Uwaga na barszcz Sosnowskiego!
– To musiało się stać gdzieś blisko Odry i Alei Wolności. Byliśmy tam z Radkiem w niedzielę, a w poniedziałek zaczęły mu wychodzić duże bąble na ręce – opowiada Jarosław Matczyszyn, którego syn uległ poparzeniu barszczem Sosnowskiego
Nowosolanin Jarosław Matczyszyn niedzielę 22 kwietnia spędzał aktywnie z synem Radkiem. Jeździli motocyklem, spacerowali, byli m.in. nad rzeką. – W pewnym momencie zjechaliśmy nad Odrę szutrówką z Alei Wolności na wysokości Wodnego Świata. Syn się 5wybiegał i pewnie tam miał kontakt z rośliną, o której w tym momencie nie miałem jeszcze pojęcia – opowiada mężczyzna.
Jeszcze tego samego dnia pan Jarosław zauważył, że na ręce syna pojawiły się cztery czerwone plamki. – Wyglądało to niegroźnie, tak jakby się o coś otarł, natomiast już w poniedziałek w ich miejscu były sporej wielkości pęcherze. Zabrałem syna do lekarza rodzinnego, który dał nam skierowanie na kolejny dzień do poradni od oparzeń. Bąble rosły z godziny na godzinę, dlatego gdy we wtorek w poradni okazało się, że między 9.00 a 10.00 działa wyłącznie rejestracja i Radka nie obejrzy żaden lekarz, to odpuściłem sobie poradnię. Pojechaliśmy wprost na pogotowie, ręka syna wyglądała już bardzo źle, coraz mocniej go to bolało. Już w nocy nie mógł przez poparzenia spać – wspomina J. Matczyszyn.
W szpitalu zajęto się dzieckiem od razu. Pęcherze zostały przebite, a rany opatrzone. Ojciec dziecka dowiedział się, że objawy są typowe dla poparzenia rośliną zwaną barszczem Sosnowskiego. – Ręka będzie się goić. W naszym szpitalu dostaliśmy skierowanie do lecznicy zielonogórskiej, gdzie przez trzy dni mamy jeździć na zmianę opatrunku i obserwację – mówi pan Jarosław.
– Po raz pierwszy z czymś takim się zetknąłem. Gdy pęcherze rosły, zachodziłem w głowę, gdzie jest tego przyczyna. W końcu syn nie miał kontaktu z np. wrzącą wodą. Szczęście w nieszczęściu, że syn poparzył tylko rękę – mówi J. Matczyszyn i dodaje: – Nikogo nie obwiniam, że do czegoś takiego doszło, a dziecka pod kloszem teraz trzymać też nie będę. Chciałbym natomiast zwrócić uwagę na zagrożenie, bo mam wrażenie, że takich jak ja, którzy nigdy o barszczu nie słyszeli, jest więcej. Powinno się wiedzieć, jak ta roślina wygląda i jak może być groźna dla zdrowia.
Usuwaniem barszczu Sosnowskiego powinny zajmować się służby gminne terenu, gdzie roślina występuje. Skontaktowaliśmy się z naszymi strażnikami miejskimi – Jackiem Baranowskim i Rafałem Mrowińskim. Ci pojechali we wskazane miejsce, ale barszczu nie znaleźli. O sprawie został poinformowany również dzierżawca części terenu pomiędzy Aleją Wolności a Odrą – dokładnie między szutrową drogą a mostem. Ten także zadeklarował sprawdzenie, czy to na jego ziemi rośnie barszcz.
- Anioły, nie ludzie [#retroKrąg] - 20 grudnia 2022
- Czym jest haloimpresjonizm? Dowiecie się dziś na Placu Wyzwolenia - 19 października 2022
- Strach w oczach uchodźców. Reportaż z granicy polsko-ukraińskiej - 23 kwietnia 2022
Co jutro robicie na obiad? Ja ugotuje rumfordzka wedlug starego przepisu. Cos pysznego, poszukajcie sobie w goglu: zupa rumfordzka babci