„Kowal” będzie kuł w Siedlisku

Zacznijmy od powstrzymania tych, którzy po tytule szykują się już z obcęgami na zabiegi estetyczne stomatologii ludowej oraz tych, którzy obiecują koniom, że jutro będą miały nowe buty. Kowalem, który będzie kuł w Siedlisku, jest Andrzej Kowalski. Kuł będzie dla GKS-u, i że będzie, to pewne.

„Kowal” do „Gieksy” przenosi się z nowosolskiej Arki. Zagrał w Nowej Soli rundę jesienną, ale z powodu pracy nie jest w stanie ani solidnie trenować, a tym samym grać tego, co chce i do czego ma na pewno predyspozycje.
Mówisz „Kowal” – myślisz Amator, bo to z tym klubem zawodnik jest najbardziej kojarzony, rozegrał w „Bobrach” kilka sezonów. Ale piłkarska historia Andrzeja jest o wiele bardziej barwna.

Mało kto wie, że „Kowal” jest wychowankiem AKS Niwka Sosnowiec, ten mało znany klub piłkarski w tym roku obchodzi 100 lat istnienia! Tam zaczynał swoją piłkarską przygodę. W wieku 13 lat przeprowadził się do Otynia, wtedy zaczął trenować w juniorach Modrzewia Modrzyca, potem trafił do zespołu seniorów. Wtedy zainteresowała się nim czwartoligowa wtedy Unia Żary Kunice, ale ostatecznie do transferu nie doszło. Trafił na trzy sezony do Serbów pod Głogowem, gdzie bramki kuł w okręgówce.
„Kowal” następnie dołączył do „Bobrów”, to stąd najbardziej znają go lokalni „tifosi” przemierzający powiat na rowerach i simsonach, by nacieszyć oko rozgrywkami piłkarskimi. Nastrzelał dla klubu wór bramek, pokazał się jako solidny napadzior, mocny, silny i szybki koń z elegancko ułożoną nóżką. Rok temu zaczął trenować z Areczką, ale grać mógł dopiero od jesieni, a to z powodu kary zawieszenia nałożonej na „Kowala” przez LZPN.

A wynikło to z ciut krewkiego usposobienia. „Kowal” jest na co dzień poczciwym i dobrym chłopem, któremu dałbym wózek z własnym dzieckiem żeby poszedł na spacer.  Długo i całkiem dobrze go znam, człowiek z sercem w dłoni, choć nie da się ukryć, że gdzieś tam w oczach ma jakąś igiełkę, bije z nich po prostu charakter.

Dzień po narodzinach syna (a wiadomo co mężczyźni po narodzeniu syna zwykle robią), poszedł Andrzej na mecz serie B ekipy „Bobrów”. Tam doszło do sytuacji, kiedy „Kowal” tak rozdzielał boiskową awanturę, że sam się stał jej czynnym uczestnikiem, a dodatkowo doszło do solidnej scysji z sędzią. Odbiło się straszną czkawką, choć przeprosił potem sędziego, choć się znali, ten krótki brak łączności z rozsądkiem okupił długą karą zawieszenia. Mimo że w Arce był od zimy, trenował, grał w sparingach, w koszulce Arki na oficjalne, ligowe mecze wybiegł dopiero jesienią.

I trafiał dla Areczki, w kilku meczach kluczowo, jak choćby trafieniem w meczu z Budowlanymi Lubsko, strzałem takim, że urwali kibice Arki wąsy z tego piękna. Ale z czasem „Kowala” było ciut mniej.
– Nie mógłbym chodzić na treningi w Arce, co wiąże się z tym, że nie grałbym w meczach – mówi A. Kowalski. I dodaje tłumacząc swój wybór o przejściu do Siedliska: –  Musiałem szukać innego rozwiązania, żeby się troszeczkę poruszać. A zaproponowano mi fajne warunki, tak że pasuje mi to jak najbardziej. Chodzi o to, żeby chodzić na treningi, a to ciężko jednak robić przy moim trybie pracy. Wiesz, ja jestem taki, że bez treningu nie wytrzymam, nawet będąc w trasie i biegam, i ćwiczę. Jak tylko mam dłuższą pauzę, to zakładam sprzęt i lecę.

Jak zapamięta przygodę w IV lidze? – Bardzo pozytywnie. Andrzej jest bardzo dobrym trenerem, ma swoje wizje, które niestety nie odzwierciedlają się w tym momencie na boisku, ale to wszystko przez to, że w drużynie brak jest atmosfery – odpowiada „Kowal”.
Pod ręką Łukasza Chmielewskiegowśród solidnie wzmocnionej ekipy „Gieksy”, „Kowal” w Siedlisku na bank będzie kuł bramki. Ma moc, ma piłkarski dryg, ma umiejętności. Przyda się w akcji ratunkowej Siedliska na pewno.
Pomoże? Ewidentnie może.
Powodzenia, Andrzej!
Marek Grzelka

FacebooktwittermailFacebooktwittermail

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content