Wrzód na zdrowej tkance miejskiej

Sprawę zgłosił jeden z mieszkańców, który pewnego wieczora wybrał się na spacer z psami. Zostawiając market „Mrówka” z prawej strony, poszedł ok. 300 metrów prosto, wchodząc na teren dawnego Dozametu.

– Jest pan zainteresowany bombą ekologiczną w centrum miasta? – Jeśli tak, spotkajmy się przed „Mrówką” za godzinę. Choć brzmiało to dość dziwnie, pojechałem na parking nowo otwartego marketu. Znakiem rozpoznawczym mężczyzny, który miał na mnie czekać, były dwa małe yorki. Razem ze zgłaszającym temat i jego dwoma pupilami udaliśmy się na teren Dozametu.

Po przejściu ok. 250-300 metrów natrafiliśmy na ogromne hałdy piachu, na którym leżą śmieci, głębokie dziury, w których stoi woda zabarwiona na różne kolory tęczy. Na brzegach tych dołów również leżą sterty śmieci.

– Przecież w tej wodzie pływa pewnie cała tablica Mendelejewa. Te ścieki mogą się przedostawać do gruntu, a jeśli tak, to przecież może to zagrażać nam wszystkim. Dziwię się, że tym się nikt nie interesuje. Wszedłem tu sobie, tak jak dziś z panem, i nikt mnie nie zaczepił. Widać, że każdy może tu wjechać, wysypać lub wylać co chce i wyjechać niezauważonym – dziwił się mój rozmówca.  Zwrócił także uwagę na kwestię bezpieczeństwa. – Ja za dzieciaka bawiłem się na dawnym lotnisku wojskowym i dziś myślę sobie, że to się mogło skończyć różnie. Ale człowiek młody, o żadnych konsekwencjach nie myślał. I tu to samo. Niech przyjdą tu dzieciaki z okolicy i wpadną do tej wody. Płytko nie jest i tak naprawdę nie wiadomo, co zalega na dnie. Wtedy tragedia byłaby gotowa –  bił na alarm mój rozmówca.

O sprawie poinformowałem strażnika miejskiego Jacka Baranowskiego. Ten zadziałał błyskawicznie. – Najpierw pojechaliśmy na miejsce z pracownikami wydziału ochrony środowiska urzędu miasta. Na miejscu rozpytaliśmy okolicznych przedsiębiorców o to, czy mają wiedzę, czyj jest to teren. Tych działek na byłym Dozamecie i różnych działalności jest tyle, że nikt nie wie, co się dzieje w sąsiedztwie. Trudno dziś ustalić, kto stoi za wykopaniem tego śmietniska – relacjonował w środę przed południem J. Baranowski. – Może podjedziemy tam razem? – zaproponował.

W zeszłą środę razem udaliśmy się na miejsce.  Chwycił za telefon i zadzwonił do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska.

– Dzień dobry, straż miejska Nowa Sól, Baranowski się kłania. Jestem właśnie na terenie byłego Dozametu, w bezpośrednim sąsiedztwie hałdy. Obok tego terenu, jakieś pięćdziesiąt, może sześćdziesiąt metrów powstało wysypisko śmieci. Są tu wykopane bardzo głębokie dziury, w których stoi woda. Może być tak, że dostaje się też do tego woda podskórna z hałdy. W każdym razie wygląda to tak, jakby w tej stojącej wodzie pływały jakieś chemikalia. Dlatego chciałbym to zgłosić telefonicznie, a w ślad za naszą rozmową pójdzie do was pismo z prośbą o pomoc, żeby pobrać próbki – naświetlił temat w WIOŚ strażnik miejski. Zaznaczył że kiedyś teren był zabezpieczony przez ochronę, dziś jest otwarty.  
– Każdy tak naprawdę może się tu dostać.  Mając na uwadze, że już są wakacje i młodzież będzie szukała sobie atrakcji, może dojść o nieszczęścia. Wygląda to trochę jak obraz księżycowy powiem szczerze… – zakończył rozmowę z WIOŚ Baranowski. W piątek pismo w tej sprawie zostało wysłane do WIOŚ. Czekamy na przyjazd inspektorów.

Także w piątek strażnicy miejscy spotkali się z Januszem W., właścicielem sporej części gruntów na Dozamecie. – Ten człowiek twierdzi, że to nie jest jego teren. Będziemy próbowali ustalić stan faktyczny, do kogo należy ten teren i kto stoi za stworzeniem tej hałdy – zapewnia J. Baranowski.  
I dodaje:  – To, podobnie jak hałda, wrzód na zdrowej tkance miejskiej. Wrzodów można się pozbyć tylko w sposób radykalny, czyli usuwając je. Jak się go będzie smarować, to nic z tego nie będzie…
Do tematu wrócimy.
Mariusz Pojnar

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Mariusz Pojnar

Aktualności, kronika

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content