Wakacje na fali

Żeglarstwo to nie tylko pływanie. Nie jest łatwe, bo trzeba się dużo nauczyć i wysilić, ale potem jest wiele satysfakcji – mówią dzieci, które wzięły udział w akcji Żeglarskie Lato z Gminnym Centrum Kultury

Od sześciu lat każde wakacje w Gminnym Centrum Kultury przenoszą grupę ponad 20 dzieci w zupełnie inny świat. I tak mieliśmy już lato indiańskie, rycerskie, hawajskie, słowiańskie i lato z piratami. Zakończony w ubiegły piątek dwutygodniowy cykl zajęć tym razem miał charakter żeglarski.

– Chciałem pokazać dzieciom coś z mojej branży – nie ukrywa Krzysztof Gąsior, dyrektor GCK, który pasjonuje się żeglowaniem do przynajmniej 35 lat.

– Już dawno zauważyłem, choć nie jest to takie oczywiste, że nasza gmina ma atuty pozwalające przeprowadzić szkolenie z podstaw żeglarstwa. Są zrewitalizowane stawy i stara Odra w rezerwacie Biała Góra, gdzie przy odpowiednim poziomie wody można żeglować i postawić pierwsze kroki w tym hobby – dodaje dyrektor.

Żeglarskie lato z GCK zaczęło się od początku, czyli od przedstawienia idei żeglarstwa. K. Gąsior opowiedział dzieciom m.in. o wielkich wyprawach dookoła świata. Centrum wypożyczyło z nowosolskiego klubu TKKF Żeglarz (mającego siedzibę w Lubiatowie) niewielką żaglówkę, na przykładzie której uczestnicy poznali wszystkie elementy, z których składa się uzbrojona w żagiel łódź. Dalej była nauka prac bosmańskich, wiązania lin i używania oprzyrządowania jachtowego.

Lekcji na temat bezpiecznego zachowania nad wodą udzielili ratownicy nowosolskiego Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, a na zajęciach praktycznych dzieci robiły żeglarską biżuterię.

Oczywiście nie zabrakło pływania – najpierw kajakami po otyńskich stawach, a potem żaglówką TKKF-u przy przystani w Bobrownikach. Była też nauka szant i tańca żeglarskiego oraz budowanie modeli żaglówek.

– Jak zawsze wakacyjną przygodę zwieńczy wielki finał. Rok temu przy hawajskim lecie był to wyjazd do oceanarium we Wrocławiu, a teraz jedziemy do Lubiatowa doświadczyć prawdziwego żeglowania na jachtach TKKF-u. Do tego dzieci będą się kąpać, bawić przy ognisku i pójdą na lody – zapowiadał nam K. Gąsior, gdy odwiedziliśmy grupę w połowie poprzedniego tygodnia.

– Widać, że dzieci się w tym świetnie czują. Nie nudzą się, bo to zabawa poprzez naukę, która daje im mnóstwo satysfakcji. Technologia budowy łodzi się zmienia, ale ciągle zabawa w żeglarstwo pełna jest nauki zdolności manualnych, np. pracy w drewnie i z linami. Takie zajęcia udowadniają, że nawet teraz, w czasach komputerów i smartfonów, gdy dzieci mają wszystko dosłownie pod kciukiem, odpowiednio przygotowane, atrakcyjne i angażujące zajęcia mają wielki sens – podsumowuje dyrektor centrum.

Jego słowa bez wahania potwierdzają uczestnicy. – Bardzo podobało mi się na kajakach, ale też nauka węzłów i robienie bransoletek. Żeglarstwo to nie tylko pływanie. Nie jest łatwe, bo trzeba się wysilić, ale potem jest satysfakcja – zapewniał Dawid Smerczyński.

Hania Bojko również wracała do kajaków, które dla niemal wszystkich uczestników były czymś zupełnie nowym, ale i do pływania po starorzeczu. – Tego nikt z nas wcześniej nie robił, ale poradziliśmy sobie – mówiła dziewczynka.

– Podobało mi się słuchanie o żeglarskich przygodach, np. o sztormach. Tu też każdy dzień jest przygodą, dlatego żałuję, że chyba nie będzie mnie w piątek – przyznawała Maja Ławecka.
Z kolei Aleksander Kaczmarek nie chce na żeglarskim lecie w GCK poprzestać. – Wiemy, że to dopiero początek i trzeba się dużo nauczyć, żeby żeglować, ale wciągnęło mnie to i chciałbym to kontynuować – zapowiedział.

Na moment wróćmy jeszcze do piątkowego finału, bo ten wypadł jeszcze lepiej, niż zapowiadano. Dzieci odwiedził kapitan Ireneusz Bredlak, mieszkaniec Modrzycy, który pokazał m.in. na czym polega nawigowanie statkiem za pomocą morskich map, uczył używania przyrządów jak sekstans i busola. Pływanie odbywało się na tomiast nie na jednym, a dwóch jachtach, bo do jednostki K. Gąsiora dołączył jeszcze jacht Arkadiusza Sienkiewicza.

W przeprowadzeniu zajęć udział wzięli też instruktorzy: Bogdan Polikowski, Natalia Sypniewska-Józwa, Malwina Sawicka, Krystyna Liwocha. Dojazd autokarem do Lubiatowa, nie pierwszy raz, sprezentował właściciel firmy transportowej Eugeniusz Hliwa.

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Artur Lawrenc

Aktualności, oświata

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content