Porodówka jak FC Liverpool i zadowolone mamy

– Jesteśmy jedynym oddziałem porodowym w Lubuskiem, który ma znieczulenie zewnątrzoponowe na żądanie. Wiemy, że z tym jest kłopot w całej Polsce, ale nam się to wspólnie z anestezjologami udaje – mówi dr Robert Zawrotniak, ordynator oddziału położniczo-ginekologicznego szpitala w Nowej Soli

– Jestem stąd, to najbliższy szpital, więc zdecydowałam się na poród tutaj. No i mam piękną córeczkę – mówi Paulina Sobiczewska. Liliana przyszła na świat 3 czerwca. – Jestem bardzo zadowolona z tego oddziału. Warunki są bardzo dobre, personel miły i pomocny. Panie położne i pielęgniarki mocno starają się pomagać pacjentkom. Przyszłym mamom polecam rodzić na tym oddziale.

Dr Robert Zawrotniak jego ordynatorem jest od sześciu lat. Od prawie 20 pracuje w nowosolskim szpitalu. Nazywa siebie „zwierzęciem szpitalnym”. Mówi, że uwielbia tę pracę. – Razem ze współpracownikami tworzymy dobry zespół – lubimy się i uzupełniamy. Jak FC Liverpool – podkreśla. – Jak mawia trener Jürgen Klopp, jeżeli idziesz do pracy, musisz znać też portiera, który cię wpuszcza, wiedzieć, czy nie ma jakichś problemów w domu. Tak samo jeśli chodzi o najlepszego zawodnika. Podobnie jest w pracy w szpitalu – musimy się razem wspierać.

Oddział ma trzeci, najwyższy stopień referencyjności. Jest przytulny, na ścianach wesołe kolory. Przy wejściu widzę dzwonek. Dzwoni wtedy, kiedy rodzi się dziecko. Pacjentki oddział nazywają „karaoke” – od śpiewu dzieci.

Znieczulenie na żądanie

W tamtym roku na nowosolskim oddziale było 1200 porodów, w tym 42 proc. tych z cesarskim cięciem. Rocznie mieli ponad 600 operacji. Przyjeżdżają pacjentki z Poznania, Leszna, sporo z Dolnego Śląska, ale i z innych miejscowości woj. lubuskiego.

– Jesteśmy jedynym oddziałem porodowym w Lubuskiem, który ma znieczulenie zewnątrzoponowe na żądanie. Wiemy, że z tym jest kłopot w całej Polsce, ale nam się to wspólnie z anestezjologami udaje – mówi dr Zawrotniak. – Pacjentka wypełnia deklarację czy chce, czy nie chce takiego znieczulenia. Przyszłe mamy przed porodem mają przygotowane karty znieczuleń i mogą wybierać, czy z któregoś chcą skorzystać. To też mały krok w tym kierunku, by zmniejszyć liczbę cesarek. Są nieraz paradoksy i człowiek się denerwuje. Przykład? Jak jest znieczulenie zewnątrzoponowe i poród zakończy się cesarskim cięciem, to fundusz za to nie zapłaci. Mimo że poród trwał np. 12 godzin. Trzeba też podkreślić, że poród siłami natury jest o wiele lepszy dla pacjentki i dla dziecka. Te panie, które rodziły najpierw przez cesarkę, a później siłami natury, same przyznają, że ten drugi sposób jest lepszy – po prostu o wiele lepiej się czują.

Prasa kobieca

Ostatnio nowosolski oddział rozwija onkologię ginekologiczną i operacje laparoskopowe – laparoskopowo operują nowotwory. Niedługo będą mieli kolejny nowy sprzęt, ale chcą też kupić laparoskop 3D.

– Staram się czytać gazety kobiece, żeby być jeszcze bliżej pacjentki i lepiej ją rozumieć. To wstyd, jak kiedyś zaskoczy mnie jakimś lekiem ziołowym, a ja go nie znam. W ostatnich numerach „Wysokich Obcasów” były artykuły o operacjach, w tym właśnie laparoskopowych – mówi dr Zawrotniak. – Jak pacjentka przychodzi na operację do nas, jest na naszym oddziale dwa, góra trzy dni. Kiedy operujemy ją laparoskopowo, po dwóch-trzech godzinach zjeżdża na dół i może zjeść obiad. A na drugi dzień jest już w domu. Tak krótki pobyt zmniejsza stres. Chcemy to rozwijać dalej i dać sygnał, że u nas coś takiego jest.

JEŚLI CHCESZ PRZECZYTAĆ WIĘCEJ, KUP E-WYDANIE „TYGODNIKA KRĄG”

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Mateusz Pojnar

Aktualności, sport

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content