Pożegnanie Kazimierza Olszewskiego: Niebo nad Niedoradzem płakało rzewnie

W piątek w Niedoradzu rodzina, przyjaciele, koledzy, znajomi i mieszkańcy całej gminy pożegnali Kazimierza Olszewskiego, który przeżył 72 lata. W pamięci wielu ludzi pozostanie na zawsze

Kazimierz Olszewski na rzecz otyńskiego samorządu pracował wiele lat. Radnym był od 2002 do 2018 roku. Jeszcze dłużej był sołtysem. Do wieczności odszedł dzień przed wigilią. – To dla naszej całej rodziny wielki ból, smutek i trudne chwile… – napisał tuż po jego śmierci w mediach społecznościowych Grzegorz Potęga, zięć K. Olszewskiego.

W piątek w ostatniej drodze towarzyszyła mu rodzina, przyjaciele, koledzy, znajomi i mieszkańcy całej gminy, słowem: tłum ludzi, którzy przyszli odprowadzić pana Kazimierza na wieczny spoczynek.

W momencie pogrzebu dość symbolicznie niebo nad Niedoradzem rzewnie płakało.

Wieczny sołtys

K. Olszewski urodził się 14 lutego 1946 roku w Niedoradzu, z którym związał całe swoje życie. To, jak mówią jego bliscy, było jego miejsce na ziemi i jego świat.

Do szkoły chodził w Niedoradzu, a potem w Zielonej Górze wykształcił się na ślusarza.

Ożenił się w 1971 roku z mieszkanką Niedoradza, Sabiną, z którą później miał dwójkę dzieci – Wojciecha i Anetę.

Życie zawodowe związał głównie z przedsiębiorstwem „Nadodrze” z Zielonej Góry. Jednak w związku z powikłaniami zdrowotnymi przed 50. rokiem życia trafił na rentę.

I wtedy się tak naprawdę wszystko zaczęło – kawałek pola, przydomowa hodowla zwierząt i przyglądanie się temu, co się dzieje na wsi. Szczególny był dla niego rok 1998. Wtedy jego córka wyszła za mąż, a on został wybrany po raz pierwszy sołtysem Niedoradza.

– Funkcję tę sprawował w taki sposób, że po czterech latach, kiedy mieszkańcy mieli ponownie dokonywać wyboru, to gminnych urzędników organizujących wybory spotkał chór głosów:

„Po co wybierać, jak my już mamy sołtysa” – usłyszeli to wspomnienie w mowie pożegnalnej autorstwa Grzegorza Potęgi wszyscy ci, którzy przyszli pożegnać sołtysa Olszewskiego.

Można śmiało napisać, że w pracy społecznej i samorządowej odnalazł swoje prawdziwe powołanie i z tej pracy czerpał dużo radości i satysfakcji, co też padło w mowie pożegnalnej.

– Nie był może przy tym, tak jak zresztą w całym swoim życiu – zbyt wylewny, jednak paradoksalnie to właśnie jego dom był otwarty na potrzeby społeczeństwa od wczesnych godzin rannych do późnych wieczornych, bez limitu minut czy godzin, a telefony odbierane były również w porach nocnych. Jego pomoc, rady, pozytywne i przychylne nastawienie do potrzeb drugiego człowieka zjednywało mu uznanie i poszanowanie wśród miejscowej społeczności – mogli usłyszeć uczestnicy pogrzebu.

Nic więc dziwnego, że był również wybierany do rady kościelnej, która dbała o kościół w Niedoradzu, a przez cztery kadencje w latach 2002-2018 był radnym rady gminy Otyń.

„Walenty chodził za nim całe życie”

Nad wszystko jednak kochał rodzinę. Często jeździł za Warszawę do Woli Rasztowskiej, Tłuszcza czy Dąbrówki, gdzie do dziś mieszka sporo rodziny ze strony jego rodziców. Cieszył się każdą radością i smucił niepowodzeniem. Uwielbiał swoich wnuków, którym nie szczędził serdeczności i dobrego słowa.

– Miłość i szacunek do drugiej osoby wpisane zresztą były od pierwszego dnia narodzin – jak słyszeliśmy, Kazimierz urodził się 14 lutego, a więc w święto miłości i święto zakochanych. To chyba symboliczne, że właśnie taki dzień został wybrany na to święto gdzieś za oceanem przed laty i potem przywędrował do nas. A Kazimierz wspominał nie raz, że ten Walenty chodził za nim całe życie. Bo miał jedną cechę, o której trzeba jeszcze wspomnieć – jak mało kto umiał rozmawiać z ludźmi. Z każdym może trochę inaczej, po swojemu. I można powiedzieć, że w pewnym momencie ta rodzinna miejscowość – Niedoradz, stała się jakby jego drugim, większym domem, gdzie trzeba troski godzić z radościami, trudności ze szczęściem, a łzy ze śmiechem – usłyszeli o zmarłym żegnający go przyjaciele.

Z mowy pożegnalnej popłynęły także słowa mówiące o tym, że człowiek dopóty żyje, dopóki jest zapisany w pamięci ludzi.

– Chcemy pamiętać ciebie, Kazimierzu, jako człowieka, od którego doświadczyliśmy wiele serca i dobra. Nie ma lepszych słów na podsumowanie twojego życia niż słowa świętego Pawła skierowane do Tymoteusza: „W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem. Na ostatek odłożono dla mnie wieniec sprawiedliwości, który mi w owym dniu odda Pan” – te słowa pięknie wybrzmiały na koniec mowy pożegnalnej autorstwa G. Potęgi.

Spoczywaj w pokoju, Kazimierzu!

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Mariusz Pojnar

Aktualności, kronika

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content