Krajobraz po Ksawerym

Tysiące odbiorców bez prądu, internetu, a część także bez wody. Powywracane drzewa, zniszczone samochody, pozrywane dachy w pomieszczeniach gospodarczych – to efekt czwartkowych „odwiedzin” Ksawerego w naszym powiecie. – Najważniejsza informacja jest taka, że nie ma u nas żadnych ofiar – mówi Marek Skrzypczak z zarządzania kryzysowego w nowosolskim starostwie. Niestety w wielu domach do dziś nie ma prądu. – Przecież to jakiś żart, mamy XXI wiek, a warunki bytowe jak ze średniowiecza – denerwuje się jedna z mieszkanek gminy Kożuchów

W czwartkowe, późne popołudnie na ulicach Nowej Soli można było zauważyć sporo mieszkańców, którzy po ciężkim dniu wracali do swoich domów. Jak zawsze chcieli wejść do domu, włączyć telewizor i zasiąść do przysłowiowej zupy. Ale tym razem okazało się, że ten wieczór będzie inny. Mimo, że w docierających komunikatach informowano nas, że będzie strasznie wiało, to pewnie nikt nie spodziewał się tego, z jak wielką mocą uderzy „Ksawery”.

– Oglądaliśmy mecz z Armenią do stanu 2:0, a później nastała ciemność. Potem było już tylko gorzej… – mówią nowosolanie, z którymi rozmawialiśmy po wydarzeniach czwartkowych.
Ksawery, który zagościł na terenie naszego powiatu powalał drzewa (jedno z pierwszych zostało przełamane przy ul. Zielonogórskiej ok. godziny 18.00 – dop. red. ), niszczył dachy, w niektórych przypadkach samochody, na których lądowały wielkie gałęzie.

Niebezpieczeństwo czyhało także na kierowców, którzy nie zdążyli wrócić do domów przed wichurą. Dokładnie o 19:28 dostaliśmy sms-a od jednego z naszych Czytelników, który akurat podróżował krajową „trójką”„ Na wysokości Niedoradza drzewo przewróciło się na auto. Wszyscy cali. Służby poinformowane. To się nazywa szczęście. O centymetry od tragedii… – napisał nasz Czytelnik, który jechał tamtego dnia w kierunku Zielonej Góry.
W tym samym czasie od mniej więcej ponad godziny w całej Nowej Soli panowała ciemność. Podobnie było niemal w całym powiecie.

Powiat bez prądu

Kiedy ok. 21.00 chodziliśmy po Nowej Soli, na każdej ulicy napotykaliśmy na zwalone gałęzie, w kilku rejonach miasta leżały połamane jak zapałki drzewa. Na ul. Zjednoczenia, tuż przy skrzyżowaniu z ul. Waryńskiego, leżał zerwany stelaż, do których przykręconych było kilka anten satelitarnych. – Co by było, gdyby ta konstrukcja zleciała na jakiegoś przechodzenia? – zastanawiał się mężczyzna, którego spotkaliśmy na ul. Zjednoczenia.
Na terenie miasta z usuwaniem skutków odwiedzin „Ksawerego” walczyli strażacy.

W domach nie było prądu, więc mieszkańcy radzili sobie odpalając świece i podgrzewacze. Z nastaniem ciemności przyszła także niepewność: czy to już koniec? Jakie są zniszczenia? Czy dzieci pójdą jutro do szkoły? I – w kontekście ostatnich wydarzeń pytanie fundamentalne – kiedy wróci prąd? I czy były jakieś ofiary?

Piątkowy poranek odsłonił to, co wydarzyło się dzień wcześniej późnym wieczorem i w nocy. Okazało się, że zniszczenia są bardzo duże. – Wszystkie służby pracują intensywnie przy usuwaniu skutków wichury, która siała spustoszenie dziś w nocy. Najważniejsza informacja jest taka, że nie ma w naszym powiecie ofiar – uspokajał w piątkowy poranek Marek Skrzypczak z wydziału zarządzania kryzysowego przy nowosolskim starostwie.

Od samego rana wszyscy zastanawiali się, kiedy wróci prąd. I tu pojawiły się dwie wersje: pesymistyczna i optymistyczna. Pierwsza, że zasilania nie będzie do ok. godziny 20.00 i druga, mocno przerażająca wielu z nas – że prądu nie będzie kilka dni. – Sami nie znamy całościowej sytuacji. Nie wiemy, ilu mieszkańców jest odciętych od prądu. Po kolei staramy się przyłączać z powrotem zasilanie. Wszyscy nasi pracownicy pracują, lokalizują przyczyny i miejsca uszkodzeń. Od wczoraj pracujemy i robimy wszystko, aby sytuacja poprawiła się jak najszybciej – mówili nam nieoficjalnie pracownicy Enei w Nowej Soli, których odwiedziliśmy przed godziną 10.00.

Konkretniejszy był wicestarosta Przemysław Fincer: – Prąd będzie podłączany sukcesywnie. W tej chwili mamy częściowe zasilanie z Poznania – zaznaczył P. Ficner tłumacząc, że wszystkie przyłącza muszą zostać naprawione i dopiero wtedy prąd zostanie włączony na cały nasz rejon. Wypowiadając te słowa pewnie nie spodziewał się, że prądu w niektórych miejscowościach nie będzie do poniedziałku.

– Światła nie ma już od trzech dni, a w Enei nikt nie odbiera. Z lodówek powywalane wszystko. To jakaś masakra. Do tego woda zatruta jest bakterią coli. Dwa dni w ogóle nie leciała – poinformował nas w niedzielę Andrzej Nowocień, kożuchowski radny.

Z kolei Magdalena Charciarek, mieszkanka Stypułowa napisała nam w poniedziałek ok. południa, że w wielu miejscowościach gminy czekano na prąd do poniedziałku. – Po huraganie z ubiegłego czwartku ludzie w gminie Kożuchów do tej pory czekają na prąd. U nas w Stypułowie bynajmniej tak jest. Lampy na drodze świecą, a ludzie w domach walczą już pięć dni z brakiem prądu. Nie ma prądu, nie mamy wody i ogrzewania. Przecież to jakiś żart. Mamy XXI wiek, a warunki średniowieczne. Enea obiecuje od trzech dni, że już robią, a dopiero dziś uprzątają drzewa i przewody elektryczne koło siedziby straży pożarnej. Mamy małe dzieci. Tak dłużej nie da się żyć.
Od momentu wystąpienia problemów z wodą USKOM dowoził wodę pitną beczkowozami.

W poniedziałek około południa sytuacja nieco się poprawiła. Mieszkańcy Stypułowa zostali uspokojeni oficjalnym komunikatem o przydatności wody do spożycia. Ponadto w poniedziałek trwały już prace mające na celu przywrócenie oświetlenia we wsi. – Właśnie zakładają koło mnie światła, ale słupy i kable w drugiej części Stypułowa nadal są uszkodzone – relacjonował w poniedziałek, tuż przed zamknięciem numeru A. Nowocień.
Co na to Enea? – Faktycznie w rejonie dystrybucji Zielona Góra jest dziesięć miejscowości objętych awariami. W większości są to lokalne awarie na niskim napięciu, czyli linie, które biegną bezpośrednio przy domostwach. Zasililiśmy już praktycznie całe średnie napięcie. Teraz możemy sukcesywnie załączać niskie – usłyszeliśmy przed zamknięciem tego numeru od Danuty Tabaki, rzeczniki prasowej Enei.

Miejscowości, gdzie nie ma jeszcze prądu w naszym powiecie to: Studzieniec, Radocin, Bulin, Książ Śląski, Nieciecz. Są one są zasilane prądem z linii średniego napięcia.
– Jeśli nie będzie większego załamania pogody, to planujemy we wtorek wszędzie przywrócić zasilanie. Wszystko zależy jednak od warunków, bo jest tyle wody i takie błoto, że nie wszędzie udaje nam się dojechać. Czasem pracuje się pół dnia, a przywraca się zasilanie do czterech gospodarstw. Zdarzało nam się, że naprawiliśmy linie i podmuchy powodowały, że przewracały się drzewa, które były uszkodzone, czego nie było widać wcześniej. Niemniej jednak tempo prac jest ogromne, bo jeszcze dziś w lubuskim było 330 tys. gospodarstw bez prądu – dodała D. Tabaka

Blisko 200 interwencji strażaków. Pomoc ze strony skazanych

W piątkowy poranek wicestarosta Ficner tak diagnozował zniszczenia: – Uszkodzonych jest na pewno kilka samochodów. Częściowo dachy. Cały czas jednak spływają informacje od mieszkańców. Przeciążone są sieci telefonii komórkowej – powiedział nam wicestarosta w rozmowie twarzą w twarz, bo na komórkę trudno było się do kogoś dodzwonić.

Na własnym agregacie prądotwórczym pracowała nowosolska lecznica. Ale jednocześnie powyłączane były wszystkie elektroniczne urządzenia, które nie musiały działać na bieżąco.
– Nie wykonuje się żadnych doraźnych badań, chyba że ktoś przyjedzie z wypadku. Tak nam mówi dziś personel, a ja to przekazuję wam – uśmiechnął się jeden z pacjentów spotkany na korytarzu nowosolskiego szpitala

W całym tym zamieszaniu po Ksawerym bardzo przytomnie zachowała się dyrekcja Aresztu Śledczego w Nowej Soli, skąd do usuwania skutków wichury zostało oddelegowanych łącznie 20 skazanych, z czego sześciu pracowało w nowosolskim Parku Krasnala. – To jest zadanie ciągłe i po ustaleniach z panem wiceprezydentem Nowej Soli Jackiem Milewskim osadzeni będą pracować na rzecz miasta także w bieżącym tygodniu. Pomagali będą także funkcjonariusze Służby Więziennej, żeby szybciej poradzić sobie ze skutkami huraganu – informuje Tomasz Petela, funkcjonariusz nowosolskiego AŚ oddelegowany przez dyrektora do zadań związanych z obronnością i sytuacjami kryzysowymi.

Służbą, która miała najwięcej pracy w ostatnich dniach byli strażacy. – Do dnia dzisiejszego w związku ze zniszczeniami wywołanymi przez orkan Ksawery odnotowaliśmy ok. 180 zdarzeń, z tym że trzeba jasno powiedzieć, że ich liczba rośnie. Teraz, kiedy rozmawiamy przez telefon, w terenie pracuje nasz podnośnik – informuje kpt. Sławomir Ozgowicz, z-ca komendanta Państwowej Straży Pożarnej w Nowej Soli. Zdaniem strażaków takiego huraganu nie było u nas na pewno od ok. 30 lat. – Strażacy, którzy pracują w naszej jednostce najdłużej, nie pamiętają takich wichur, jak ta czwartkowa. Na szczęście obyło się bez ofiar i bez osób rannych i pokrzywdzonych, ale starty, jak za chwilę ktoś je policzy, pewnie nie będą małe – stwierdza kpt. Ozgowicz.

Strażacy w swojej statystyce odnotowali przede wszystkim zdarzenia związane z powalonymi albo wiszącymi nad liniami napięcia drzewami. Takich zdarzeń było ok. 130. – Odnotowaliśmy także 17 zdarzeń związanych z uszkodzeniami budynków, np. z zerwanymi gzymsami, gąsiorami czy oderwanymi dachówkami. W jednym z domów w Starej Wsi wichura zerwała dach drewniany, który był pokryty papą. Tam strażacy pomogli go zabezpieczyć folią, żeby nie lało się do środka – mówi z-ca komendanta nowosolskich strażaków.
Ciekawostka jest taka, że w trzech przypadkach na terenie powiatu ogniowi wypożyczyli swoje agregaty, by dzięki ich zasilaniu mogły działać respiratory.

Na brak zajęcia nie narzekali także policjanci. – W ciągu doby mieliśmy 65 interwencji w tym blisko 25 wprost dotyczących nocnej wichury. Były to głównie zniszczenia dotyczące powalonych drzew oraz piętnaście zgłoszeń od właścicieli zniszczonych samochodów – wylicza Justyna Sęczkowska, rzecznik prasowy nowosolskiej policji.
Do próby włamania doszło w centrum miasta. Do sklepu wielobranżowego na ul. Piłsudskiego ktoś wykorzystując ciemność na ulicy próbował się włamać. – Chciał podważyć roletę drzwiową oraz stłuc szybę, ale na szczęście nie dały się sforsować , bo straty byłyby znacznie większe – usłyszeliśmy od żony właściciela sklepu, która wolała postać anonimowa. – Oprócz tej próby włamania nie odnotowaliśmy ostatniej nocy więcej zdarzeń kryminalnych. Czyli obyło się bez historii, w których ktoś chciałby wykorzystać fakt, że w całym mieście nie było prądu – zaznacza st. sierżant Sęczkowska.

W piątek premier Beata Szydło przyjechała do Zielonej Góry na posiedzenie wojewódzkiego sztabu kryzysowego. – Chciałam podziękować wszystkim służbom i wszystkim tym, którzy koordynowali akcję, pracowali w sztabach wczoraj wieczorem, wszystkim strażakom, policji, energetykom – mówiła premier, która obiecała, że wszystkie osoby, które zostały poszkodowane przez orkan Ksawery, otrzymają pomoc. Mieszkańcy mogą się ubiegać o pieniądze z funduszu klęskowego lub zasiłków z Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej.
Pomoc oferują także samorządy: „Drodzy mieszkańcy. Proszę zgłaszać się do gminy, jeżeli w państwa gospodarstwie powstały szkody po Ksawerym” – poinformował na swoim koncie na Facebooku Paweł Jagasek, burmistrz Kożuchowa.

Mariusz Pojnar
Anna Karasiewicz
(al)

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Mariusz Pojnar

Aktualności, kronika

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content