Wielki jubileusz w małym mieście

Gminne Centrum Kultury trzeci już raz gościło krakowskiego barda Roberta Kasprzyckiego. A okazja była tym szczególniejsza, że artysta obchodzi właśnie 25-lecie swojej scenicznej twórczości

Robert Kasprzycki zapytany o to, jak najkrócej może podsumować 25 lat swojej twórczości scenicznej, odpowiada jednym słowem – zdziwienie. – Zdziwienie, że tak długo to trwa i że poszło w taką stronę. Kiedyś myślałem, że będę uczył języka polskiego w szkole, a potem, że zajmę się pracą naukową na uczelni polegającą na badaniu poezji nie tylko w języku polskim, ale i zagranicznej, ale ambitny plan pokrzyżował mi w 1992 roku Studencki Festiwal Piosenki, który wygrałem. I tak zamiast molestować dziekanaty i wstawiać lufy w indeksach zająłem się śpiewaniem. Potem okazało się, że te piosenki mogą być komuś potrzebne, że można z nich zrobić płytę, a przełomowym momentem było, gdy 3 marca 1997 roku wydałem pierwszy album i tego samego dnia zostałem skreślony z listy studentów studiów doktoranckich – śmieje się artysta, który trzeci już raz zagrał w otyńskim Gminnym Centrum Kultury.

Wcześniej R. Kasprzycki regularnie koncertował w Nowej Soli w prowadzonej przez dyrektora GCK Krzysztofa Gąsiora Kawiarni Teatralnej. – Robert świętuje 25-lecie twórczości, na które jednocześnie przypada 20 lat naszej znajomości. W tym czasie zagrał dla nas z 20 razy, bo były lata, że koncertów było po kilka w jednym roku – mówi K. Gąsior. – Robert reprezentuje nurt, który sobie bardzo cenię i którego jest mistrzem. Wychował sobie u nas publiczność, która po każdym koncercie już pyta o zapisy na bilety na kolejny. Lubimy piosenki, które już słyszeliśmy, jesteśmy zaskakiwani nowymi – dodaje.

W ramach świętowania jubileuszu R. Kasprzycki zaplanował ledwie kilka koncertów, a miasteczko Otyń znalazło się tuż obok metropolii jak Gdańsk, Poznań czy Kraków. – Są tu ludzie, których lubię, rodzina Gąsiorów, z którą się przyjaźnię. Są miasta, w których mnie nie chcą, albo ja się w nich nie czuję dobrze, a są takie, jak to, gdzie z przyjemnością mogę świętować 25 na scenie – podkreśla artysta.
W piątkowy wieczór sala GCK wypełniła się w pełni, na krzesłach usiedli głównie wierni fani Kasprzyckiego, jak np. Magdalena Borkowska i Wojciech Olszewski.

– Jestem zauroczona Robertem odkąd miałam 19 lat. Słuchałam piosenki „Zielone szkiełko” spacerują przez Most Grunwaldzki we Wrocławiu z walkmanem i słuchawkami na uszach, gdy przygotowywałam się do egzaminów wstępnych na studia. Od tamtej pory Robert towarzyszy mi w różnych ważnych momentach mojego życia, np. gdy rodziły się moje dzieci. Ważne jest to, że on pisze o czymś, a jego utwory dotykają nas do głębi – mówiła M. Borkowska.

– Robert pojawił się przed laty w środowisku nowosolskim, jako początkujący, ale już wielki bard z Krakowa. Słucha się tego koncertu po raz pierwszy, rozmawia z nim, lata mijają i Robert staje się bliskim przyjacielem, który od czasu do czasu wraca i mówi do nas również poprzez swoją twórczość. Jest niezwykle błyskotliwy i ujmujący. To jedna z fajniejszych znajomości, jakie się ma i nie chodzi tylko o to, że to jest postać w kulturze, a jego teksty mają wielkie walory literackie (tak jak pisze Robert, tak mało kto w tym kraju potrafi), ale też jest to po prostu dobry człowiek, którego cieszę się, że mam okazję znać – podkreśla W. Olszewski.

Do grona miłośniczek Kasprzyckiego dołączyła niedawno również Aneta Smolicz, która jako przewodnicząca rady gminy Otyń złożyła mu na scenie gratulacje. – Dziękuję panu Robertowi, że na swojej trasie od Krakowa do morza znalazł miejsce i czas dla naszego Otynia oraz Krzysztofowi za to, że w roku odzyskania praw miejskich przygotował w GCK szereg wartościowych imprez – mówiła A. Smolicz.

I na koniec jeszcze kilka zdań na temat autorskiej piosenki poetyckiej, które wypowiedział R. Kasprzycki przed koncertem, a które najlepiej oddają to, czym jest jego twórczość. – Nie lubię poezji spiętej, smutnej. Bawi mnie bawienie ludzi, dlatego chcę, żeby słuchając moich koncertów zapomnieli o tym, co na zewnątrz. Chcę ich mądrze bawić, bo nie zakładam, że są idiotami, jak zdaje się myśleć o nich świat szerokiej kultury. Wiem, że w każdym z nas jest chęć uczestniczenia w czymś trochę mądrzejszym i temu służy poezja – żeby się kontaktować i mówić o rzeczach, które czujemy wszyscy. Staram się, żeby ludzie z moich występów wychodzili uśmiechnięci i podbudowani, aby nie bali się kontaktu z poezją – komentuje R. Kasprzycki.

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Artur Lawrenc

Aktualności, oświata

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content