Piłkarskie szaleństwo w Bobrownikach

O tym, że niemożliwe bywa możliwe, szczególnie na boiskach klasy B, wiemy nie od dziś. Ale takie cuda, jakie działy się w niedzielę w Bobrownikach, zostają w pamięci na długie lata.

 

Amator II Bobrowniki – Błękitni Wierzbnica 4:1 (3:0)
Bramki: Domański 8’, 18’, 21’, Zatorski 90’ – Żmudziński 49’
Gospodarze na ten mecz wyszli w dziewiątkę, goście przyjechali pełnym składem z pełna ławką. Błękitni rok temu pewnie wygrali tu 3:1, dodatkowo, to przecież wicelider poprzednich rozgrywek.
Do tego niemiłosierny skwar, nieco dożynkowa dyspozycja gospodarzy, którzy mieli grać 90 minut w okrojonym składzie, bez możliwości zmian. Wydawało się, że Błękitni mają trzy punkty w kieszeni.
I faktycznie, pierwsza akcja, Gawlik trafia w poprzeczkę, Błękitni w natarciu. Ale w Bobrach gra Domański, który za chwilę zacznie 13-minutowy show, w trakcie którego trafi do bramki rywala trzy razy.
8. minuta: prostopadła piłka, Domański z dwoma obrońcami na plecach wpada w pole karne, plas lewą nogą po długim słupku, 1:0. Szok. 1
18. minuta: Domański dostaje piłkę na 16. metrze, ma trzech rywali obok siebie, ucieka z piłką w lewo, drobi, drobi, lewa noga, piłka w siatce. O co tu chodzi?
21. minuta: akcja lewą stroną, Domański ma dwóch rywali, odgrywa wyższą piłkę do stojącego tuż obok Zatorskiego, ten z pierwszej piłki zgrywa prostopadłą wzdłuż bocznej linii pola karnego, ale zanim piłka spadła na ziemię, „Doman” zapalił lewa nogą rakietę po krótkim słupku, 3:0. Przecież to jest niemożliwe – grać w dziewięciu i po 20 minutach prowadzić 3:0.
Domański ma jeszcze kilka okazji w tej połowie, po stronie gości jedynie strzał Jarosza w 37. minucie, obroniony przez Frąckowiaka.
Druga połowa daje nadzieję gościom, Jarosz spod linii zagrywa wzdłuż bramki, Żmudziński dostawia nogę i z metra trafia na 3:1. Będą gonić, a przynajmniej chcą. Chwilę potem jednak o mały włos znów do siatki nie trafia Domański, po rzucie wolnym pośrednim piłkę z linii wybija Żmudziński. Goście duszą, to jest oblężenie, ale cuda w bramce wyczynia Frąckowiak, parada za paradą, broni w sytuacjach nie do obrony. W 89’ widząc, że Jarosz daleko wyszedł z bramki, z połowy boiska uderza Pach, myli się o centymetry, ale za chwilę po solowej akcji na 4:1 strzela Zatorski.
Coś niesamowitego, coś pięknego, nie mając szans na zwycięstwo Amator zagrał niesamowity mecz i wygrał. Brawo za determinację, za ducha walki do ostatnich minut, takie mecze długo się pamięta.
Zawiodłem się na Błękitnych. Nie za grę, bo czasem taki mecz się każdemu może zdarzyć. Ale za to, co stało się po meczu. Skoro przyjeżdża się na mecz, gra się przez 90 minut z przewagą dwóch zawodników, dostaje się w łeb 4:1, to nie robi się takich rzeczy, jak sprawdzanie zawodników rywala, bo może uda się, że ktoś nie wziął dowodu i to my ten mecz wygramy. Po takiej porażce podaje się rywalowi rękę, wsiada do auta i jedzie do domu przegryźć w sobie ten piłkarski wstyd. Bo jak się robi taką akcję, że się sprawdza dokumenty po tak przegranym meczu, wstyd jest po prostu jeszcze większy. Nie róbcie takich rzeczy panowie, macie takie prawo, to oczywiste, ale to jest po prostu sportowo bardzo nie fair.

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content