Pożegnaliśmy naszą Panią Skarbnik

Perfekcyjna w każdym calu, niedościgniony wzór elegancji i taktu, piękna, charyzmatyczna kobieta. Prywatnie ciepła, życzliwa, z poczuciem humoru. Nowosolski minister finansów, jeden z filarów, na którym oparty został rozwój naszego miasta. Rodzina, przyjaciele, współpracownicy w sobotę na zawsze pożegnali Panią Skarbnik

Dla nowosolskiego samorządu to był trudny tydzień. Niezależnie od tego, jak bardzo każdy zdawał sobie sprawę z ciężkiej choroby Bożesławy Korczyk-Gizy, naszej Pani Skarbnik, wiadomość o jej śmierci była ciosem. Od lat chorowaliśmy razem z Panią Skarbnik. Martwiliśmy się o nią, z troską i smutkiem przyglądaliśmy, ale tak, żeby nie zobaczyła tego w naszych oczach. Udawaliśmy, że nie widzimy, jak bardzo chudnie. Wprawiała nas w podziw, dodawała sił, czasami zawstydzała swoją odwagą, pracowitością. Nie było jej w pracy tylko wtedy, gdy trwało intensywne szpitalne leczenie. Po przyjęciu chemii odpoczywała przez weekend, żeby w poniedziałek już być w urzędzie. Zawsze elegancka, piękna i profesjonalna. Choroba nie zmieniła jej podejścia do życia. Nie poddała się nawet wtedy, gdy medycyna stała się bezradna. Do końca była nieprawdopodobnie silna.

Smutna wiadomość o przegranej walce z chorobą dotarła we wtorek rano 2 maja.
 – Pani Skarbnik zmarła, Bożenka odeszła – przekazywali sobie najbliżsi przyjaciele i współpracownicy.
Czwartek, pierwszy roboczy dzień po długim weekendzie, był trudny dla wszystkich. Smutek na twarzach, kapiące łzy i ten paraliżujący ucisk w gardle. Ból nie mijał, wystarczyło niewielkie wspomnienie, żeby atakował.

W sobotę, o świcie, o godzinie 7.00 w kościele św. Józefa Rzemieślnika spotkali się bliscy, samorządowcy, koledzy i koleżanki z pracy, żeby podczas mszy świętej pomodlić się za śp. Bożesławę Korczyk-Gizę. Pomimo wczesnej pory kaplica była wypełniona żałobnikami. Ksiądz mówił o wieczności, o życiu w domu Pana Boga. O tym, że trzeba się zastanowić nad własnym życiem, o wierze, miłości bliźniego. – Przed laty moja mama potrzebowała pomocy banku, w którym śp. Bożesława była dyrektorem, niestety przepisy nie pozwalały. Ale zmarła się nie poddała i znalazła sposób, żeby nam pomóc. Byłem przy Bożesławie Korczyk-Gizie w szpitalu. Spłacam dzisiaj ten dług wdzięczności. – podkreślił ks. Adam Roguski.

Msza była zapowiedzią kolejnych smutnych chwil czekających na wszystkich, którzy żegnali Panią Skarbnik. Wychodzący z kościoła przyjaciele śp. Bożesławy Korczyk-Gizy rozchodzili się w ciszy, pozostawiając na przykościelnym placu ślady łez. Przed południem wszystkie drogi prowadziły do kaplicy przedpogrzebowej na cmentarzu przy ul. Wandy. Z każdą minutą przybywało ostatnich gości Pani Skarbnik: prezydenta Wadima Tyszkiewicza z najbliższymi współpracownikami, radnych miejskich, urzędników z wszystkich wydziałów Urzędu Miejskiego, skarbników innych samorządów, przedstawicieli miejskich spółek, jednostek podległych, szkół, przedszkoli. Honory Pani Skarbnik oddała delegacja urzędu wojewódzkiego, starostwa powiatowego, wójtowie z gminy wiejskiej Nowa Sól, Siedliska i Otynia. W galowych mundurach głowy pochylili strażnicy miejscy, policja i straż pożarna. Przybyli dawni współpracownicy i przyjaciele B. Korczyk-Gizy z czasów jej pracy w banku WBK, którym zarządzała przez dwadzieścia lat. Pamiętali o niej mieszkańcy rodzinnego Kożuchowa. Tłumnie przyszli się pożegnać nowosolanie. – Kiedy radni miejscy weszli do kaplicy, tacy dostojni, w ciemnych garniturach i jednocześnie pochylili głowy, pomyślałam, Bożena, czy Ty to widzisz – opowiada osoba bliska Pani Skarbnik.

Zapłakana córka, z dziećmi i mężem trzymając w dłoniach portret mamy, idąc za trumną poprowadziła żałobników do miejsca ostatniego spoczynku Pani Skarbnik. – Śmierć to wydarzenie, która nas dotyka i dotknie jeszcze mocniej. Nie poradzimy sobie, jeśli nie uchwycimy się Słowa Bożego. Dla Bożesławy to nowy etap, kwiaty zwiędną, świeczki się wypalą, zostanie nasza modlitwa – mówił na cmentarzu ksiądz. Przyznał, że nie da się w kilku zdaniach streścić bogatego życia Pani Skarbnik. – Dlatego trzeba powiedzieć, Boże, dziękujemy Ci za jej osobę. Dzisiaj widzimy w całości piękny obraz zmarłej. Popatrz, ile osób przyszło na Twój pogrzeb, ile jest tu wdzięcznych serc, ile łez uronionych. Pozostaje też wiele pytań: jak to będzie bez Ciebie w rodzinie, w urzędzie miasta, wśród nas – zwrócił uwagę ksiądz przewodniczący uroczystości.

Po zakończeniu oficjalnej części uroczystości pogrzebowej, pochylony nad grobem B. Korczyk-Gizy  głos zabrał prezydent Wadim Tyszkiewicz. – Zebraliśmy się tutaj, żeby towarzyszyć w ostatniej podróży osobie wyjątkowej – w tym momencie załamał się głos W. Tyszkiewicza. Zdanie po zdaniu z ogromnym emocjonalnym wysiłkiem mówił dalej – Przyszliśmy pożegnać dobrego człowieka. Bożena była wzorem samorządowca, współpracownika, z którą przyszło mi współpracować piętnaście lat. Praca była jej wielką pasją. Zawsze można było na nią liczyć, nie tylko jako prezydent mogę tak powiedzieć, ale każdy urzędnik i nowosolanin mógł liczyć na pomoc Pani Skarbnik. Jeżeli możemy dziś mówić o sukcesie Nowej Soli to w dużej mierze to zasługa Pani Skarbnik. Zawsze odpowiedzialnej, pracowitej. Często ostatnia gasiła światło w gabinecie. Całe życie zajmowała się finansami. Decyzje, które podejmowała, były wyważone i stanowcze. Jako prezydent, jeżeli bałem się kogoś w urzędzie i liczyłem ze zdaniem, to właśnie Pani Skarbnik. Miała ostatnie słowo w wielu ważnych decyzjach. Dzięki Tobie Bożenko Nowa Sól się zmieniła. Mieszkańcy zawdzięczają Ci to, w jakim mieście żyjemy. Byłaś dobrą, szlachetną zawsze służącą radą i pomocą osobą. Mieliśmy wspólne plany dla naszego miasta. Jeszcze kilka dni temu o tym rozmawialiśmy. Niestety, nie będzie Ci dane tych planów realizować, ale obiecujemy Ci, że to, co zaplanowaliśmy, zrealizujemy. Bożena do końca nie poddawała się chorobie. Widzieliśmy, że z tygodnia na tydzień jest coraz słabsza. Straciliśmy osobę wyjątkową. Bożenko, spoczywaj w pokoju – w imieniu własnym, przyjaciół, współpracowników i mieszkańców żegnał Panią Skarbnik prezydent W. Tyszkiewicz.
Monika Owczarek

Bożesława Korczyk-Giza we wspomnieniach bliskich, współpracowników i przyjaciół:

Sylwia Bączek, córka Pani Skarbnik: Moja mama zawsze była mamą, o jakiej każda córka może marzyć. Była wspaniałą kobietą, matką i babcią. Okazywała mi zawsze wsparcie, troskę i miłość. Była moją, a raczej naszą podporą. Potrafiłyśmy się wspólnie śmiać i żartować. Razem przeżywałyśmy wszystkie problemy. Spędzałyśmy wspólnie wakacje. Wciąż mam żywo w pamięci nasze rodzinne wyjazdy. Mama była bardzo niezależną, zdecydowaną i silą osobą.
I nieważne, co się działo, zawsze patrzyła do przodu, nie pozwalała mi się zamartwiać, rozpamiętywać kłopotów. Pomagała i okazywała życzliwość, nie tylko nam, swoim bliskim, ale również innym. Wolała dawać coś od siebie, niż brać.
Od samego początku swojej choroby wykazała niezwykłą siłę walki o każdy dzień życia.
Nie przyjmowała do wiadomości, że jest bardzo chora, wręcz odwrotnie. Mimo choroby robiła plany na przyszłość. Pamiętam, że całkiem niedawno po zakończonej sesji zatwierdzającej budżet powiedziała mi, że w 2017 roku pewne sprawy musi w inny sposób zrobić. Jej siła woli życia i poczucia obowiązku była wręcz niewyobrażalna. Do ostatnich dni żyła rodziną i pracą.
Mamusiu zawsze będziesz w moim sercu.

Wadim Tyszkiewicz, prezydent Nowej Soli:  Bożena na zawsze pozostanie w mojej pamięci jako wzór współpracownika, skarbnika odpowiedzialnego za finanse naszego miasta, wykonującego swoją pracę z wielką pasją i zaangażowaniem, na którego zawsze można było liczyć.
Miałem zaszczyt przez 15 lat blisko współpracować z Panią skarbnik. Aż trudno uwierzyć, że już nie ma jej wśród nas, samorządowców odpowiedzialnych za losy naszego miasta. Bożena była osobą wyjątkowo pracowitą i odpowiedzialną, a finanse były jej pasją. Zawsze służyła nam mądrą radą i wsparciem. Podejmowała decyzje w sposób wyważony, ale stanowczy.
Przez cały okres 15 lat naszej współpracy Bożena zawsze żyła finansami Nowej Soli. Jeśli nasze miasto może mówić o sukcesie, to bez wątpienia współtwórczynią tego sukcesu była Pani skarbnik, Bożesława Korczyk-Giza.
Dla nas, jak i dla wielu innych osób zajmujących się finansami, Bożena był wzorem odpowiedzialności i poświęcenia dla samorządu, dla Nowej Soli, której poświęciła sporą część swojego życia. Dla mnie był najlepszą finansistką, jaką w życiu spotkałem, mądrą, szlachetną, zawsze służącą pomocą, dobrym słowem i radą.
Bożena pracowała do końca, walczyła z chorobą pracując do ostatnich swoich dni. Miała ogromną wolę życia. Nawet w ostatnich, najtrudniejszych dla niej miesiącach, rozmawialiśmy o naszych wspólnych planach. Bożena do końca nie poddawała się chorobie. Walczyła, jak zawsze. Trudno pogodzić się z tym, że nie przyjdzie nam razem tych wspólnych planów zrealizować.
Zawsze dla Bożeny najważniejsza była rodzina, córka, wnuki i jej ukochana Nowa Sól. Pozostanie dla nas samorządowców na zawsze wzorem pracownika, przyjaciela służącego dobrą radą, odpowiedzialnego przewodnika. Wszyscy straciliśmy osobę naprawdę wyjątkową.  Niech spoczywa w pokoju.

Jacek Milewski, wiceprezydent Nowej Soli: Odeszła od nas nasza najbliższa współpracowniczka Pani Bożesława Korczyk – Giza. Nowosolski samorządowiec z krwi i kości, wieloletnia Skarbnik Naszego Miasta, wcześniej Skarbnik Powiatu Nowosolskiego. Człowiek Wielkiej Wiedzy, Wielkiej Mądrości i Wielkiego Serca. Najlepszy samorządowy „minister finansów” jakiego znałem. Jak mało kto oddana Naszemu Miastu. Bożenko, będzie nam Ciebie ogromnie brakować. Odpoczywaj w pokoju.

Piotr Szyszko, przewodniczący rady miasta: Panią Skarbnik Bożesławę Korczyk–Gizę poznałem, kiedy była Skarbnikiem Powiatu Nowosolskiego w latach 1998–2002 r. , już wtedy słyszałem o jej ogromnej wiedzy finansowej i przede wszystkim niesamowitej pracowitości.
W 2003 r. Rada Miejska wybrała Panią Bożysławę Korczyk-Gizę na stanowisko Skarbnika Miasta Nowej Soli. To był trudny czas,  Prezydent Wadim Tyszkiewicz rozpoczynał swoją pierwszą kadencję, każde posiedzenie Rady Miasta wtedy kończyło się kłótnią. Od samego początku Pani Skarbnik dała się poznać jako osoba, która bardzo dobrze zna się na finansach. Plany Prezydenta Tyszkiewicza przedstawiała w cyfrach, czyniąc to bez emocji z analitycznym spokojem, niesamowitą finezją, a jednocześnie w sposób przystępny dla radnych.
Pani Bożesława Korczyk–Giza potrafiła rozdzielić lojalność w stosunku do Prezydenta z odpowiedzialnością za finanse Miasta, dzięki czemu szybko zyskała uznanie oponentów Prezydenta. W podzielonej radzie miała opinię fachowca i zaufanie radnych wszystkich klubów. Nawet jeżeli radni nie zgadzali się z Prezydentem Tyszkiewiczem, liczyli się ze zdaniem Pani Skarbnik.
W 2006 r. zostałem Przewodniczącym Rady Miasta, zacząłem jeszcze bardziej  współpracować z Panią Skarbnik, która była była tytanem pracy. Projekty uchwał były  dopracowane przez nią do perfekcji. Zawsze była przygotowana do zagadnień będących przedmiotem komisji i sesji. Często widziałem jak pracowała po godzinach urzędowania. W każdej komisji uczestniczyła od początku do końca, chociaż sprawy finansowe były zawsze omawiane na ich końcu.  Swoje obowiązki traktowała nie tylko jako pracę, ale jako misję i służbę dla Miasta. Pani Skarbnik wprowadziła wiele nowatorskich pomysłów w procedurze pracy nad budżetem, łączyła w sobie niesamowitą kulturę osobistą, elegancję, grację i wrażliwość, a zarazem była osobą twardą i zdecydowaną.

Andrzej Petreczko, wiceprzewodniczący Rady Miejskiej:  Pani Bożesława była ciepłą i pogodną osobą, przy tym kobietą z klasą. W pracy zawodowej pełen profesjonalizm, zawsze przygotowana i zawsze gotowa do merytorycznej odpowiedzi. Bardzo kochała swoją pracę, a swoje obowiązki wykonywała bardzo rzetelnie i z wielkim poświęceniem. Światło gasło w Jej pokoju dopiero wtedy, gdy wykonała swoje założenia na dany dzień, czyli późnym wieczorem. Była tytanem pracy… Miałem przyjemność pracować z Nią od samego początku, tj. od dnia kiedy została powołana na stanowisko skarbnika miasta.
Mówi się, że nie ma ludzi niezastąpionych, ale, no właśnie… Zasłużyła na ogromny szacunek od nowosolan. Bożesława Korczyk-Giza była jednym z architektów sukcesu Nowej Soli. Będzie mi Jej brakowało.

Andrzej Gabryszewski, starosta nowosolski w latach 1999-2002: Z panią Bożesławą Korcyzk-Gizą spotkałem się 18 lat temu, z tego co pamiętam w lutym lub marcu 1999 roku, kiedy poszukiwaliśmy skarbnika do pracy w powiecie. Pamiętam jak dziś, że na rozmowę przyszła osoba bardzo elegancka, a jednocześnie dobrze zorientowana w sprawach dotyczących szeroko rozumianych finansów, bardzo rzeczowa. Bez wątpienia miała dar rozmawiania z każdym. W pracy jako skarbnik była bardzo rzetelna, pracowita, niesamowicie cierpliwa. Radnym opozycji, którzy pytali, nam wydawałoby się o już wyjaśnione raz tematy, potrafiła spokojnie, z dużą dozą cierpliwości tłumaczy trudne tematy finansowe. Wiele razy wychodziliśmy ze starostwa po pracy, a pani skarbnik jeszcze zostawała godzinami z tymi swoim cyferkami….  
Oprócz tego była po prostu dobrym człowiekiem, niesamowicie dbającym o rodzinę, kochającym wnuczkę i wnuka. Jej odejście to na pewno duża strata powodująca smutek wielu ludzi.

Łucja Wojewódzka, członek zarządu powiatu, bliska koleżanka Pani Skarbnik: Poznałyśmy się  w 1990 roku kiedy byłam Sekretarzem Miasta, a  otrzymałam z Banku BGŻ propozycję utworzenia, a później kierowania  Oddziałem Banku w Nowej Soli.  Umówiłam się,  wtedy z panią Dyrektor Banku WBK. Chciałam usłyszeć, jak to jest kierować tak poważną instytucją. Bożena, tak do niej zwracaliśmy się, bardzo przyjaźnie przywitała mnie w swoim bardzo eleganckim, a przy tym bardzo kobiecym gabinecie.
Do dzisiaj mam upominek, jaki dostałam w ramach promocji Banku. Mogę powiedzieć, że  dzięki Bożenie zdecydowałam się na pracę w bankowości. Później kontakty były częste, służbowe oraz  prywatne. Zawsze czułam się jej bliską koleżanką i taką też była ona dla mnie. Bożenka była  odpowiedzialna, serdeczna, pomocna, ludzka, zawsze pamiętająca o urodzinach czy  imieninach najbliższych i przyjaciół . Każdego dnia bardzo elegancka i dostojna. Przykro jest stracić na zawsze tak wyjątkową koleżankę… a miałyśmy  się jeszcze spotkać na grillu…

Barbara Bąk, wieloletni dyrektor PKO BP Oddział I w Nowej Soli, bliska przyjaciółka Pani Skarbnik: Bożenka przyprowadziła się do Kożuchowa z Bytomia Odrzańskiego w siódmej klasie szkoły podstawowej. Dom w którym zamieszkali, był sto metrów od mojego. Chodziłyśmy do jednej klasy, ale nasza przyjaźń zaczęła się od tego, gdy obie dostałyśmy się do Liceum Ekonomicznego w Zielonej Górze. Zaczęłyśmy wspólnie dojeżdżać, razem z jeszcze jedną koleżanką. Cały czas spędzaliśmy bardzo wesoło. Nawet nikt nie myślał o zamieszkaniu na stancji. Razem jeździłyśmy na wakacje, te prywatne i w harcerstwie. W szkole średniej byłyśmy bowiem instruktorkami ZHP.
Jedna z bardziej zabawnych licealnych historii to ta, kiedy zapragnęłyśmy śpiewać zawodowo. Na jednej z dyskotek spodobał nam się zespół Kleksy. Coś nam się ubzdurało, że byłoby fantastycznie  śpiewać u nich w chórku. Poszłyśmy na przesłuchanie i więcej nas nie zaprosili. Nie nadawałyśmy się do śpiewania. Jako nastolatki każdy dzień spędzałyśmy razem. Później były wspólne studia na Politechnice Szczecińskiej na wydziale inżynieryjno-ekonomicznym transportu, kierunek finanse i rachunkowość. Bożena w szkole średniej była najlepsza z klasy z przedmiotów zawodowych, na studiach było podobnie. Rachunki były jej pasją. Można to porównać to osoby uwielbiającej rozwiązywać krzyżówki, tak samo Bożenka z zapałem rozwiązywałam zadania ekonomiczne. Na studiach zaczęło się układać nasze dorosłe i rodzinne życie. Wracamy po studiach do Kożuchowa, Bożenka z mężem i malutką Sylwią. Zaczynamy pracować w zawodzie. Od 2001 roku ponownie jesteśmy blisko, ja pracuję w PKO, a Bożenka jest skarbnikiem w starostwie i później w Urzędzie Miasta.  Bożenka była bardzo piękna, roześmiana i kipiąca każdego dnia wielką radością życia. Ktoś nam kiedyś powiedział, że skoro się tak dużo obie śmiejemy, to będziemy długo żyły. Bardzo się ucieszyłyśmy. Dla mnie to piękne wspomnienia, tak mi żal, że Jej nie ma. Spędziłyśmy wielki kawał życia razem. Zawsze mogłyśmy na siebie liczyć.

Iwona Sondej, radca prawny urzędu: Pani Skarbnik Miasta Bożesława Korczyk-Giza. Tytuł i sprawowana funkcja – Minister Finansów naszego Miasta. Najważniejsza osoba po Prezydentach w strukturach Miasta Nowa Sól. Dla mnie przyjaciółka. Pracowałyśmy razem 15 lat. Połowę mojego zawodowego życia. Lat zawodowo trudnych, wymagających nieustannego rozwoju i pracy, pokonywania trudności, walki o pieniądze na rozwój Miasta, inwestycje, pogodzenia ognia z wodą, bo tym jest zaspokojenie potrzeb wszystkich mieszkańców.
Przeżyłyśmy razem wiele trudnych momentów w życiu zawodowym i prywatnym, wiele radosnych i szczęśliwych chwil. Zawsze mogłam liczyć na jej wsparcie i zrozumienie, na wysłuchanie, na możliwość wypłakania się na ramieniu, na radę, ale i na obsztorcowanie, które po latach uważam za słuszne.
15 lat, to dużo i mało. Spędzałyśmy razem razem często po 12 godzin dziennie w pracy. Wychodziłam z Urzędu nieraz po godzinie 18, ale Bożena pracowała dłużej, bo jeszcze to, bo jeszcze tamto, bo za każdą sprawą krył się konkretny człowiek i jego problem, który wymagał rozwiązania. Nie zdajemy sobie sprawy ile emocji, siły i czasu wymaga praca dla mieszkańców. Jaką odwagą cywilną należy się wykazać, aby forsować swój racjonalny, zgodny z prawem i obiektywny osąd, choć często pod prąd, wbrew opiniom innych.
Taką odwagę i siłę miała Bożena. Ile razy już zmęczona omawianiem konkretnej sprawy mówiłam jej odpuść, zostaw, to Bożena zawsze drążyła dalej. Podnosiła sobie poprzeczkę, a inni nie mając wyboru dreptali za nią.
Surowa i wymagająca wobec siebie, zawsze znalazła wytłumaczenie dla innych. Często nie pojmowałam, jak osoba z taką samodyscypliną może w trudnych momentach usprawiedliwiać błędy i wygodnictwo innych. Taka była i w dniach choroby. Wszyscy byliśmy świadkami, że nie oszczędzała siebie.
Radością były nasze wspólne wakacje. Wtedy ja miałam szansę stać się przewodnikiem Bożeny po zwykłych przyjemnościach, jak picie kawy w kawiarni na promenadzie, podglądanie życia codziennego innych ludzi, pokazywania wschodów i zachodów słońca, oprowadzanie po zabytkach. Zawsze przygotowywałam się do wyjazdów, czytałam przewodniki, wyszukiwałam ciekawostek i wciągałam Bożenę w niecodzienne dla Niej okoliczności. Przyjemnością było dla mnie widzieć Jej zdumienie i niedowierzanie, że takie rzeczy mogą mieć miejsce, że tak lub tak można coś zrobić. Uwielbiała rozmawiać z innymi osobami, ciekawa była życia osób z miejsc, które wspólnie zwiedzałyśmy. Ubrana jak zwykła turystka, niczym uczennica na wagarach śmiała się jedząc lody, pijąc soki i brudząc przy tym ubranie lub buzię. Jakże inna od osoby w garsonce, którą wszyscy znamy.
Pamiętam jak wyciągałam Bożenę na wschody słońca o 5.00 rano i wędrowałyśmy do 7.00 po plaży rozmawiając z  napotkanymi osobami o ich życiu. Często przy takich okazjach zapraszane byłyśmy do ich domów na śniadania, bowiem słysząc, że jesteśmy z kraju Jana Pawła II, każdy chciał się z nami podzielić jakąś historią. Bożena uwielbiała takie zwykłe przyjemności, sprawiało Jej radość pozowanie do zdjęć z napotkanymi osobami czy wyszukiwanie prezentów dla znajomych. Pamiętam jak znużona tymi poszukiwaniami mówiłam „daj mi na kawę, posiedzę tu, a Ty buszuj, kupuj”. Wracała po godzinie z torbą upominków i niemal zamęczała mnie snuciem, jak obdarowany się ucieszy. Pamiętała o każdych urodzinach, imieninach, ważnych dla nas okazjach.
Nie dostanę już żadnego upominku od Bożeny, a te, które mam, zachowam. Zawsze pozostaną mi w pamięci, jak na wyblakłym już, niestety, filmie, uśmiechy niedowierzania Bożeny i Jej głośny śmiech, kiedy mogła coś spsocić i zawstydzona tym, że odważyła się to zrobić, mówiła, ale to fajne. Taka jest dla mnie Bożena.

 

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content