludzi, każdego staram się szanować. Wszystko w myśl zasady mojej mamy, która mówiła: „Pamiętaj, nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe”. To maksyma, którą się kieruję w życiu.

Z dumą wspomnę jeszcze moją mamę. Urodziła się w 1910 roku, skończyła siedem klas, miała dziesięcioro rodzeństwa, którym się zajmowała i nie mogła się kształcić dalej. Pamięta pan fabrykę Odrę? Mama tam pracowała. Była tam biblioteka i moja mama, jako jedna z niewielu, przeczytała niemalże wszystkie książki. Czyli po mamie odziedziczyłam to zamiłowanie do czytania (śmiech).

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Mariusz Pojnar

Aktualności, kronika

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content