Poezja jest jak lekarstwo

– Wzmacnia mnie, pozwala trzymać się myśli, że szklanka jest do połowy pełna i odsunąć od siebie świadomość tego, co przykre i złe – tak o zbawiennym pisaniu wierszy mówi nowosolska poetka Łucja Haluch

Pisanie wierszy przez słuchaczkę Nowosolskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku Łucję Haluch nie jest czymś, co w jej życiu pojawiło się po raz pierwszy kilka lat temu. Jak poetka sama o sobie mówi, od zawsze zdarzało jej się okazjonalnie coś pisać, np. dla rodziny na różne uroczystości. Faktem natomiast jest, że pasja ta rozwinęła się u niej stosunkowo niedawno, a powodem była trudna sytuacja życiowa – pobyty w szpitalach zarówno jej, jak i jej męża.

– Miałam nowotwór złośliwy i długo przebywałam w szpitalu. To wtedy zaczęłam regularnie pisać. Np. pielęgniarki prosiły mnie o pisanie dla nich – wspomina pani Łucja.

Kobietę w odpowiednim momencie zoperowano. Dalsze leczenie polegało na radioterapii, w czasie której na zdrowiu podupadł jej mąż.
– Pisanie to był sposób, by sobie z tym wszystkim poradzić. Zawsze lubiłam poezję czytać, z Gałczyńskim wręcz spałam. W tej trudnej sytuacji to właśnie pisanie pomogło mi nie myśleć o tym, co złe – mówi poetka NUTW. – Walczyliśmy o życie męża, on też przechodził chemioterapię. U mnie pojawiło się zapalenie opon mózgowych. Któregoś razu, gdy mąż wrócił po chemii straciłam przytomność. Znów byłam kilka tygodni na oddziale w szpitalu i pisałam dla pacjentów i personelu. Napisałam jeden wiersz, to niebawem prosili o kolejny. Dużo rozmawiałam z innymi chorymi. Obserwowałam ich, chciałam poznać. Tak powstały aż dwa zeszyty wierszy o pacjentach i lekarzach – dodaje Ł. Haluch.

Walkę z chorobą przegrał mąż pani Łucji. Ten cios również był bodźcem do kontynuowania pisarskiej twórczości. Ł. Haluch była w małżeństwie od 18. roku życia. Wspólnie z mężem przeżyli 50 szczęśliwych lat. – Niedługo po jego śmierci głównie pisałam smutne teksty. Wrzucałam je do szafy i dziś nie mam ochoty do nich wracać. Potem było już lepiej. Przelewałam na papier nasze wspólne chwile i te dobre emocje – mówi poetka.

Los przypadkiem połączył panią Łucję z senioralnym Uniwersytetem. Któregoś dnia kobieta zobaczyła grupkę starszych osób, która w wesołej atmosferze szykowała się do wycieczki rowerowej. A że jazda rowerem to też jedno z ulubionych zajęć naszej bohaterki, to szybko nawiązała ona kontakt ze wspomnianą grupą i już niebawem była zapisana do NUTW.

– Pokazałam tam swoje wiersze i okazało się, że to moje pisanie będzie tam bardzo przydatne. Stworzyłam wiele tekstów na potrzeby Uniwersytetu, m.in. w ostatni weekend na podsumowaniu projektu rekreacyjno-sportowego dla seniorów w Drzonkowie; podczas naszego wystąpienia zamiast mówić o naszym udziale, to odczytaliśmy mówiący o tym wiersz mojego autorstwa – opowiada Ł. Haluch.
Jak większość tworzących w słowie, tak i pani Łucja najlepiej sobie radzi wtedy, gdy pisze pod wpływem natchnienia, a nie na zlecony temat. Wówczas potrafi napisać nawet kilka wierszy jeden po drugim. Dzięki kilku kontom na internetowych stronach z poezją nowosolanka może wymieniać się opiniami z innymi poetami. Można ją znaleźć na Facebooku i stronach internetowych jak np.: „Piszę wiersze” czy „Zacisze poetyckie”.

– Nie mam czasu na nudę, czasem nie mam nawet czasu na sen – śmieje się Ł. Haluch. – W związku z tym, że moje życie małżeńskie, jak już mówiłam, było bardzo udane, to najczęściej moje teksty dotyczą miłości. Piszę o tym, co czuję. Zwykle nie skupiam się na formie, dopiero niedawno zaczęłam na nią zwracać uwagę. Muszę powiedzieć, że pisanie to moja największa pasja. Dalej pomaga mi to nie myśleć o rzeczach przykrych, nadal mogę być optymistką, dla której szklanka zawsze jest do połowy pełna. Powiem więcej, pisanie jest dla mnie jak lekarstwo, to mnie wzmacnia – podkreśla z przekonaniem pani Łucja.

Nowosolanka do dziś nie wydała swoich tekstów w formie tomiku. Nigdy o tym nie myślała, ale coraz częściej jej czytelnicy o to pytają. – Słyszę, że chcieliby otrzymać taki tomik, dlatego zaczęłam się zastanawiać, co by mogło się w takim zbiorze znaleźć. Napisałam już około dwóch tysięcy wierszy. Trochę lepszych i trochę gorszych. Zdecydować się na któreś, nie będzie prostą rzeczą – przyznaje. – Samej na pewno mnie nie stać na wydanie wierszy. Jest szansa, że pomoże mi w tym Wydział Promocji w urzędzie, jeśli do wybranych utworów dopiszę kilka o mieście. Mieszkam w Nowej Soli prawie od urodzenia, więc to nie byłoby problemem – dodaje pani Łucja.

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Artur Lawrenc

Aktualności, oświata

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content