Niosą błogosławieństwo dla domu i rodziny

– Przyjęcie kapłana z wizytą duszpasterską jest publicznym wyznaniem wiary, zaproszeniem do budowania więzi i manifestacją więzi ze swoją parafią – mówi w wywiadzie dla „TK” proboszcz parafii pw. św. Antoniego ojciec Kazimierz Golec, z którym rozmawiamy o istocie dorocznej wizyty duszpasterskiej w naszych domach. Pytamy również, jak na przestrzeni lat zmienia się podejście parafian do przeżywania kolędy

Anna Karasiewicz: Jakie były początki kolędy i jaka jest jej idea?

O. Kazimierz Golec: Źródła wizyty duszpasterskiej upatruje się już w przyjściu Jezusa na świat jako zbawiciela, który przyszedł do ludzi, do rodziny i chce być Bogiem z nami, blisko nas. Do Jezusa przyszli pasterze i królowie i później wrócili do swoich domów niosąc dobrą nowinę. Podania mówią nawet o tym, że królowie wracając do siebie nieśli tę dobrą nowinę przekazując ją w czasie dalekiej drogi powrotnej do domów innym ludziom. Samo słowo kolędowanie pojawiło się i weszło w polską tradycję nieco później. Pierwotnie nie była to wizyta duszpasterska, ale właśnie odwiedziny rodzinne czy później wizyty kolędników. Wizyta duszpasterska jest ubogaceniem tego, jako błogosławieństwo domu, rodziny. Nie da się określić, kiedy odbyła się pierwsza kolęda. Ponoć Mikołaj Rej w jednym ze swoich utworów już wspominał proboszcza, który chodził po kolędzie.

Mam wrażenie, że w przeszłości, nawet niedalekiej, kolęda czy sama więź z parafią była większa niż dziś
Przede wszystkim kiedyś były mniejsze wspólnoty, które częściej się spotykały. Nie było internetu, telewizji. Ludzie chcieli być blisko siebie. Jednym z elementów spotkań były te w kościele na mszach świętych, ale też pewne tradycje poświęcenia, błogosławieństwa, kiedy kapłana zapraszało się do domu. Kapłan przychodził do domu, gdy wyprowadzano zmarłego, ale też po kolędzie, aby zapisać tych, którzy są nowi w domu.

Jaki w ogóle jest cel kolędy?

Jest on bardzo bogaty. Wizyta duszpasterska ma przypomnieć o tym, że każda rodzina jest małym kościołem. W kościele jest miejsce na to, aby zaprosić kapłana, który przyniesie błogosławieństwo i tak jak rodzina zaprasza kapłana, aby okazać więź ze wspólnotą, tak kapłan przychodzi w imieniu wspólnoty do danego domu czy rodziny. Bardzo często jest tak, że to już nie jest rodzina, a małżeństwo emerytów albo pojedyncze osoby. Ważne jest jednak to, że kapłan przychodzi nie prywatnie, a w imieniu całej wspólnoty. Przyjęcie go jest publicznym wyznaniem wiary.

Niektórzy zastanawiają się, jak taka wizyta powinna wyglądać czy jak się do niej przygotować. Osobiście mam wrażenie, że dawniej przykładało się większą wagę do wizyty kapłana w naszych domach

Najpierw należy przygotować się na oczekiwanie, czyli coś bardzo pięknego w Kościele. Przed Bożym Narodzeniem jest adwent – oczekuje się na przyjście Jezusa. Kolęda również wiąże się z oczekiwaniem, aby ten czas nie był zmarnowany. Zastanawiamy się, czy kapłan już idzie, czy jest daleko, czy za chwilę przyjdzie. Dzisiaj się również czeka, niektórzy z pewnością krócej niż dawniej. Oczekiwanie jest ważne z wielu powodów. Jest to okazja do tego, aby pogłębić więzi rodzinne. Ważne, by na spotkaniu gromadziła się cała rodzina. Jeśli ktoś jest samotny, jeśli jest to starsze małżeństwo, warto powspominać dawne czasy. Bardzo często ludzie między sobą dzwonią w rodzinie, pytają, czy była już u was wizyta, jak długo trwała, jak przebiegała. Jest też okazja do zacieśnienia relacji sąsiedzkich poprzez rozmowę.

Co decyduje o tym, że kapłan w niektórych domach zatrzymuje się na dłużej?

Powodów może być bardzo wiele. Czasami decyduje o tym godzina, ale bardzo często to jak liczna jest rodzina, którą się odwiedza. Jeśli w domu są dzieci, to z pewnością można się spodziewać, że kapłan zatrzyma się dłużej. Są sprawdzane zeszyty, każde dziecko ma okazję się wypowiedzieć, odpowiedzieć chociaż krótko na pytanie. Ale to jest bardzo dla tego dziecka ważne. Może wykazać się wiedzą, otrzymać obrazek. Wizyta trwa dłużej w domach, gdzie są osoby związane mocniej ze wspólnotą, grupami działającymi przy parafii, bo jest wiele tematów aktualnych. Czasami powód może być zupełnie inny – ktoś długo się przygotowywał i ma dużo do powiedzenia. Wówczas kapłan musi wysłuchać. Krótkie wizyty spowodowane są przeważnie późną porą.

Osoby, które przyjmują kapłana po kolędzie, zawsze odczuwają lekki stres, a jak to jest w przypadku osób duchownych? Też czujecie się poddenerwowani przed wejściem do każdego kolejnego domu?

Każdy przeżywa to indywidualnie w zależności od doświadczenia, od tego, jakie ma więzi z parafią. U nas są bracia, którzy pierwszy raz idą na kolędę, są też tacy, którzy wielokrotnie już parafian odwiedzali. Na pewno jest to wielkie wyzwanie i wielka niewiadoma każdego dnia. Nawet jeśli wydaje się, że zna się tych, do których się idzie, jest to niewiadoma.

Czy liczba osób w parafii, które przyjmują księdza z kolędą, jest stała czy się zmniejsza?
Minimalnie się zmniejsza. Ale to może wynikać z tego, że z każdym rokiem zmniejsza się parafia. Ale dokładnie będziemy wiedzieli po 22 stycznia, bo prowadzimy statystyki.

Wielu ludzi nie chce przyjmować kapłana, bo twierdzi, że w tym wszystkim chodzi tylko o pieniądze. Jak to jest z tą kopertą? Czy to ofiara na konkretny cel, czy jest obowiązkowa?

Przyjęcie kapłana z wizytą duszpasterską jest publicznym wyznaniem wiary, zaproszeniem do budowania więzi i manifestacją więzi ze swoją parafią. Więź z parafią jest na płaszczyźnie osobowej, ale również materialnej. Relacja osobowa jest najważniejsza, ale odpowiedzialność materialna to również troska o wspólnotę Kościoła. Jeśli ktoś chce złożyć ofiarę za wizytę duszpasterską, wówczas prawie zawsze jest przyjmowana, aby uszanować wolę ofiarodawcy. Jest takie rozwiązanie, że jeśli ktoś bardzo prosi, to bierze się jedną kopertę, a zostawia drugą. W poprzednich latach widać było taką potrzebę bardziej niż dziś.

Na jaki cel parafia pw. św. Antoniego przeznaczy w tym roku zebrane podczas kolędy środki?

W tym roku myślimy o zabezpieczeniu przeciwpożarowym kościoła. W związku z pożarem katedry w Gorzowie zostały przeprowadzone u nas kontrole straży pożarnej. W wyniku kontroli wyszły wytyczne, że należy wykonać zabezpieczenie przeciwpożarowe. Na zewnątrz kościół jest z cegły, natomiast w środku – schody, balkony, sufity – wszystko jest w drewnie.

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content