Jest bramka, ale każdy może wejść

– Wnioskowaliśmy o ogrodzenie naszego podwórka, ale też o zamknięcie bramki z jednej strony na klucz. Spółdzielnia inwestycję zrobiła, ale swobodne przejście jest z każdej strony. Czy to nie jest wyrzucenie pieniędzy w błoto? – pytają mieszkańcy wspólnot przy ul. Wróblewskiego 12 i Wrocławskiej 2. – Sprawa nie została definitywnie zamknięta, a zamknięcie bramki wciąż jest możliwe – odpowiada prezes NSM

Grupę mieszkańców z dwóch budynków wielorodzinnych (przy Wrocławskiej 2 i Wróblewskiego 12) dzieli wspólne podwórko, które od lat sprawia im więcej kłopotów niż pożytku.

– Kłopot jest w tym, że tu zawsze był dostęp od każdej strony. Od ul. Wróblewskiego do Wrocławskiej, ale też i od Zjednoczenia. I korzystają z tego różni ludzie, którzy sobie tędy przynajmniej przechodzą, a najczęściej zatrzymują się na naszym podwórku i urządzają sobie alkoholowe libacje – mówi Alina Stolarczyk.

– I takie rzeczy dzieją się nie tylko w okresie letnim i nie tylko w nocy. Obcy tu hałasują, zostawiają po sobie dziesiątki butelek i puszek po alkoholu, są wulgarni. Potem ci najbardziej pijani potrafią sobie urządzić na naszym podwórku noclegownię i spać przy klatkach – dodaje Jowita Gryniów.

W związku z takimi kłopotami mieszkańcy dwóch wspólnot już dawno doszli do wniosku, że podwórko należy ogrodzić i częściowo zamknąć. Do Nowosolskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, która jest administratorem obu budynków, napisali wniosek o zainstalowanie bramy i furtki od strony ul. Wróblewskiego, całkowite zamknięcie przemysku od strony ul. Wrocławskiej i montaż płotu wraz z bramką od strony rogu ul. Zjednoczenia i Wrocławskiej. Ich zamysłem było, aby ta druga furtka była zamknięta na klucz, który będzie posiadał każdy z mieszkańców wspólnot.

– Jak z jednej strony podwórko będzie zamknięte dla obcych, to skończy się ta migracja różnych elementów. Nie będą mieli przejścia, to wreszcie odpuszczą nasze podwórko. Chcieliśmy to zrobić na własną rękę, ale NSM się nie zgodziła. Na koszt wspólnot wykonali inwestycję sami, ale jak się okazuje, to jakiś jeden wielki niewypał – ocenia Dariusz Wawrzyniak. – Niewypał, ponieważ bramka bliżej ulicy Zjednoczenia wciąż jest otwarta. Po co więc było wydawać nasze pieniądze, skoro ciągle jest możliwość przejścia przez podwórko? – pyta D. Wawrzyniak.

Podczas gdy rozmawialiśmy z mieszkańcami, którzy są za częściowym zamknięciem terenu, do rozmowy włączyły się dwie mieszkanki będące odmiennego zdania. – Nie wszyscy chcą zamykanego podwórka. Są tu osoby chore, do których przychodzą różni ludzie i przecież one nie będą schodzić na dół, aby im tę bramkę otwierać. Nie będę też tłumaczyć wszystkim, że do mnie wejście jest od strony ulicy Wróblewskiego, chociaż zawsze było po przeciwnej stronie. Tu chodzi o dostępność do naszych mieszkań i to nie podlega żadnym dyskusjom czy głosowaniom na to, kto jest „za”, a kto „przeciw”. Ogólny dostęp, to nasze prawo – mówiła pani, która wyszła z bloku przy ul. Wrocławskiej i włączyła się do rozmowy. – 40 lat tu mieszkam i jakoś nie zauważyłam, żeby działy się niebezpieczne rzeczy, a jak jest jakiś problem, to trzeba dzwonić po policję lub straż miejską, a nie grodzić i zamykać podwórko – dodała.

Niedługo potem z jednego z balkonów podobne zdanie wyraziła jedna ze starszych mieszkanek. – Nie życzę sobie żadnego zamykania. Tego nikt nie potrzebuje i nie chce… – przekonywała.

Mieszkańcy, którzy zwrócili się do naszej redakcji, twierdzą inaczej. – Nie byliśmy u wszystkich, ale mamy dokładnie 78 proc. głosów w postaci podpisów od ludzi, którzy popierają częściowe zamknięcie. Mówiliśmy też o tym w Spółdzielni, ale wiceprezes stwierdził, że tu nie ma demokracji, a komunizm… – komentował D. Wawrzyniak.

Prezes NSM Andrzej Stręk mówi, że sprawa jest kontrowersyjna.
– Z grodzeniem budynków nigdy nie jest łatwo, jakby się jednej ze stron wydawało i dlatego akurat w takich wypadkach nie może decydować

większość. Jeśli to są dwie, trzy osoby, które z powodu zamknięcia podwórka czują się odcięci od świata i innych ludzi, to nie można im tego zrobić na siłę. Takie właśnie głosy telefonicznie do nas docierały i dlatego nie zdecydowaliśmy się na zamknięcie furtki od strony ulic Wrocławskiej i Zjednoczenia – tłumaczy A. Stręk.

– Natomiast zdarzyło się tak, że akurat po wizycie w Spółdzielni zwolenników zamknięcia bramki przyszła do nas, zupełnie samodzielnie, pani, która, wydawało się po rozmowie przez telefon, nie jest w stanie wyjść ze swojego mieszkania. Zdziwiło mnie to, bo m.in. jej zdanie wcześniej wzięliśmy pod uwagę. Stąd dziś nie mówię, że sprawa jest zamknięta. Przyglądamy się sytuacji i myślimy nad kompromisowym rozwiązaniem, którym może być właśnie zamknięcie podwórka od strony ul. Zjednoczenia i zostawienie wolnego wstępu od strony ul. Wróblewskiego – zapowiada prezes.

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Artur Lawrenc

Aktualności, oświata

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content