Rowerzysta: wybrałem mniejsze zło…

Przy okazji kolejnej wspólnej akcji z policją, podczas której zwracamy uwagę rowerzystom niestosującym się do przepisów o ruchu drogowym, tym razem byliśmy na ul. 1 Maja

Piątek, ok. 10.00 rano, przejazd kolejowy na ul. 1 Maja. Z obu stron rogatek kłębi się tłum ludzi – jedni wracają z targu, inni kierują się w kierunku centrum miasta. Wśród nich od strony strażnicy dróżnika stoi oparty o rower pan Czesław Rozmianiec, który rowerem niemal codziennie jedzie po samochód do garażu usytuowanego wzdłuż torów. Szlabany się podnoszą, a pan Kazimierz, a za nim jeszcze jeden młody człowiek z dzieckiem w foteliku, rowerami ruszają jezdnią, pod prąd, tuż przy krawędzi chodnika. Obu zatrzymuje patrol drogówki, w którym są st. sierżant Joanna Rudnicka oraz sierżant Szymon Owczarek.

– Spieszymy się do lekarza… – tłumaczy się ojciec, który jechał ze swoim dzieckiem. Niech pan nie robi mi zdjęć – rzuca w moją stronę.
On i pan Kazimierz zostają pouczeni. Gdyby nie nasza wspólna akcja, dostaliby mandat.
– Czy pan wie, że popełnił pan wykroczenie? – zapytałem rowerzystę, który pierwszy ruszył jezdnią pod prąd.
– W pewnym stopniu oczywiście, że tak, ale wybierałem mniejsze zło – odpowiedział pan Kazimierz Rozmianiec.
– To znaczy? – dopytuję.
– Tu był tak duży tłok, że trudno było sobie znaleźć miejsce przy szlabanach. Dlatego ruszyłem przy samym krawężniku, żeby nie przejeżdżać za przejazdem w poprzek ulicy i nie wyjeżdżać pod jadące samochody. Dlatego delikatnie, bokiem chciałem się przedostać w stronę garażu. Jakbym jechał prawidłową stroną, to zrobiłbym jeszcze większe zamieszanie na drodze – tłumaczył swoje zachowanie K. Rozmianiec.

– Co przeskrobał pan Kazimierz? – zapytałem policjantów z patrolu.
– Popełnił dwa wykroczenia, czyli jechał pod prąd, a po drugie, jechał ulicą, a nie ścieżką rowerową. Gdyby szedł i prowadził rower, nie byłoby wykroczenia – tłumaczyła st. sierżant Rudnicka.
– Z roweru korzystam codziennie. Jestem po drugim przeszczepie, operacji kręgosłupa, nie mogę chodzić. Dlatego jeżdżę – albo rowerem, albo samochodem. Dojść mogę maksymalnie do stu metrów – zwierzył się pan Kazimierz. Przyznał, że jego zdaniem rowerzyści faktycznie dość często nie przestrzegają przepisów.
– Obserwuję, że w wielu przypadkach przejeżdżają przez przejścia, przez które nie można jechać, a z kolei przeprowadzają rower przez takie „zebry”, przez które można przejechać – uśmiechnął się na koniec Czesław Rozmianiec.

Sierżant Rudnicka dodała na koniec: – Temu panu i innym, którzy będą robić podobnie, ze względów bezpieczeństwa na przyszłość odradzamy takie zachowanie…
Pan Kazimierz na pouczenie policjantów grzecznie kiwnął głową.
Piątkowa akcja kończy nasz cykl poświęcony rowerzystom. Za tydzień opublikujemy tekst podsumowujący całą akcję.
Mariusz Pojnar

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Mariusz Pojnar

Aktualności, kronika

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content