Gdzie warto zjeść na mieście? Sprawdziliśmy przed pandemią

Są w Nowej Soli lokale, w których pizza i kebab być mogą, ale nie muszą. I choć właściciele tych gastronomicznych przybytków nie odżegnują się od ulubionych przekąsek nowosolan, to jednak postanowili zaproponować coś innego. Na zachętę wprowadzają dania dnia czy tygodnia albo serwują potrawę stworzoną na poczekaniu. Bo i tak się zdarza, że tworzy się posiłek na miejscu, na życzenie, jeśli klient czegoś bardzo pragnie. Nawet wówczas, gdy jeszcze sam nie jest pewien do końca, czego dokładnie…

W czasach, w których pracujemy całymi dniami, czasem trzeba zjeść na mieście.

Jako przeciętny raczej, niż wytrawny, znawca smaków, uzbrajam się w młodszą córkę Olę i postanawiam spróbować, co wybrane bistra mają do zaoferowania. Córka jest wegetarianką i jeśli jedzenie jej nie zasmakuje, nie skłamie grzecznościowo. Taka nietypowa klientka to najlepszy gastronomiczny tester.

Local żeberkami stoi

Gastronomiczny trip rozpoczęłyśmy na Zatorzu odwiedzając restaurację przy ul. Fredry. Jej właścicielami są Michał i Agnieszka Bokszańscy – małżeństwo – i Artur Książak, przyszły szwagier wspólników. Rodzinny interes został otwarty w październiku ub. roku.

Co w środku localu? Indrustrialne, zamierzone rury wentylacji pod sufitem, które połączono ze współczesnym lekkim wnętrzem. Oświetlenie nie przytłacza. Przesuwne krótkie ścianki pozwalają łatwo zmieniać aranżację. Tworzą intymny nastrój, rozdzielając stoliki.

Córka zamawia zaproponowany przez jednego z właścicieli falafel i creme brulee. Wszystko podane jest schludnie, ładnie pachnie. Stolik przy oknie dopełnia dobrego nastroju.

Jemy i rozmawiamy z twórcami bistro. Artur i Michał opracowują i doglądają jakość potrawy. Agnieszka jest menedżerem. Panowie poznali się we Wrocławiu. Pracowali razem w Steakhousie „Whiskey in the Jar”, gdzie byli szefami kuchni. Dzięki doświadczeniu młodzi restauratorzy wypracowali szereg kontaktów, które zapewniają im dostęp do dobrych surowców. – Mamy własnych zaufanych dostawców. Część produktów, z powodu lepszej jakości, ściągamy nawet znad morza – tłumaczy Michał.

Właściciele chętnie korzystają z nietypowych dni okolicznościowych, dopasowują do nich bieżące menu. W Localu można więc trafić np. na „Dzień pikantnych potraw” czy „Dzień ciasta marchewkowego”.

– To jest zabawne, a jednocześnie ludzie lubią takie rzeczy. Kalendarz całego roku ma to do siebie, że każdego dnia jest święto czegoś. Ktoś ma fantazję i wymyśla takie rzeczy. Staramy się to wykorzystywać – opowiada o pomyśle na urozmaicenie oferty Artur.

Local proponuje m.in. kuchnię azjatycką. To ulubione smaki Książaka.

Degustatorka wymagająca jak Magda Gessler

Według szefostwa restauracji ulubionym daniem ich klientów są żeberka i burgery z grilla. Zwłaszcza te z plastrami choriso i krążkami cebulowymi, z pikantnym sosem na bazie papryki chipotle, podane w lekko słodkawej maślanej bułce.

– Zdarza się, że klienci pytają nas o pizzę czy kebab i kiedy odpowiadamy, że nie oferujemy, wychodzą. Nie chcielibyśmy powielać tych potraw. Jest ich w Nowej Soli naprawdę wiele. Niech jedzenie tutaj się wyróżnia. Choć przemyślimy być może jakąś zmodyfikowaną formę tych popularnych posiłków – dodaje Książak.

Pan Ryszard, jeden z gości, zamówił żeberka z sosem śliwkowym. – Pyszne są, naprawdę – uśmiecha się. Pani Weronika i pan Rafał postanowili skosztować burgerów chorizo. – Oj tak, smakowało! – mówią krótko. Potwierdzając, że burgery w tym miejscu mają swoją renomę.

O zdanie na temat zamówionego dania pytam w końcu moją osobistą testerkę. Krytyczka, wymagająca prawie jak Magda Gessler, mówi: – Wiesz jak nie lubię zimnej kaszy. Ale ta smakuje mi właśnie podana na zimno. Falafel trochę przypomina twoje kotlety z ciecierzycy. Sos z kurkumą jako dodatkiem to dobry pomysł.

– Tylko czy porównanie falafeli do mojej kuchni jest pochwałą? – proszę degustatorkę o doprecyzowanie. Uspokaja, że danie jest smaczne, a surówki dobrze dobrane, wilgotne – w sam raz pod zwartą konsystencję zapiekanych kulek z ciecierzycy.

Chwilę później słyszę autentyczny zachwyt na temat deseru: – Karmelizowana skorupka, łaaa! Pycha. Ale puszyste!

*** Cena zamówionego zestawu: 1 falafel (25 zł), 1 creme brulee (15 zł), 1 woda (4 zł), 1 lemoniada (10 zł). Razem: 54 zł

Kumka Gałumka, czyli coś pysznego

Paulina Cygańska prowadzi lokal Kumka Gałumka przy ul. Kościuszki. Otworzyła go na początku lutego. Bistro jest jasne na zewnątrz i w środku. Na parapetach książki, które można poczytać do kawy.

W pierwszej chwili Kumka Gałumka sprawia wrażenie kawiarni studenckiej, do której można wpaść i przesiedzieć w niepogodę przy herbacie za kilka złotych, gadając z przyjaciółmi. Albo wejść na leniwe śniadanie czy niespieszny smaczny obiad. Slow food to zresztą zamysł restauratorki. Tu jedzenie ma być powolne.

W tej aurze zjadamy z apetytem poranny posiłek. Zapraszam restauratorkę do stolika. – Można przyjść na kawę, posiedzieć, poczytać. Jeśli chodzi o jedzenie, to moja wizja jest prosta – bistro ze zdrową żywnością. Wynika to zarówno z przekonania, jak i z wiedzy zdobytej w szkole, bo jestem dietetykiem – uśmiecha się pani Paulina.

Właścicielka Kumki Gałumki sama robi zakupy. Nie korzysta z gotowych mieszanek smakowych. Produkty kupuje w sprawdzonych miejscach. Gotuje proste, ale pomysłowe dania. Dzięki temu atrakcyjnie udaje jej się przemycać wartościowe i zdrowe produkty.

„Dla dzieci to miejsce idealne” – pomyślałam.

– Jak ktoś pyta, czy mam menu przygotowane specjalnie dla dzieci, odpowiadam, że tak. Każdą moją potrawę dziecko może zjeść. Jeżeli nawet są pierogi z burakami, to opowiadam dziecku, że dostanie różowe pierogi i ono ma frajdę, a ja je zdrowo odżywiam. Lubię też nietypowe połączenia smaków. W sałatce z rukolą jest malina i granat, ale też grillowany camembert – wylicza młoda restauratorka.

Zwykła owsianka z jogurtem i owocami wygląda tu jak smakowity deser. To też jest sposób Pauliny na zachęcenie do zdrowego jedzenia.

Dziadek inspiracją

W bistrze Cygańskiej ważna jest symbolika. Powód? Założyła firmę 22 stycznia, w Dzień Dziadka. – Mój dziadek szykował proste, domowe jedzenie i mówił: „Chodź, wnuczka, to jest kumka gałumka”. Do tej pory kojarzy mi się to z czymś pysznym, np. z zupą jajkową. Kumka gałumka to był w moim domu synonim czegoś prostego i bardzo dobrego – wspomina właścicielka bistro.

Ciekawa jestem tej zupy jajkowej, więc zamawiam ją na śniadanie. Córka dostaje talerz marzeń roślinożercy: ciepłe, pachnące bułki z pełnoziarnistej mąki i herbatę z miodem i cytryną. Sztućce, podobnie jak krzesła, są tu mocno różnorodne. Można wybrać sobie ulubione. Ma być jak w domu dziadka. I jest.
– Przypomniało mi się, jak dziadek dbał o nas w okresie jesienno-zimowym. Kiedy przybiegałam na śniadanie, kroił mi chleb w pięć niewielkich kosteczek. Na to kładł pięć plastrów polskiej, surowej kiełbasy, a na samą górę pięć ząbków czosnku. Tak przemycał mi naturalny antybiotyk, a na odchodne mówił jeszcze: „Coś ci powiem. To będzie nasza tajemnica. Ty jesteś moja najlepsza wnuczka”. Wtedy jak na skrzydłach wychodziłam najedzona, zadowolona i pachnąca czosnkiem do szkoły. Gdy już byłam dorosła, ustaliłam z siostrami, że wszystkie miałyśmy z dziadkiem tę samą tajemnicę – wspomina Paulina.

Kiedy gospodyni opowiada nam historie z rodzinnego domu, słuchamy jej z córką urzeczone.

W mgnieniu oka pora robi się nieśniadaniowa, w końcu wychodzimy.

Ale wcześniej dopytuję gości o wrażenia. Wszyscy są zadowoleni z domowych dań. Gdy zamawiamy ciasto na wynos, pytam córkę, jak jej smakowało.

– Super! Naprawdę. Tu powinny być tłumy – odpowiada.

I nie jestem całkiem pewna, czy mówi tylko o smacznym śniadaniu, które zjadła do ostatniego roślinnego kiełka, czy o kumce gałumce, której właśnie doświadcza.

*** Cena zamówionego zestawu: 1 zupa jajkowa z bułką i masłem (10 zł), 1 talerz warzyw z bułką i avocado (10 zł), 2 herbaty z miodem i pierniczkami (2×5 zł), 2 trójkąty ciasta owsianego z malinami (2×8 zł). Razem: 46 zł

W Raphaelu menu kredą pisane

Raphael, kolejna restauracja na naszym szlaku, mieści się przy ul. Witosa. Firma jest na rynku od 10 lat, w samej Nowej Soli działa od września ub. roku. Wcześniej jej siedziba znajdowała się w Nowym Miasteczku, firma gotowała dla stołówek.

– Bywało, że i po 500 obiadów robiliśmy – wspomina właściciel Jakub Debert. I dodaje: – To było spore obciążenie. Zmniejszałem więc tę ilość sukcesywnie, by w końcu zrezygnować ze stołówek. Chociaż do dziś obsługujemy jeszcze dwie szkoły w Nowej Soli, ale podstawową działalnością jest prowadzenie bistro i organizacja niedużych imprez. Przygotowujemy także kateringi na specjalne okazje.

W Raphaelu menu tygodnia wypisane jest kredą na ścianie. Tak jak na tablicy w szkole, żeby wyedukować potencjalnego klienta. Najczęściej zamawiane dania? Schab po królewsku, surówki i zapiekanki.

Szef jest zawodowym kucharzem, zdobywał doświadczenie m.in. pracując w Anglii. – Czasami sięgam po inspiracje z zewnątrz, mamy kilka dań autorskich. Np. zapiekankę klasyczną, którą wymyśliłem w zasadzie na kolanie. Z kolei szefowa kuchni jest pomysłodawcą zapiekanki góralskiej. Dołożyliśmy je do nowej karty. Dania opracowujemy wspólnie – tworzymy, a później robimy próby, co jak smakuje. Jeśli chodzi o klientów – jest nieźle, choć warto byłoby pomyśleć o zmianie godzin otwarcia. Chcielibyśmy jeszcze mieć czynne w weekendy, co planujemy od czerwca. Chcemy też, by bistro było dłużej otwarte: od poniedziałku do czwartku do 20.00, a w piątki do 22.00 – zapowiada właściciel Raphaela.

We wcześniejszym okresie problemem dla niego była wąska kadra. – Cały czas do szczęścia brakowało nam dodatkowych kucharzy umiejących smacznie gotować. W tej chwili jest nas pięcioro plus czterech praktykantów z „Nitek”, których przyuczamy do zawodu – zaznacza właściciel Raphaela.

Jedną wciągnąłem, przy drugiej poległem”

Gdy z nim rozmawiam, do bistro wkracza uśmiechnięty, rozmuzykowany mężczyzna. Okazuje się sympatykiem lokalu, prywatnie kolegą właściciela. Zawodowo zajmuje się robieniem oprawy muzycznej na imprezach jako didżej.

DJ. Smile, bo o nim mowa, czyli Dawid Poklepa, jest w Raphaelu stałym klientem. Lubi tu jadać. Dzisiaj przyjechał po pierogi. Lubi też raphaelowe zapiekanki, ale zastrzega: – Niech ktoś podejmie wyzwanie, które ja tu szarpnąłem kiedyś i zje dwie zapiekanki na miejscu. Kiedyś zamówiłem dwie. Jedną wciągnąłem, przy drugiej poległem i zabrałem w pudełku do domu. Nie dało się przejeść takiej ilości na raz. Zapiekanki mają tu kozackie, trzeba przyznać.

Poza daniami obiadowymi można tu też wpaść na przerwę śniadaniową, zamówić kanapki albo sałatki i wziąć je na wynos lub zjeść na miejscu. Słowem: Raphael to syty obiad, przekąska na mieście, lancz czy, jak twierdzi szef bistro: – Taki street food po prostu, żeby w rękę można było wziąć i iść.

W Raphaelu można również zamówi katering na imprezy okolicznościowe: święta, eventy, jubileusze.

Idziemy do kuchni. Tam labirynt niewielkich, schludnych pomieszczeń. Ładnie tu pachnie, jest czysto. To niezłe atuty miejsca, w którym dają ludziom jeść. – Jestem uczciwy po prostu – tłumaczy Jakub. – Jeżeli miałbym podejrzenie co do świeżości czy jakości używanych składników, to wolałbym wyrzucić, niż wykorzystać. Tego też wymagam od pracowników. To czysty pragmatyzm. Jeśli klient spróbuje świeżego, smacznego jedzenia, to zechce wrócić, może nawet poleci lokal. Sprzedawanie złych rzeczy na dłuższą metę się po prostu nie opłaca.

W lokalu siedzi kilka klientek przy stolikach. Jedzą w spokoju, nie pozostawiają okruszków na talerzu. To też rodzaj rekomendacji. – Przepyszne jedzenie, dziękuję bardzo – mówi Teresa Ślipek, jedna z klientek.

Ola zamawia wegetariańską kanapkę. Ja wybieram ciasto cytrynowe. – Smaczne. Fajne. Najedzona jestem. A jak tam twoje ciasto? – dopytuje mnie testerka, żywo zainteresowana deserem, który podejrzewa jednak o obecność żelatyny. Dlatego tym razem odmawia spróbowania.

Cytrynowy placek smakuje mi bardzo, zwłaszcza gdy wiem, że przygotowano go w miejscu, w którym jestem. Bo dbają tu o to, by sami robić wszystko, co oferują.

***Cena zamówionego zestawu: 1 wegańska kanapka na ciepło (13 zł), 1 lemoniada (3 zł), 1 ciasto cytrynowe (8 zł). Razem: 24 zł

Marta Brych-Jackiewicz

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content