Mała czarna z prezydentem Tyszkiewiczem

W Galerii pod Tekstem zainaugurowano cykl spotkań, podczas których prezydent Wadim Tyszkiewicz będzie mieszkańcom opowiadał o wizji dalszego rozwoju miasta, planach inwestycyjnych i swoich marzeniach dotyczących Nowej Soli. W pierwszej kawiarence z prezydentem wzięło udział ok. 30 osób

– Przez te 15 lat organizowałem dla mieszkańców bardzo dużo spotkań otwartych w domu kultury. Na początku ludzi było sporo, potem coraz mniej, a na końcu przychodziła na nie garstka. Dlatego zmieniamy trochę formułę, będziemy rozmawiać o mieście w bardziej kameralnej scenerii – mówił na wstępie Tyszkiewicz. Kameralnej, czyli przy kawie czy herbacie w Galerii pod Tekstem Miejskiej Biblioteki Publicznej.

Na inaugurację tych kawiarnianych spotkań prezydent zaznaczył, że Nowa Sól w dalszym ciągu śni mu się po nocach. – Bez przerwy myślę o przyszłości, o tym, co nas czeka, jakie są nasze możliwości, gdzie jesteśmy, dokąd zmierzamy? Czy mamy szanse być miastem europejskim, żeby tu się żyło dobrze? Na te pytania będę starał się odpowiedzieć podczas najbliższych spotkań – zapowiedział Tyszkiewicz.

Pociąg do dalszego rozwoju

– Na początku stycznia złożył pan deklarację, że będzie ponownie kandydował na urząd prezydenta. Jakie argumenty, fakty albo opinie zdecydowały o tym, że podjął pan taką decyzję? – zapytał Cezary Siciński, moderator spotkań z prezydentem, który decyzję o ponownym starcie ogłosił kilka tygodni temu.

– Mam świadomość, że to 16. rok sprawowania przeze mnie władzy. Pomyślałem sobie, że mieszkańcy może już się mną trochę znudzili? Może ja też bym potrzebował jakiejś zmiany? Te pytania sobie zadawałem. Po ostatnich wyborach zapowiedziałem, że nie będę startował. Ale to było trzy lata temu, a tak to już jest, że wszyscy zmieniamy życiowe decyzje i ja też swoją zmieniłem – odpowiedział prezydent. Podał dwa powody, dla których to zrobił. Pierwszy to rozbrat z tzw. wielką polityką.

– Doszedłem do wniosku, że to nie dla mnie. Że nie nadaję się do tego, a nawet jeśli się nadaję, to na pewno dużej polityki się nie robi z poziomu Nowej Soli. Żeby robić dużą politykę, musiałbym złożyć mandat prezydenta i przeprowadzić się do Warszawy. Wycofałem się z niej, chociaż dalej jestem członkiem Nowoczesnej. Ja nie zmieniam poglądów, nie zmieniam barw, mimo najróżniejszych propozycji. Moją partią pierwszego wyboru zawsze była i będzie Nowa Sól. Doszedłem do wniosku, że sytuacja jest na tyle dynamiczna w naszym mieście, w jego otoczeniu, że jestem Nowej Soli jeszcze potrzebny. Jeszcze jest wiele do zrobienia, do dokończenia – zaznaczył prezydent.

Mówiąc o drugim powodzie ponownego startu Tyszkiewicz nawiązał do gospodarki, która jest, jak to określił, niczym rozpędzony pociąg. – Mam świadomość, że albo się na ten pociąg załapiemy i zdążymy znowu dużo zrobić, albo – i tu możliwości są dwie – zderzymy się ze ścianą jako Polska i po części także jako Nowa Sól lub odnotujemy duże spowolnienie. Nie ma rozwoju w nieskończoność, a Nowa Sól jest naprawdę na dużym rozpędzie. Marzeń jest kilka, chciałbym je zrealizować. A jak kiedyś wspólnie dojdziemy do wniosku, że bardziej przydam się miastu poza Nową Solą, to wspólnie zdecydujemy, żebym poszedł gdzie indziej – wybiegł w przyszłość Tyszkiewicz, który mówił o swoim spojrzeniu na Nową Sól.

– Mam nadzieję, że się nikt na to, co powiem, nie obrazi, ale jesteśmy miastem robotniczym. Tak było w latach 60., 70. i tak jest teraz. U nas jest przede wszystkim klasa średnia. I moim zadaniem jest stworzyć takie warunki, żeby tu się żyło dobrze. Czy spełnimy wszystkie marzenia? Chyba nie. Zawsze będą ludzie, którzy będą marzyć o czymś więcej – powiedział Tyszkiewicz nawiązując do młodych nowosolan, którzy często stają przed życiowym wyborem: zostać czy wyjechać?

– Wszystkich nie zatrzymamy, ale jako prezydent obiecuję, że jak uda nam się zrobić wszystkie te rzeczy, które sobie zaplanowaliśmy, to Nowa Sól będzie fajnym miastem. Jeżeli uda nam się budowa basenu, hali widowiskowo-sportowej, o której marzymy, remont stadionu, to będziemy fajnym miejscem do życia. Już mamy Park Krasnala, Parka Krasnala II, za chwilę zaczynamy rewitalizację Odry. To naprawdę będzie fajne, przyjazne, czyste miasto, z dobrymi drogami, przy bezrobociu bliskim zeru. Tyle możemy zrobić, więcej się nie da – dokonał ogólnego zarysu przyszłości miasta Tyszkiewicz.

Na co poluje prezydent?

Jako największą bolączkę wskazał kwestie urbanistyczne.

– Problemem Nowej Soli jest obszar. Powierzchnia miasta wynosi niewiele ponad 21 km kw., z czego ok. 7 km kw. to tereny zalewowe i lasy. Przy blisko 40 tys. mieszkańców mamy do dyspozycji ok. 15 km kw. Na dziś jeszcze mamy gdzie się rozwijać, ale to nam wystarczy na pięć, może siedem lat. Później będzie ściana – zaznaczył włodarz Nowej Soli.

W dalszej części spotkania opowiedział o jednym ze swoich koników samorządowych. – Trochę jestem takim handlarzem nieruchomościami – tanio kupuję, drogo sprzedaję. Ktoś powie: samorządowiec ma się tym zajmować? Odpowiadam: tak. Bo z czego np. wybudować basen? – zapytał retorycznie Tyszkiewicz, który nawiązał do majątku zbywalnego, jaki gmina musi wytworzyć w jak największym stopniu, jeśli myśli o wielkim rozwoju. – To nie jest tak, że podatnik płaci na tego pasożyta – prezydenta, który tylko siedzi i nic nie robi. Tak nie jest. My oprócz wydawania pieniędzy, które dostajemy z podatków i ze środków zewnętrznych, zarabiamy dziesiątki milionów złotych wytwarzając majątek zbywalny – mówił Tyszkiewicz odpowiadając na pytanie prowadzącego kawiarenkę, czy potrzebne są kolejne fabryki, skoro zaczyna brakować rąk do pracy?

– Są potrzebne nie tylko ze względu na nowe miejsca pracy, bo tych już jest sporo, ale po to, żeby w przyszłości Nowa Sól miała duże wpływy z podatków – odpowiedział prezydent przytaczając w tym momencie przykład budującej się na południowej strefie fabryki czekoladek, która ma mieć ok. 50 tys. m kw.

– Taka powierzchnia pod dachem to jest ok. 1,2 mln zł podatku rocznie. I właśnie ten podatek jest dla mnie ważny. Przepraszam za kolokwializm – ja już dziś nie poluję na firmy, które zatrudniają dużo osób, ale na te, które mają dużo pod dachem. To, co jest pod dachem, jest naszą przyszłością. Łatwo policzyć. Chcemy wybudować basen, na który potrzebujemy, załóżmy, 10 mln zł. Więc ściągając fabrykę czekolady, która za kila lat zacznie miastu płacić podatek, idę do banku, biorę kredyt na sześć lat i nie ruszając struktury finansów miasta mówię, że na spłatę kredytu pieniążki pójdą z podatku od tej firmy. To jest duże uproszczenie, ale to jest odpowiedź na pana pytanie – zaznaczył Tyszkiewicz.

Spotkania z prezydentem będą się odbywać cyklicznie.

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Mariusz Pojnar

Aktualności, kronika

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content