MFC 13: „Boom Boom” Pławecki w drodze po pas

5 grudnia 20171 grudnia 2017 (red) 0 Comments

Kolejną walkę na gali Makowski Fighting Championship 13, której stawką będzie mistrzowski pas organizacji, stoczą Łukasz Pławecki i Denis Teleshman. Zawodnicy zmierza się w formule K-1 w wadze 71 kg na dystansie pięciu rund. – Nie mogę przewidzieć, jak będzie tym razem, ale wiem jedno – będę przygotowany na sto procent, skupiony na sto procent i dam z siebie więcej niż sto procent. Zobaczycie w ringu mądrze walczącego, silnego i świetnie przygotowanego „Boom Booma” – zapowiada Pławecki

Łukasz Pławecki rok temu na MFC 11 w Nowej Soli zwyciężył w walce o pas Mistrza Świata po świetnej walce, w której pokonał Lello Perego. Przez ten rok u Łukasza wydarzyło się bardzo dużo. Jak ocenia ostatnie 12 miesięcy? Czym dla niego jest pas MFC i sama organizacja? Czego możemy spodziewać się po jego walce? Oto krótka rozmowa z Pławeckim.

***

MFC: Od ostatniej gali MFC, gdzie zdobyłeś tytuł Mistrza Świata, masz niesamowity okres: Glory, Kunlun, Mistrzostwo IPCC, Pas Celtic Gladiator. Świetny rok. To chyba jeden z najlepszych okresów w twojej karierze. Możesz coś o tym pełnym sukcesów roku powiedzieć?

Łukasz Pławecki: Tak, to jest dobry czas w mojej karierze. Co prawda złamałem rękę walcząc na Glory, ale po kontuzji nie ma już śladu i idę dalej do przodu. Spełniłem największe marzenie w swojej sportowej karierze – zostałem po raz drugi Mistrzem Świata, ale po raz pierwszy przed własną publicznością w Nowym Sączu. Jednak ciągle szukam wyzwań, jedno z nich już 16 grudnia w Nowej Soli.

Na MFC w tamtym roku byłeś po raz drugi w historii gal „Maka”. Jakie zauważyłeś zmiany od czasu pierwszej walki tutaj?

Organizacja konsekwentnie idzie do przodu, buduje swoją markę i to jest coś, co sam chcę robić ze swoją organizacją. MFC stawiam jako wzór dla mądrze rozwijanej marki i od zawsze mocno kibicowałem Tomkowi. Różnicę między kolejnymi edycjami widać gołym okiem. Oprawa, promocja, transmisja, poziom sportowy – wszystko rośnie z gali na galę.

Jak uważasz, czy decyzja Tomka Makowskiego o wystawieniu własnych pasów jest decyzją dobrą?

Bardzo dobrą. Przede wszystkim nie jest to pas, który powstał wraz z drugą lub nawet piątą edycją gali. Tomek ma już bazę zawodników, którzy tak jak ja walczyli i wygrywali wielokrotnie w ringu MFC. Uważam, że do pasów mistrzowskich trzeba dorosnąć – zarówno zawodnik, jak i organizacja.

W grudniu zobaczymy cię znów w Nowej Soli. Twój rywal, Denis Teleshman, to bardzo dobry zawodnik. Co o nim wiesz, jaki masz plan na tę walkę?

Co wiem o nim? Jest młody, ale to wysoka półka, szczególnie jeśli chodzi o wyszkolenie techniczne. Ma na swoim koncie dużo sukcesów amatorskich, głównie w WAKO, a od pewnego czasu buduje swoją karierę zawodową. Swoje dwie ostatnie walki wygrałem realizując perfekcyjnie przygotowaną taktykę. Tak samo będzie i tym razem.

Jak wyglądają twoje przygotowania, czy cały czas jesteś w mocnym treningu, czy przy takiej ilości startów znajdujesz czas na odpoczynek?

Jestem po krótkim urlopie, kilka dni tylko dla rodziny. Oczywiście starałem się robić treningi, ale nie to było głównym celem wyjazdu. Regeneracja, także ta psychiczna, jest bardzo ważna pomiędzy walkami. Trenuję w swoim klubie Halny w Nowym Sączu i na Słowacji u Martina Belaka. Ten zestaw sprawdza się od dłuższego czasu i nie mam zamiaru niczego zmieniać.

Czego kibice mogą się spodziewać po twojej walce w grudniu?

To będzie wyjątkowa walka. W 2017 roku po raz trzeci stanę do pięciorundowej walki o pas mistrzowski. Jak na razie jedną walkę wygrałem przed czasem, drugą werdyktem po pełnym dystansie. Nie mogę przewidzieć, jak będzie tym razem, ale wiem jedno – będę przygotowany na sto procent, skupiony na sto procent i dam z siebie więcej niż sto procent. Zobaczycie w ringu mądrze walczącego, silnego i świetnie przygotowanego „Boom Booma”.

***

Przypominamy. Bilety na galę MFC 13, która odbędzie się w Nowej Soli 16 grudnia, można nabyć na portalu abilet.pl.