Zamieszanie przed ostatnim dzwonkiem

Katarzyna Śliwińska-Krowiranda, przewodnicząca trójki klasowej 3G przyszła do redakcji w imieniu większej grupy rodziców przyszłych czwartoklasistów z „ósemki”.

– Przez reformę szkoła łączy się z Gimnazjum numer 3, ale dla dzieci miało nie być żadnych zmian. W dalszym ciągu w naszym roczniku miało być osiem klas – mówiła pani Katarzyna.

Na przełomie kwietnia i maja rodzice usłyszeli propozycję utworzenia z chętnych uczniów klasy sportowej, co byłoby kontynuacją programu Szkolnych Ośrodków Siatkarskich realizowanego w gimnazjalnej „trójce”. Chętnych długo nie było. Na początku czerwca taką wolę wykazywało niespełna 10 osób.

– I nagle wszystko się zmieniło. Dyrekcja tak mocno namawiała rodziców, że bodajże 12 czerwca klasa sportowa miała już 24 kandydatów po wstępnych testach – opowiadała K. Śliwińska-Krowiranda.

Kolejne spotkanie dyrekcji z rodzicami odbyło się w poniedziałek 19 czerwca. – Zaskoczeni usłyszeliśmy, że klasy G i H, w których zostało łącznie 28 uczniów, mają być rozwiązane, a wszystkie dzieci w grupkach po kilka osób dopisane będą do pozostałych sześciu, nie siedmiu oddziałów – mówiła przewodnicząca trójki klasowej. – Zapytaliśmy czy nie można z większości uczniów z G i H, jacy zostali po odejściu części do klasy sportowej, zrobić jednego oddziału, ale nie było na to zgody. To robienie dzieciom krzywdy, bo dopisywanie ich, jak chciałaby dyrekcja, w grupkach po kilka osób do nowych klas spowoduje, że już zawsze będą w nich tymi obcymi. Co więcej, klasy A, B i C zaczynały edukacje jako sześciolatki. Np. moja córka urodzona w styczniu 2007 r. może być w jednej klasie z dziewczynką z grudnia 2008 r. Takie dzieci kompletnie się nie dogadają – komentowała pani Katarzyna.

Rodzice: protestujemy do skutku

Sportowy oddział stworzono również w klasach VI, które od września nie pójdą do gimnazjum, a zostają w szkole jako klasa VII. – Generalnie, przykro mówić, ale jest straszny bałagan w szkole – stwierdzał jeden z rodziców. – Mamy cztery klasy VI. Pierwsze trzy na wysokim poziomie z ogólnymi średnimi ocen ok. 4.5 i dużo słabszą klasę D, gdzie średnia to ok. 3.6. Po tym jak część z uczniów wypisała się do klasy sportowej oznajmiono nam, że klasa C, w której zostało najmniej członków, zostanie rozwiązana. Dlaczego nie rozwiązano klasy D, skoro tak odbiega poziomem? Lepsi uczniowie pociągnęliby tamtych za sobą – uważał rodzic.

Drugi, który też woli zostać anonimowym, dodał: – O rozwiązaniu klasy C jako pierwsi dowiedzieli się nie rodzice, a sami uczniowie. Tak nie powinno być. Pani wicedyrektor na zebraniu najpierw chciała rozwiązania klasy C, ale za chwilę, pod presją uznała, że rozwiążą A, choć rodziców tamtych uczniów na zebraniu nie było. Na drugi dzień znów skreślono C. Na zasadzie kto pierwszy ten lepszy dzieci same na przerwie dopisywały się do klas. Kabaret – stwierdzał drugi rodzic.

Rodzice uczniów z klas VI pogodzili się ze zmianami. W klasach III zamierzali protestować do skutku. – Jedyna zmiana jaka miała dotknąć dzieci, to zmiana wychowawcy, bo to normalne w klasie IV. Dla uczniów już to oraz reforma to teraz, w początkowym okresie dojrzewania wystarczające wyzwanie. Zbieramy podpisy pod petycję, będziemy rozmawiać z kuratorium, zawiadomimy wszystkie media – zapowiadała K. Śliwińska-Krowiranda.

Wietrzyńska: szkoła to nie prywatny folwark

Szukając przyczyn zamieszania rozmawialiśmy z dyrekcją szkoły oraz władzami miasta. Wicedyrektorka placówki Danuta Wietrzyńska mówi o szukaniu kompromisu i konsultacjach.

– Od rodziców przychodziły różne propozycje. Po wielu rozmowach doszliśmy do wniosku, że nie zrobimy redukcji i połączymy większość dzieci z klas G i H, z których najwięcej osób zapisało się do klasy sportowej. Kilku uczniów będzie przepisanych do klasy F – wyjaśnia wicedyrektor.

– W przypadku klas VI słuchałam też uczniów, bo w tym wieku powinni mieć prawo decydowania o sobie. Tak doszło do powstania klasy sportowej, gdzie dzieci same sobie wybrały wychowawcę. Pozostałe oddziały zostały powołane od nowa: uczniowie dopisywali do wybranego wychowawcy według porządku, że najpierw dziewczyny od klasy C w dół, a potem chłopcy od klasy A w górę. Większość została u swoich, niektórzy zmienili. Potem pytałam wszystkich czy są zadowoleni, czy udało im się wpisać na wybraną listę. Robiliśmy jeszcze roszady – wyjaśnia D. Wietrzyńska.

Wicedyrektorka zwraca uwagę, że wobec postawy części rodziców trudno o porozumienie. – Szkoła to nie prywatny folwark, a mam wrażenie, że niektórzy tak to widzą. Jednakowo traktujemy wszystkich uczniów, patrzymy na dobro ogółu i żadna krzywda nikomu się nie dzieje. Musimy wdrożyć reformę, a to oznacza pewne zmiany. Trzeba się z tym zmierzyć szukając kompromisów, a nie prezentując roszczeniową postawę – ocenia D. Wietrzyńska.

Milewski: winny jest dyrektor

Wiceprezydent Nowej Soli Jacek Milewski mówi, że już jesienią poprzedniego roku szkoła otrzymała zalecenie zredukowania jednego oddziału z ośmiu klas III. W pierwszej kolejności wynikało to z reformy edukacji, w drugiej z takiej organizacji roku po połączeniu z Gimnazjum nr 3, aby w szkole lekcje nadal odbywały się w ramach jednej zmiany, trzy to czynnik ekonomiczny.  W roku szkolnym 2016/17 klasy trzecie miały od 18 do 23 uczniów, więc po rozwiązaniu jednej z nich nowe wciąż nie przekraczałyby 25 członków.

– Nie wskazywaliśmy, którą klasę należy rozwiązać, bo to nie nasza rola. Niestety, z przyczyn nam nieznanych pan dyrektor Julian Michalik zlekceważył nasze polecenie. Absurdem jest, że rodzice o planowanej redukcji dowiedzieli się w pewnym momencie od dzieci. Dyrektor przez sześć miesięcy z nimi na ten temat nie rozmawiał, choć arkusz organizacyjny roku 2017/18 z siedmioma oddziałami złożył w kuratorium w kwietniu – komentuje J. Milewski.

Jak wyjaśnia wiceprezydent dodatkowo na temat redukcji nałożyło się utworzenie klas sportowych. Zaproponowano, żeby powołać je wśród obecnych trzecich i szóstych klas i tylko z uczniów „ósemki”, co odpowiada polityce urzędu, aby w okresie reformy szkoły nie podbierały sobie uczniów. Nadal obowiązywała zasada, że oddziałów łącznie ze sportowym od września ma być siedem, ale w środku poprzedniego tygodnia wicedyrektorka poinformowała urząd, że w powstałej atmosferze nie jest w stanie dokonać redukcji.

– Usłyszałem, że pani Wietrzyńska nie widzi możliwości rozpisania 14 uczniów z klasy G i również 14 z H po innych oddziałach. Padła propozycja, aby połączyć wszystkich z G z dziewięciorgiem uczniów z H, a pozostałą piątkę przypisać do F – mówi Milewski. – Na dwa dni przed końcem roku powstało tyle zamieszania, że choć moglibyśmy administracyjnie rozwiązać jedną klasę, to skłonimy się do propozycji rodziców – zapowiedział w środę wiceprezydent.
Tego samego dnia treść porozumienia podpisali rodzice oraz szkoła, a na drugi dzień parafował je prezydent Wadim Tyszkiewicz.

Michalik: żaden moment nie był dobry

Z pierwszym dyrektorem „ósemki” rozmawiamy w piątek, po uroczystości zakończenia roku szkolnego. Jego zdaniem burzy nie można było uniknąć.
– Skąd pewność, że gdyby rozmawiać z rodzicami w grudniu czy styczniu, to uniknęlibyśmy tej sytuacji? Równie dobrze burza mogłaby już trwać od pół roku, bo żaden z rodziców, czy wcześniej, czy później nie przyklasnąłby na pomysł likwidowania jego klasy i nie bylibyśmy w stanie przygotować w kwietniu arkusza organizacyjnego na kolejny rok szkolny. Nie ma przepisów, które by mówiły, w jakim momencie należy rozmawiać o redukcji klasy. Żadne rozwiązanie nie dawało gwarancji powodzenia – broni się dyrektor. – Pierwszy raz z radą pedagogiczną o likwidacji oddziału rozmawialiśmy 10 kwietnia. Temat miała pilotować pani wicedyrektor. Wówczas stałem na stanowisku, że już dwa dni później powinno się powiadomić rodziców, ale tak się nie stało – dodaje J. Michalik.

Zdaniem dyrektora „ósemki” nie bez znaczenia dla podgrzanej atmosfery było rekrutowanie uczniów do klas sportowych.
– O tym pomyśle dowiedziałem się 11 maja. Nie jestem temu przeciwny, ale czy to nie powinno być zrobione wiele miesięcy wcześniej? Arkusz z siedmioma oddziałami i bez klasy sportowej był już wtedy gotowy. Kontrowersyjne jest to, że przekładano termin składania deklaracji dołączenia do klasy sportowej. W pierwszym, 31 maja, nie było żadnych, w drugim – 2 czerwca, było ledwie osiem. Zobligowano wychowawców do wytypowania kolejnych uczniów, przekonywano rodziców, a ostatecznie i tak tylko 27 kandydatów przystąpiło do testów sprawnościowych. Kilku ich nie zaliczyło, a przed nimi jeszcze badania lekarskie, które mogą wykluczyć kolejnych. Co będzie wtedy? – pyta dyrektor. – Ta sytuacja powinna być lekcją na przyszłość. Może w statucie szkoły trzeba zawrzeć reguły tworzenia klasy sportowej, żeby to było przejrzyste – zauważa J. Michalik, który na koniec dodaje: – Cześć i chwała dla urzędu, że zgodzono się na pozostawienie liczby ośmiu oddziałów, bo z taką determinacją rodziców, do 1 września nie udałoby się dokonać redukcji.

J. Michalik po 13 latach z dniem 31 sierpnia przestanie być dyrektorem „ósemki”. Zastąpi go dotychczasowy dyrektor Gimnazjum nr 3 Bogdan Mikulski. W czterostronicowym, pełnym pochwał świadectwie pracy Michalika wystawionym w maju przez kuratorium, możemy przeczytać m.in.: „kieruje szkołą w sposób profesjonalny, wzorowo wypełniając zadania kierującego zakładem pracy i przewodniczącego rady pedagogicznej (…) sprawuje skuteczny i efektywny nadzór pedagogiczny, zapewniający rozwój jakościowy organizacji szkoły, poprawę warunków kształcenia, wychowania i opieki”.
Artur Lawrenc

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Artur Lawrenc

Aktualności, oświata

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content