Protest nowosolskich strażaków

Nowosolscy strażacy przyłączyli się do ogólnopolskiego strajku służb mundurowych. Na płocie przy siedzibie straży zawisły banery i flagi protestacyjne. – Na strefie zarabia się więcej, a przecież my codziennie narażamy nasze życie – grzmią strażacy

11 lipca w Warszawie odbyło się się posiedzenie Rady Federacji Związków Zawodowych Służb Mundurowych. Ta reprezentuje funkcjonariuszy policji, straży granicznej, państwowej straży pożarnej, służby więziennej i krajowej administracji sądowej. Rada podjęła decyzję o rozpoczęciu w poniedziałek 16 lipca ogólnopolskiej akcji protestacyjnej.

W protest zaangażowali się też strażacy z Nowej Soli, którzy w samo południe wywiesili na ogrodzeniu przy siedzibie straży przy ul. Staszica banery i flagi informujące o akcji protestacyjnej. Ta jest podyktowana brakiem podpisania z ministrem spraw wewnętrznych porozumienia gwarantującego realizację zadań skierowanych przez federację 12 marca br. 

– Pan Kowalski przychodzi do komendanta i mówi, że chce się przyjąć do pracy. Najlepiej, żeby miał prawo jazdy kategorii C, uprawnienia płetwonurka itd. Stawka dla niego wynosi 1900 zł. Pan Kowalski woli zatem zatrudnić się na strefie, gdzie na start dostanie 2500 zł – rzuca przykład Jarosław Intek, strażak PSP w Nowej Soli.

Strażacy, którzy biorą udział w proteście, podkreślają, że codziennie ryzykują swoim życiem, dochodzą im nowe obowiązki, ale płaca stoi w miejscu.
– Wysyłają nas do takich akcji, w których w ogóle nie mamy nic wspólnego z ogniem – rozlana substancja, mycie torowiska z tłuszczu po zwłokach. Doszło nam mnóstwo nowych zadań, a podwyżek w związku z tym nie ma – podkreślają.

– Pracuję już dziewięć lat. A mam 100 złotych więcej niż ten, który dopiero co przychodzi do straży. Po dziesięciu latach pracy zarabia się 2600 zł na rękę. Pracujemy w systemie 24/48 godzin, bez względu na sobotę, niedzielę czy święta – dodaje Robert Masiarz z PSP w Nowej Soli.

Główne postulaty, o jakie walczą strażacy, to: przyznanie dodatkowych środków na motywacyjny wzrost uposażeń w roku bieżącym do kwoty 650 zł na jednego funkcjonariusza; przywrócenie systemu emerytalnego, który obowiązywał do końca 2012 r.; odmrożenie waloryzacji uposażeń funkcjonariuszy; wprowadzenie pełnej odpłatności za czas służby przekraczający normy; zrównanie statusu funkcjonariuszy przyjętych po raz pierwszy do służby po 1 stycznia 1999 r. ze statusem przyjętych przed tą datą; przywrócenie pełnego uposażenia za czas absencji chorobowej.

– Kiedyś wszyscy mówili, że idziemy do służby, idziemy służyć, a teraz idziemy do roboty, bo nie wiadomo, co nas czeka danego dnia. A tak naprawdę ryzykujemy życie za te same pieniądze, co dziesięć lat temu – dodaje J. Intek.

– Nowo przyjęci strażacy nie mogą przejść na wcześniejszą emeryturę. Walczymy też o płatne w stu procentach zwolnienie lekarskie. Dla przykładu: gasiłem pożar przy -17 stopniach, zachorowałem na grypę. Okazuje się, że to nie jest w związku ze służbą i mam wypłacone 80 procent uposażenia. Strażacy nie chcą uczestniczyć w żadnych szkoleniach, nie chcą być płetwonurkami, chemikami czy pracować na wysokościach, bo nic z tego nie mają – wyliczają strażacy.
Zapowiadają też, że na razie tylko oflagują komendę. – Będziemy zawsze wyjeżdżać na akcje, choćby nie wiem, jaki to był protest. Chcemy tylko pokazać, że łączymy się ze wszystkimi federacjami służb mundurowych. Podkreślić powagę sytuacji. Jest źle, dlatego nie zamierzamy milczeć – podkreśla Józef Krutnik.
Strażacy mają jednak pewne narzędzia, z których mogą skorzystać w proteście. – Np. prewencja wszystkie pozwolenia na otwarcie budynku będzie wydawała w maksymalnym czasie. Możemy robić tak, że zamkniemy S3 na pięć godzin, bo będziemy prowadzili czynności związane ze zdarzeniem – mówią strażacy i dodają, że na razie nie będą z tych form korzystać.

We wrześniu pojadą do Warszawy, by wziąć udział w ogólnopolskim proteście.

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content